24 marca, 2018

Zbójna Góra: obwodnica

Niedziela, 18 marzec 2018. Oj, ruszyłem się tym razem. Chciałem odwiedzić jeziorko na Zbójnej Górze (przysiółek w Radości, południowe obrzeże warszawskiej Pragi). Podobno to jeziorko ma nawet jakąś nazwę, ale dla mnie będzie zawsze jeziorkiem na Zbójnej Górze. Bywałem tam często dawnymi laty, przejeżdżałem jego brzegiem rowerem jadąc z Warszawy przez Międzylesie do Radości, przybiegałem zimą na nartach, jeżeli śnieg dopisał. Ale przede wszystkim jeździłem na łyżwach:
The main skating area on a small lake near Zbójna Góra, Warsaw, March 2018.
Tak wygląda jeziorko teraz, powoli zarasta trzcinami, ale jeszcze trochę "wodnej przestrzeni" ma. Widoczny na zdjęciu lód nie wyglądał zachęcająco pomimo marcowego nawrotu mrozu, ale kiedyś szalałem tu sobie na hokejówkach, przeważnie sam, co oczywiście było wariactwem, bo gdyby... . Miałem co prawda w takim dzikim jeżdżeniu na łyżwach trochę wprawy, bo i w Sztokholmie jeździłem w tamtych czasach po nocy na znacznie większym jeziorze Brunnsviken, nad którym mieszkałem. Też sam, bo noc, a w dzień nie było czasu... Trzeba było tylko uważać na dziury w lodzie wywiercone przez wędkarzy: nie były co prawda duże, ale lód wyrzucony na powierzchnię przez wiertło tworzył wokół dziury coś w rodzaju kreciego kopczyka. Zahaczenie łyżwą o taki kopczyk na dużej szybkości mogło się skończyć upadkiem. A i łyżwy mam tam inne, długie (45 - 65 cm), do jazdy po dzikim lodzie na jeziorach i morzu. Zajęcie to teraz w Szwecji bardzo popularne, jest specjalny sprzęt ratunkowy (każdy powinien mieć go przy sobie wchodząc na lód), szkolenia i przede wszystkim zasada, żeby nie jeździć samemu. Ale i tak co roku niestety nie każdego udaje się w porę wyciągnąć z wody. Rozpisałem się o tym moim ulubionym zajęciu w zimowej Szwecji (pod warunkiem, że warunki do takiej jazdy odpowiednie, co się ostatnio nieczęsto zdarza), a tu jeziorko czeka:


A few glimpses on the lake and its vicinity.
I jeszcze porządna wiata u zbiegu szlaków turystycznych na brzegu jeziorka:
A small shelter for tourists on the lake shore.

No więc idę ja sobie nad jeziorko, tu wille, tam sosny, tu znowu wydma (i nawet doszedłem i zdjęcia zrobiłem), jestem już blisko cmentarza radościańskiego, ale zamiast cmentarza widzę góry:
A new highway in construction.
No i przypomniałem sobie: południowa obwodnica Warszawy. Popatrzyłem w stronę Berlina, tak wyglądało:
View towards Berlin.
Popatrzyłem sobie w stronę Moskwy, tak wyglądało:
View towards Moscau.
Tak, tak, obwodnicą poleci szosa Berlin - Moskwa. A góry? To chyba będzie wiadukt nad ulicą Izbicką łączącą Radość i Aleksandrów. Cmentarza nie ruszyli, szosa pobiegnie tuż obok niego.
Trochę miałem kłopotu ze znalezieniem drogi nad bliskie już jeziorko (ale doszedłem i zdjęcia zrobiłem), zniknęła piękna ścieżka przez wyrąbany teraz las, pełny wczesną wiosną zawilców. Od placu budowy do jeziorka nie więcej niż dwieście metrów, ot tam w dole:
 
The lake is just down from highway, behind the trees.
No cóż, mogłem się jeszcze pożegnać z drzewami:
 
The remnants of forest. Towards Moscau.
Tak to moje ścieżki i wspomnienia zostały zdecydowanie i z rozmachem przecięte przez cywilizację. Ale nawet nie mogę narzekać: jak gdzieś jadę, to już lubię dojechać szybko. Tylko niekoniecznie przez środek Ursynowa, jak akurat ta międzynarodowa obwodnica jest poprowadzona. Też już zaczęli wykopki na jej przecięciu z moją rowerową trasą do pracy: ma lecieć (obwodnica) dla odmiany w tunelu.
Jak widać na zdjęciach, napadało trochę śniegu. W sobotę rano przebiegłem się na nartach w Lesie Kabackim, śniegu akurat starczyło i mróz trzymał. Odwiedziłem moją ulubiona trasą Wydmę Wdowę (wdowę po wysokiej wieży triangulacyjnej, która tam kiedyś stała), zimowy las i okoliczne pola w dzień to dla mnie raczej widok niezwykły, bo biegam tam na nartach przeważnie wieczorem, po powrocie z pracy, a i śnieg wtedy podmarza, kiedy skądinąd odwilż trzyma. Niestety, dłuższy kawałek mojej najlepszej trasy wykorzystują obecnie koniarze, a kopyta grudlą ziemię i śnieg, co nie daje dobrej nawierzchni dla narciarzy; można co prawda przemykać się boczkiem, ale to już nie to. Wypatrzyłem ostatnio inną trasę na WW, ale chyba będę musiał poczekać z jej wypróbowaniem.