Blog powstał jako próba wykręcenia się od powiadamiania rodziny i przyjaciół, że jeszcze żyję i co jest dookoła, w czasie dłuższych wyjazdów. Teraz każdy może sobie sam sprawdzić. Niestety szybko weszło mi to w krew. Piszę na gorąco, najlepiej jeszcze tego samego dnia, który opisuję. Samotne podróżowanie zostawia zwykle dwie - trzy wolne godziny na kopiowanie zdjęć i krótki komentarz. O ile szybkość internetu na to pozwala. Oprócz relacji z podróży, trochę ciekawostek, a obecnie wspomnienia.
31 maja, 2019
La Paz 3
Czwartek, 30 maja. Wybierałem się na wycieczkę w góry, między innymi jest to okazja, żeby wejść na szczyt Chacultaya, ok. 5300 m. Do podejścia od parkingu jest ok. 200 m, ale Lonely Planet zaleca, żeby po każdych 10 krokach robić 30 sekund przerwy. Na pewno bym wypróbował wartość tej recepty. Przypomniała mi ona przedwojenną wyprawę polskich wspinaczy w Andy, kiedy to chcieli zdobyć jakiś sześciotysięcznik (chyba jako przygotowanie do wyjazdu w Himalaje). Większość zdobywców szła jak mogła najszybciej i najdłużej, potem długo odpoczywała przed kolejnym zrywem. Tylko Witold Paryski szedł bardzo wolno, ale bez dłuższych odpoczynków. Nie przeszkodziło mu to wejść na szczyt w tym samym czasie co "ścigacze". Kiedy nasi zdobywcy dotarli na szczyt (bezśnieżny) znaleźli ruiny kamiennej budowli - Indianie byli tam wcześniej i to nie raz. W drodze powrotnej mieliśmy zwiedzić Dolinę Księżycową. Rano, po śniadaniu, stwierdziłem, że raczej powinienem rozpocząć kurację niż wypróbowywać swoją kondycję. Katar i kaszel, z czym sobie szybko poradziłem, ale coraz wyraźniej występowały problemy żołądkowe. Przedrzemałem właściwie cały dzień, w przerwach czytając o bardzo interesujących wędrówkach pieszych i łatwych wspinaczkach na niektóre szczyty w Boliwii. Dopiero wieczorem zebrałem się w sobie, odwiedziłem biuro turystyczne, w którym wykupiłem wycieczkę, i nawet mi zwrócili jedną trzecią jej kosztów. Ale tak naprawdę poczułem się lepiej, kiedy myjąc zęby niechcący dotknąłem szczoteczką podniebienia i się bardzo porządnie zwymiotowałem w kilku rzutach, też zresztą niechcący jak wiadomo. W samą porę, bo następnego dnia miałem lecieć do Santiago de Chile, rozpoczynając w ten sposób drogę powrotną.
La Paz 2
Red cable car line: intermediate station |
4 osoby, ale to nie były godziny szczytu. Widoki po wydostaniu się ponad dno doliny są wspaniałe, na początek kilka zdjęć miejskich:
City jungle (after Lonely Planet) |
The poetry of roofs |
Zona Sur: the bisness center of La Paz |
Football area and amfitheater |
La Paz river |
A colorful quarter |
Mountains over La Paz |
Interesting rocks (the Moon Valley or similar) now surrounded by the city |
30 maja, 2019
Titicaca: Copacabana i Wyspa Słońca
Our bus on a ferry across the Ticuina Straits |
Copacabana and Titicaca Lake |
The main street of Copacabana |
The church (basilica) of Copacabana |
The "Black Madonna" of Copacabana |
The sculpture was done by a grandson of the last Inca ruler |
The brief history of the sanctuary |
Copacabana to również miejscowość wypoczynkowa dla Boliwijczyków - tutaj znajduje się jedyna boliwijska plaża:
The only Bolivian beach |
Boats to Isla del Sol |
The traffic on this route is high |
W głębi widać Wyspę Księżyca a poza nią szczyty Kordyliery Królewskiej, część z nich pokazałem w relacji z podróży na Altiplano. Zwiedzamy świątynię zbudowaną w okresie przekształcania się Tiwanaku w Aymara, potem Inkowie uznali ją za swoją:
Ruins of a Sun Temple from the last period of Tiwanaku |
A window directed to the summer solstice |
A niche for a mumie to guard the fields in the dry season |
Niedawno znaleziono w jeziorze na głębokości 60 metrów dwie świątynie z końcowego okresu Tiwanaku. Ta wielka kultura upadła prawdopodobnie na skutek pięćdziesięcioletniego okresu suszy, budowanie świątyń na cofającym się brzegu jeziora nic nie pomogło.
A oto port głównej miejscowości Yumani na południowej części wyspy:
The harbour of Yumani |
The main street in the native village |
The village church |
The botanical garden in Yumani |
Cordillera Apolobamba far in the north |
Sunset from the Copacabana beach |
28 maja, 2019
Tiwanaku
Poniedziałek, 27 maja. Składkowa wycieczka do Tiwanaku. Tania, ale minusem jest długie, prawie dwie godziny, zbieranie uczestników po hotelach. Mam to nieszczęście, że mój hotel jest pierwszy na liście.
Tiwanaku leży około 70 km na zachód od La Paz, w pobliżu jeziora Titicaca. Było to centrum religijne, może i administracyjne, kultury nazywanej Tiwanaku, która rozwijała się na tych terenach od 1200 przed do 1200 po Chrystusie i zaginęła bez śladu. Ośrodek w Tiwanaku został zbudowany w tzw. okresie klasycznym tej kultury, 400 - 700 po Chrystusie. Potem nastąpił okres ekspansji, kiedy rozprzestrzeniła się na olbrzymi teren, w tym do Arica. Kiedy Inkowie dotarli tutaj w XV wieku, po centrum Tiwanaku zostały tylko ruiny, a okolica była zamieszkana przez Indian Aymara, być może potomków tej kultury. Tiwanaku było niepiśmienne, więc nie wiadomo, jakim językiem mówiono. Podejrzewa się ich o rozległą wiedzę astronomiczną i techniczną, na przykład jako jedyna kultura andyjska znali brąz i używali brązowych bolców do łączenia głazów, z których wznosili swoje budowle. Znali też podobno magnetyzm niektórych skał wulkanicznych, nie zawierających żelaza. Wykorzystywali je do budowania i rzeźbienia.
Zwiedzanie zaczynamy od dwu muzeów: litycznego i ceramicznego. Niestety nie można w nich fotografować. W muzeum litycznym stoi największa rzeźba monolityczna, siedem metrów wysokości, z czerwonego piaskowca, jaką tu znaleziono. Ma przedstawiać szamana; znacznie mniejszy stoi na wielkiej platformie pod gołym niebem:
Biały i czerwony kolor ma się odnosić do dualizmu tej religii. Twierdzenie, że jest to szaman oparto na naczyniach trzymanych przez niego w rękach a używanych przy korzystaniu z substancji halucynogennych, na przykład inhalacji proszku z kaktusa św. Piotra (?!). Wszystkie tutejsze (andyjskie) kultury są oparte na narkotykach, o czym warto pamiętać. Jego kolega wykonany z niebieskawej, magnetycznej skały stoi na tej samej platformie:
A to inna figura, niestety bez głowy, ale z charakterystycznym układem rąk:
Lewa dłoń na brzuchu ma oznaczać spokój i stabilność, a prawa dłoń na sercu harmonię. Skąd oni to wiedzą? Słynna brama słońca:
i mój ulubiony bóg z dwoma berłami w przybliżeniu (niestety bardzo niekorzystne oświetlenie):
A jeszcze słynny Kon Tiki (z wąsikiem?), niestety mocno mu się dała we znaki erozja i znowu było pod słońce:
Ściany platformy mają wbudowane wielkie głazy, i tak jest dookoła:
Te mury to w znacznym stopniu odbudowa wykorzystująca kamienie rozrzucone w danym miejscu. jest też część świątynna wpuszczona w ziemię (to tam stoi Kon Tiki, tam znaleziono olbrzyma, leżącego i całkowicie przykrytego ziemią, który teraz znajduje się w muzeum):
W ściany tego "basenu" wbudowano sto kilkadziesiąt kamiennych głów. Olbrzymie monolity tworzą bramę prowadzącą z platformy do "basenu":
Obok platformy piramida zbudowana z kamiennych murów i wypełniona ziemią (obecnie to po prostu wzgórze):
Rekonstrukcja murów piramidy:
Widok na platformę z piramidy:
Po obiedzie w miejscowości Tiwanaku (polecam pstrąga z jeziora Titicaca) jeszcze jedna piramida, stojąca oddzielnie i w znacznym stopniu zasypana. Ale jest tam dużo ciekawych kamieni:
A ten na pierwszym planie to kamień magnetyczny.
Czy ci ludzie wpadli na pomysł budowania z klocków Lego?:
Z drogi powrotnej jeszcze dwa zdjęcia gór:
Jutro jadę na wycieczkę nad jezioro Titicaca. Start o 7-mej, powrót o 22-iej. Na relację trzeba będzie poczekać.
Tiwanaku leży około 70 km na zachód od La Paz, w pobliżu jeziora Titicaca. Było to centrum religijne, może i administracyjne, kultury nazywanej Tiwanaku, która rozwijała się na tych terenach od 1200 przed do 1200 po Chrystusie i zaginęła bez śladu. Ośrodek w Tiwanaku został zbudowany w tzw. okresie klasycznym tej kultury, 400 - 700 po Chrystusie. Potem nastąpił okres ekspansji, kiedy rozprzestrzeniła się na olbrzymi teren, w tym do Arica. Kiedy Inkowie dotarli tutaj w XV wieku, po centrum Tiwanaku zostały tylko ruiny, a okolica była zamieszkana przez Indian Aymara, być może potomków tej kultury. Tiwanaku było niepiśmienne, więc nie wiadomo, jakim językiem mówiono. Podejrzewa się ich o rozległą wiedzę astronomiczną i techniczną, na przykład jako jedyna kultura andyjska znali brąz i używali brązowych bolców do łączenia głazów, z których wznosili swoje budowle. Znali też podobno magnetyzm niektórych skał wulkanicznych, nie zawierających żelaza. Wykorzystywali je do budowania i rzeźbienia.
Zwiedzanie zaczynamy od dwu muzeów: litycznego i ceramicznego. Niestety nie można w nich fotografować. W muzeum litycznym stoi największa rzeźba monolityczna, siedem metrów wysokości, z czerwonego piaskowca, jaką tu znaleziono. Ma przedstawiać szamana; znacznie mniejszy stoi na wielkiej platformie pod gołym niebem:
Dualistic shaman |
Shaman made from magnetic rock |
Another scheme of hands |
The Gate of the Sun |
God with Two Sceptrers |
The head of Kon Tiki |
The walls of the platform |
"Underground" temple |
The gate of the platform |
At the platform: a piramid |
Reconstruction of the piramid walls |
The platform seen from the piramid |
The gratest stone found in Tiwanaku (in the middle) |
Czy ci ludzie wpadli na pomysł budowania z klocków Lego?:
Building blocks like our Lego? |
Mountains from the road Tiwanaku - La Paz |
27 maja, 2019
La Paz
Niedziela, 26 maja. Dzisiaj odpoczywam i spaceruję (powoli) po La Paz. Na śniadanie piję herbatę z liści coca firmy Winsdor (do wyboru też nasza zwykła herbata i wiele herbat ziołowych, bardzo tu popularnych) - podobno pomaga na objawy choroby wysokościowej, a i nie tylko (w Cusco dawali termos z gorącą wodą i suszone liście coca).
Większość straganów zniknęła z ulic, poza miejscami targowymi, gdzie handel idzie w najlepsze. Sklepy pozamykane, kościoły też (!). Msza jest tu w niedzielę o ósmej rano (niedzielna też w sobotę wieczorem) i potem wszystkie kościoły są zamknięte, zresztą nigdzie nie ma informacji ani na zewnątrz ani wewnątrz o godzinach mszy, trzeba się dopytać. Na przykład kościół franciszkański:
Zbudowany w XVI wieku, zawalił po olbrzymich opadach śniegu w XVII wieku, odbudowany w XVIII wieku. A to katedra, obok chyba pałac prezydencki:
Można odnaleźć ładne zabytkowe domy i zakamarki:
Niespodziewanie otwierają się interesujące widoki:
La Paz, zamiast metra, ma sieć kolejek linowych:
Jutro jadę do Tiwanaku, znowu umiarkowanie wczesna pobudka.
Większość straganów zniknęła z ulic, poza miejscami targowymi, gdzie handel idzie w najlepsze. Sklepy pozamykane, kościoły też (!). Msza jest tu w niedzielę o ósmej rano (niedzielna też w sobotę wieczorem) i potem wszystkie kościoły są zamknięte, zresztą nigdzie nie ma informacji ani na zewnątrz ani wewnątrz o godzinach mszy, trzeba się dopytać. Na przykład kościół franciszkański:
The franciscan church |
The cathedral |
"Colonial" architecture of La Paz |
Just a street |
Cable cars move all the time over La Paz |
Subskrybuj:
Posty (Atom)