31 sierpnia, 2020

Megality Portugalii: Prehistoryczne ryty skalne w Foz Coa

05 października 2011. Villa Nova da Foz Coa. Małe miasteczko w dorzeczu rzeki Duero (nad którą leży Porto) i pobliski wielki park archeologiczny w dolinie rzeczki Coa, ciągnący się wzdłuż niej na 17 km. W dolinie znajdują się stanowiska unikalnej sztuki paleolitycznej, czyli w tym wypadku od 22 tysięcy lat przed Chrystusem, ale i nowsze neolityczne (od 10 tysięcy przed Chrystusem, to czasy megalitów) i aż do współczesności. Te ryty w skale przetrwały tak długo na wolnym powietrzu w odróżnieniu od równie starych, a nawet starszych, malowideł jaskiniowych, których naturalne barwniki wymagały absolutnej ciemności, co zapewniało im na tysiące lat na przykład zawalenie się wejścia do jaskini. 

Tak wygląda dolina rzeki Coa:

Wspaniale rośnie tu wino (porto!), oliwki, migdały. 

Dla turystów dostępne są trzy stanowiska z rytami, tylko z przewodnikiem i dojazdem parkowym jeepem. Rysunki są ryte przeważnie na łupkach metamorficznych (ale zdarzają się też na granicie), tworzących gładkie, pionowe panele - w sam raz do bazgrania: 

Ryte lub wystukiwane (kamienna czekanka!) w skale rysunki z paleolitu przedstawiają przede wszystkim zwierzęta:

Ryty nachodzą często jeden na drugi, tworząc niełatwą do rozszyfrowania plątaninę linii:





I jeszcze trochę tych zwierzaków:




Po co je tak ryto, a w jaskiniach malowano? Raczej nie dla przyjemności - współcześni badacze najczęściej łączą te obrazy z magią łowiecką, pojawiają się też motywy szamańskiego przekształcania człowieka w zwierzę i odwrotnie, chociaż akurat nie ma ich na tych stanowiskach. 

Jeszcze kilka widoczków z doliny:







 

Ryty zostały odkryte dla nauki w 1992 roku. Wkrótce okazało się, że cała dolina ma zostać zalana w związku z budową tamy. Szybko powstał silny ruch społeczny na rzecz ocalenia rytów i nowo wybrany premier zrezygnował z tamy (widać jednak na zdjęciach powyżej, że jakieś niewielkie jezioro zalewowe powstało). UNESCO uznało dolinę za zabytek skali światowej. Nowe panele z rytami są ciągle odkrywane, czasem są przykryte naniesionym przez rzekę rumoszem skalnym i trzeba je pracowicie odgrzebywać. Przekopywanie się przez kolejne warstwy rumoszu to dla archeologów bardzo cenne zajęcie bo pozwala na dokładniejsze datowanie zasłoniętych paneli. Dopiero co odkryto olbrzymiego, długiego na 3.5 metra bawoła (tylko w Lascaux są malowidła podobnej wielkości). Poza Foz Coa jest jeszcze w Europie (również w Portugalii i zaraz za granicą w Hiszpanii) kilka podobnych miejsc z rytami, ale nie tak rozległych.

Do dyspozycji turystów jest też nowoczesne muzeum do którego warto zajrzeć aby popatrzeć na co ciekawsze ryty uwolnione z konkretnego miejsca i braków w wykonaniu lub związanych z upływem czasu, jak na przykład ten rysunek (kozicy? antylopy?):

 

Zastanawiam się, czy tych (bardzo) dawnych twórców jednak nie fascynowało też piękno zarówno modeli jak i samych rysunków? Czy nie możemy odczuć łączności z tymi ludźmi bez stałego miejsca zamieszkania (przypominam - to paleolit!)?

Ciepło było w Foz Coa bardzo pomimo początku października i chociaż przeważnie nie starczało czasu na sjestę (turysta jak żołnierz na wojnie :-) ), to z przyjemnością, patrząc na tę fotografię:

myślę o błogim wylegiwaniu się w porze upału.

A ponieważ blog jest o kamiennych strukturach, to załączam trzy dowody, że w nowszych, już naszych czasach w tych okolicach buduje się ciągle z kamienia, chociaż rozmiary budulca są inne:


23 sierpnia, 2020

Megality Portugalii: Evora

03 października 2011, Evora, region Alentejo, Portugalia. Neolityczna cywilizacja pierwszych rolników i pasterzy rozprzestrzeniała się w Europie wzdłuż wybrzeży Morza Śródziemnego a potem Atlantyku aż po Danię i Południową Szwecję. Pozostawiła po sobie struktury zbudowane z olbrzymich głazów, megalitów, jak wcześniej widzieliśmy na zdjęciach z Bretanii. Przykłady tego budownictwa można też znaleźć w Portugalii, na przykład ten potężny  grobowiec - dolmen, nazywany po portugalsku Anta Grande do Zambujeiro, jeden z największych na Półwyspie Iberyjskim:

Powstał 3 - 4 tysięcy lat przed Chrystusem. Wysokie na 8 metrów granitowe głazy tworzą komorę grobową, do której prowadzi 12-to metrowy korytarz, też zbudowany z nielichych głazów:



Od góry można zajrzeć do środka dolmenu (wejście z korytarza jest zablokowane ze względu na niestabilność konstrukcji po zdjęciu górnej płyty i odkopaniu kamieni od frontu dolmenu):

Starożytna technika czy współczesna zabawa:

Według naszego przewodnika (na zdjęciu wyżej) przed archeologami byli tu "łowcy skarbów" (złodzieje?). Rozkopali kurhan od góry i przy pomocy dźwigu zdjęli płaski kamień nakrywający komorę grobową (to od tych kamieni pochodzi nazwa dolmen):

który pękł przy tej operacji. Co znaleźli w komorze grobowej nie wiadomo.   

Przed wejściem do korytarza stał  pojedynczy wysoki kamień - menhir - obecnie w pozycji horyzontalnej:

pokryty tajemniczymi kolistymi wyżłobieniami. Stanowią one jeden z istotnych elementów kultury megalitycznej. Dla niektórych były to mapy okolicy, albo mapy nieba, albo miejsca do umieszczania płynów ofiarnych (krwi?). Być może umieszczenie kamyków w odpowiednich zagłębieniach ułatwiało obserwacje astronomiczne (?). Podobne "jamki" w megalitach występują też w Ameryce Południowej w znacznie nowszym kontekście kulturowym.

Niedaleko znajduje się inna megalityczna atrakcja: krąg kamienny, Cromeleque dos Almendres, największy na Półwyspie Iberyjskim i jeden z większych w Europie:



Były to właściwie dwa kręgi: mniejszy, kolisty i starszy, oraz większy, owalny i nowszy (obecnie ich rozróżnienie w terenie jest zatarte). Powstawały stopniowo w latach 6000 - 4000 przed Chrystusem. Cały kompleks, odkryty w 1966 roku, został zrekonstruowany przez archeologów, bo wiele kamieni było przewróconych i pokrytych ziemią. Kilka zbliżeń:




Niektórzy nazywają te głazy "kamiennymi amforami". Nie wiem, czy były obrabiane, czy może te kształty są naturalne (otoczaki? taki typ wietrzenia?). Na niektórych można znaleźć wykute symbole, jak te dwa, mocno już zatarte półksiężyce:

Kręgi mogły służyć do obserwacji astronomicznych i/lub ceremonii religijnych. W odległości 1.4 km znajduje pojedynczy głaz, menhir, wysoki na 4.5 metra, wskazujący z grubsza kierunek pojawiania się słońca w dniu przesilenia zimowego:


W okolicy olbrzymie plantacje dębów korkowych - Portugalia jest (była? zapotrzebowanie szybko spada) największym producentem naturalnych korków; tak wygląda drzewo po zbiorach (ale to mu podobno nie szkodzi):

Evora to urocze miasteczko, odbite spod władzy muzułmanów pod koniec XII wieku, z ruinami rzymskiej świątyni, zamkiem, pałacami i średniowieczną katedrą. Może kiedyś będzie warto zrobić wspomnieniową turę po takich zabytkowych miasteczkach Europy? Na razie tylko typowe dla Portugalii azulejos - ceramiczne płytki - którymi wykładane były zarówno ściany wewnętrzne jak zewnętrzne domów prywatnych i budowli użytkowych. Kościół św. Jana Ewangelisty z XVIII-to wieczną dekoracją ścian typu azulejos:

 

A poniżej, też z Evory, kto mi powie, o co tu chodzi?:



17 sierpnia, 2020

Ossów 1920

 08 sierpnia 2020, sobota. Pojechałem z Radości do Ossowa na rowerze. Chciałem zobaczyć, co nam tam przypomina bitwę sprzed 100 lat. Przy okazji przejechałem się budowaną obwodnicą do skrzyżowania z szosą lubelską, okazało się, że szosa lubelska też jest przebudowywana, zrobiłem kilka nadmiarowych pętli, ale w końcu dotarłem do Sulejówka (tak się jedzie do Ossowa z Radości). Przywitał mnie Dziadek z szablą i córkami:

oraz informacja, jak lubiany był Sulejówek przez polityków II Rzeczypospolitej:

A na zapleczu tego miłego skwerku Muzeum Piłsudskiego w budowie:

To na pewno dobry wstęp do wspominania Bitwy Warszawskiej...

Do Ossowa wjeżdżałem od strony wschodniej, czyli od wsi Leśniakowizna, czyli z kierunku, na którym atakowali bolszewicy 14 sierpnia 1920. Pierwsza linia polskiej obrony przebiegająca przez Majdan i Leśniakowiznę została o świcie przełamana i bolszewicy w pogoni za Polakami zajęli wschodni kraniec Ossowa, gdzie miała być (raczej teoretyczna) druga linia obrony. W tym momencie do Ossowa dotarły dwie kompanie 236 Ochotniczego Pułku Piechoty i natychmiast otrzymały rozkaz kontrataku tyralierami po obu stronach drogi (te wsie to typowe ulicówki). Atak jednej z kompanii załamał się w ogniu rosyjskiego ckm-u, natomiast druga, prowadzona przez ppor. Mieczysława Słowikowskiego i kapelana oddziału ks. Ignacego Skorupkę, doszła do wschodniego końca Ossowa. Por. Słowikowski wspominał, że ksiądz szedł/biegł obok niego z krzyżem w ręku i w pewnym momencie upadł, tak jakby się potknął. Tyraliera poszła dalej (potem nastąpił skuteczny kontratak Rosjan) i dopiero po bitwie stwierdzono brak księdza. Odnaleziono go tam, gdzie wskazał dowódca; ks. Skorupka zginął od postrzału w głowę. Jego tułów i ręka z krzyżem były przebite bagnetem, zniknęły buty i zegarek. Tak więc pierwszą pamiątką Bitwy Warszawskiej na mojej trasie jest pomnik postawiony księdzu Skorupce przy drodze (obecnie przebudowywanej, wieś się rozrosła i pomnik znajduje się gdzieś w jej środku) w pobliżu nieistniejącego już domu, do którego przeniesiono jego ciało:



(stopień majora i Virtuti Militari ks. Skorupka dostał po śmierci) Zaraz obok długa aleja wyprowadza poza domy do krzyża na miejscu śmierci księdza:



W alei plansze z historią życia i śmierci ks. Skorupki:

Ksiądz Skorupka (w kapeluszu) z żołnierzami (ta kompania była sformowana z harcerzy i gimnazjalistów):

Jadę dalej na zachód. Tutaj, na rozstaju dróg, układano ciała poległych:



Jadę z kolei boczną drogą na cmentarz za potokiem, obecnie w lesie (w 1920 roku okolice Ossowa to były pola i łąki, jedynym schronieniem przed ostrzałem były zabudowania wioski):

Widać ścianę ołtarzową kaplicy, a na wprost wejścia płytę cmentarną:


A to chyba zbiorowe mogiły po obu stronach płyty (tak jakby w przebudowie?):


Trzy z tych grobów mają tabliczki z datą 15 sierpnia a na nich nazwiska, których nie ma na płycie głównej - czy byli to ranni z 14 sierpnia, którzy zmarli po bitwie, jeszcze w Ossowie, czy polegli w kolejnych walkach? :

 

Na ścianie kaplicy znajduje się obraz (fresk?), zasłaniany przez główną tablicę cmentarną tak, że go nie widać od wejścia na cmentarz, trzeba obejść tablicę:

Wysoko na niebie, nad głowami idących do ataku, postać Matki Boskiej. No właśnie. Obok cmentarza stoi figura Matki Boskiej Zwycięskiej:

 

No właśnie... Według relacji bolszewików walczących w Ossowie, nad Polakami zobaczyli oni Matkę Boską. Tak mówili wycofujący się żołnierze, podobno przerażeni, gospodarzom wiosek na tyłach (bolszewickiego) frontu, jeńcy w obozach, ranni w szpitalach. Drugie objawienie Matki Boskiej miało miejsce w okolicach Radzymina nad ranem 15 sierpnia. Znowu widzieli ją tylko bolszewicy. Nie mieli wątpliwości, kogo widzieli - w prawosławiu ikona przedstawiająca Matkę Boską osłaniającą grupę ludzi jest bardzo popularna. Ale czy można wierzyć bolszewikom? Informacja o objawieniach poszła w lud i pozostała tam, jak świadczy też obraz na ścianie kaplicy, ale czynniki oficjalne milczały i milczą. O ile wiem, nie przeprowadzono żadnego oficjalnego postępowania w tej sprawie. A już w 1652 roku, kilka lat przed ślubami Jana Kazimierza, Rada Miejska Warszawy obwołała Matkę Boską Patronką Stolicy i Strażniczką Polski, czcząc ją jako taką w obrazie Matki Boskiej Łaskawej, znajdującym się obecnie w kościele jezuitów przy katedrze warszawskiej (był to skutek zatrzymania się epidemii cholery u wrót Warszawy po oddaniu miasta w opiekę Matce Bożej Łaskawej). Na szczęście powstały i ciągle powstają kolejne wota dziękczynne - Polacy są wdzięczni.

Kaplica od strony wejścia:

Po drugiej stronie wejścia popiersie JPII. Kaplica była zamknięta, więc tylko spojrzenie przez szybkę:

 

Wokół cmentarza i kaplicy znajduje się duży, ogrodzony teren, na którym stoi kilka ciekawych pomników. Przy wejściu na cmentarz nowy pomnik generała Hallera, dowodzącego środkowym (tym właśnie) odcinkiem frontu i głównodowodzącego Armii Ochotniczej:




 

Ucieszył mnie ten pomnik, bo mój dziadek był Hallerczykiem, żołnierzem Błękitnej Armii, biorącej nazwę od koloru mundurów a sformowanej na zachodzie Europy. A było to tak: dziadek jak tylko mógł opóźniał wcielenie do austriackiej armii, ale w końcu go wzięli i wysłali na front włoski. Dziadek postarał się, żeby teraz to Włosi wzięli go jak najszybciej do niewoli. Co nastąpiło, ale Włosi za nic nie chcieli uwierzyć, ze marzeniem dziadka było walczyć z Austriakami i trzymali go w obozie jenieckim, aż ogłoszono zaciąg do armii Hallera. Dziadek wrócił z armią do Polski, a w 1920 roku szykował się (był dowódcą kompanii) do obrony Lwowa przed zbliżającymi się oddziałami Czerwonej Armii ze słynną Konną Armią (po prostu kawalerią) Budionnego. Budionny jednak ostatecznie skręcił na Warszawę, ale jak wiadomo spóźnił się na Bitwę Warszawską i zawrócił. To spóźnienie zawdzięczamy Stalinowi, który hołubił pomysł marszu przez Lwów na Budapeszt i Rzym. Głównodowodzący wyprawą Armii Czerwonej na Europę, Michaił Tuchaczewski, oskarżał Stalina o odpowiedzialność za klęskę pod Warszawą, a Stalin oskarżał Tuchaczewskiego o nieudolność. Nietrudno się domyśleć, że ani Tuchaczewski ani nikt z tych, którzy go poparli w tym sporze, nie dożył II wojny światowej.

Stalin zemścił się też na tych, którzy pobili Rosjan pod Warszawą:

Jak wskazuje dopisek na dole tablicy, sprawa miała ciąg dalszy (już bez Stalina) i na terenie Sanktuarium Ossowskiego powstaje aleja upamiętniająca tych, którzy zginęli pod Smoleńskiem w 2010 roku: 


Kilka postaci z bliska:

Ksiądz Rumianek to też moje osobiste wspomnienie, bo uczył mnie teologii, kiedy jeszcze nawet pomysłu utworzenia UKSW nie było na świecie. Jego szczątki (dosłownie) spoczywają jako jedyny pochówek pod Pomnikiem Smoleńskim na Powązkach Wojskowych - przy okazji każdej wizyty stawiam tam znicz. A zaraz przy wzgórzu cmentarnym prace budowlane, będziemy mieli jeszcze jedno muzeum:

 

Wracałem początkowo tą samą drogą z Ossowa na Leśniakowiznę, Okuniew i Sulejówek, ale potem szosą do Nowej Miłosnej i już lasem do Radości. Zajęło mi to dwie godziny, na świeżo i znając drogę można tę trasę zrobić w 1.5 godziny. Przed Okuniewem, gdzie droga przebija się przez pas wydm, zoczyłem kątem oka krzyż i zahamowałem zbyt gwałtownie, o mało się nie wywracając, bo koło spadło mi z asfaltu na niskie pobocze. Ale było warto się zatrzymać, chociaż krzyż nie wyglądał imponująco:

a krucyfiks był mocno stylizowany (chyba to nie jest oryginalna wersja):

Żadnego opisu, ale był kod, z którym jakoś sobie poradziłem, korzystając z ledwo pamiętanych wskazówek przyjaciół. Okazało się, że krzyż stoi na miejscu kapliczki upamiętniającej walki w 1920 roku. Wzdłuż wydm przebiegała linia polskiej obrony też będąca częścią Przedpola Warszawy. Walczyły tu 21 i 36 pułki piechoty od 12 do 15 sierpnia. Do przełamania frontu na tym odcinku nie doszło. Szczególnie wsławił się 14 batalion saperów, posłany do zbudowania 2.5 km odcinka okopów na terenie jeszcze nie obsadzonym przez Polaków. 13 sierpnia saperzy zostali nieoczekiwanie zaatakowani przez silne oddziały rosyjskie. Chłopcy rzucili łopaty, złapali za karabiny poustawiane przepisowo w kozły i nie cofnęli się ani o krok przez dwie godziny, kiedy to nadeszła pomoc oddziałów regularnej piechoty. Batalion został odznaczony orderem Virtuti Militari. 

A że to akurat Świętego Jacka (Odrowąża) wypada, więc z kościoła św. Jacka w Warszawie, jak najbardziej w temacie, figura Matki Boskiej Zwycięskiej z Tarnopola (lub jej kopia; przypuszczam, że dominikanie mieli tam klasztor):

Ikonograficznie ważne są złamane strzały Gniewu Bożego (pierwotnie chodziło o zarazę) trzymane w rękach przez Matkę Boską.