25 lutego, 2021

Korona Tatr 2: Grań Gerlacha. Bonus: Staroleśny Szczyt

08 sierpnia 2011. Piękna graniówka od Polskiego Grzebienia do Małego Gerlacha, tzw. Droga Martina. Tego akurat dnia góry w chmurach, czasem jest jaśniej, czasem ciemniej, ale widoków nie ma. Na szczycie Gerlachu pamiątkowe zdjęcie z przewodnikiem przy niewysokim krzyżu:

Na Gerlachu bywałem wielokrotnie, przez Wielicką Próbę, przez Batyżowiecką Próbę, Walowym Żlebem, w rożnych kombinacjach wejście - zejście. Ścieżka wzdłuż grani prowadzi po zachodniej stronie i omija co większe turnie, więc zrobienie całej grani było ciekawe i dawało dobrą okazję spędzenia czasu na tatrzańskich szczytach. 

Do Śląskiego Domu w Dolinie Wielickiej podjechaliśmy samochodem mojego przewodnika, potem wczesno-poranny marsz szlakiem na Polski Grzebień, ale schodzimy ze ścieżki i podchodzimy na  przełęcz między Wielickim a Litworowym lub między Litworowym a Zadnim Gerlachem (bij zabij nie pamiętam, na tej wysokości nie było już zresztą dobrej widoczności); tu zaczyna się nasza wspinaczka w chmurach. Ani widoków, ani przepaści, a szkoda. Tą samą trasą idzie dwójka młodych Polaków, też ze słowackim przewodnikiem, to ktoś z nich robi nam zdjęcie na szczycie o 10:32. Potem znikają, ich celem był chyba szczyt Gerlachu a nie przejście całej grani. A został jeszcze niezły kawałek, bo kolejne zdjęcie z Wielickiej Próby zrobiłem o 14:06. Potem zeszliśmy do schroniska, knajpy i samochodu. 

Po południu rozpogodziło się i mogłem pstryknąć z Wielickiej Próby kilka zdjęć na wschodnie otoczenie Doliny Wielickiej, a w szczególności na Staroleśny Szczyt:

To najwyższa góra, nieco w głębi. Ma kształt ... brodawki, jak twierdzi wielu. Jej słowacka nazwa to Bradawica, i do tego kształtu nawiązują też nazwy niemiecka i węgierska. To był mój cel na następny rok, a dlaczego, opowiem.

07 lipca 2012. Grań od małej Wysokiej do Staroleśnego Szczytu (część tzw. Drogi Tetmajera). Pogoda była dobra, zacznę więc od zdjęcia Gerlachu i pozostałych turni w jego grani wysokich na 2600+ m npm:

Cała grań Gerlachu. Na wprost szeroka Przełęcz Tetmajera (2590 m npm). Na prawo od niej Zadni Gerlach (2616 m) - to punkt zwornikowy w głównej grani Tatr, od którego odgałęzia się boczna grań z najwyższym szczytem Tatr Gerlachem (2655 m, też najwyższy szczyt Karpat), zaraz na lewo od Przełęczy Tetmajera. Dalszego ciągu głównej grani na zachód od Zadniego Gerlachu już nie widać, tylko na samym prawym brzegu zdjęcia pokazuje się Wysoka. Na prawo od Zadniego Gerlachu (czyli w głównej grani Tatr) mamy jeszcze dwa wierzchołki powyżej 2600: Lawinowy Szczyt (2606 m) i Gerlachowska Kopa (2600 m), dalej na lewo grań zaczyna opadać do Litworowej Przełęczy i Litworowego Szczytu. 

Plaska grań (Wielkiego) Gerlachu jest oddzielona z lewej strony małą przełączką od Pośredniego Gerlachu (2642 m, to ten z charakterystyczną trójkątną ścianą, nie mylić z niżej i bardziej w lewo położoną wybitną, też trójkątną, ścianą Ponad Kocioł Turni), nieco dalej w lewo znajduje się Mały Gerlach (2601 m), a jeszcze bardziej w lewo grań zaczyna szybko opadać. Mamy więc na tym zdjęciu sześć z dziesięciu wierzchołków Korony Tatr 2600+.

Zbliżenie na grań Wielkiego Gerlachu z prawie płaską granią i Pośredni Gerlach po lewej stronie:

oraz na Zadni Gerlach po lewej, a po płaskim odcinku grani z jego prawej strony - Lawinowy Szczyt i Kopę Gerlachowską:

Zadni Gerlach był do rozbiorów najwyższym szczytem Polski, a w niesławnym czasie 1938 - 1939 był drugim co do wysokości szczytem Polski. Najwyższym naszym (?) szczytem w tym krótkim okresie był Lodowy. 

Popatrzmy teraz na wschód, na pozostałą piątkę Korony 2600+ (relacja z wejść w Lodowy, Durny, Łomnica):

W dole górne pietra Doliny Staroleśnej a na tle nieba w środku zdjęcia Łomnica (po prawej)) i Durny, a po lewej Lodowy i Lodowa Kopa. nieco bliżej ciemna Pośrednia Grań oddzielająca Dolinę Staroleśną od Doliny Pięciu Stawów Spiskich, w zbliżeniu na Durny i Łomnicę:

Po lewej stronie, na tle nieba, znacznie niższe Baranie Rogi - punkt zwornikowy dla bocznej grani Durnego i Łomnicy. Na zdjęciu poniżej Lodowy (po lewej) i Lodowa Kopa, a nieco w głębi po prawej stronie Baranie Rogi :

Wycieczka na Staroleśny Szczyt rozpoczęła się, podobnie jak na Gerlach, o świcie przy Śląskim Domu w Dolinie Wielickiej (wychodzimy ok. 3:30). Podejście doliną na Polski Grzebień:



Słońce na wschodnich zboczach Gerlacha i cień grani Staroleśnego Szczytu z jego charakterystycznymi "rogami": 

Z Polskiego Grzebienia podejście na Małą Wysoką (2429 m) - punkt zwornikowy dla bocznej grani Staroleśnego i Sławkowskiego:

Ten szczyt z rogami to Staroleśny (2489 m), w głębi Sławkowski (2453 m), a od Staroleśnego oddzielają nas dwie turnie: Baniasta i Zwalista. Widok na Staroleśną Grań z Durnego:

Grań od Małej Wysokiej (na lewo od przełęczy Rohatka) do Staroleśnego Szczytu (na tym zdjęciu nie widać jego charakterystycznych "rogów") można wypatrzeć na tle Gerlachu za rozległą Doliną Staroleśną; na pierwszym planie mamy kawałek ramienia Kopy Lodowej (nasza droga podejściowa na Lodowy), nieco głębiej Mały Lodowy (po prawej stronie) a obok, pośrodku, Czerwona Ławka.

Sam Staroleśny Szczyt składa się z czterech turni ustawionych w czworokąt, to właśnie ta ciekawostka ściągnęła mnie tutaj. Zwykle, będąc już na lub pod szczytem, pod  można sfotografować jednocześnie tylko dwie, co najwyżej trzy, z nich:


Na szczycie jesteśmy około ósmej. Mój przewodnik w akcji (co raz robił jakieś pomiary, brał azymuty - twierdził, że coś im się nie zgadza w topografii, ale nie wyjaśnił mi, o co dokładnie chodzi):

Jeszcze kilka ciekawych zdjęć:

Tego widoku nie potrafię zidentyfikować, prawdopodobnie na horyzoncie widać okolice Grani Baszt nad Doliną Mięguszowiecką, chociaż fragmentami przypominają mi się Mięguszowieckie Szczyty, których za nic nie mogłem w takim ujęciu złapać z Polskiego Grzebienia. Poniżej coś już lepiej znanego:

Od prawej: Niżne Rysy, Rysy z dobrze rozróżnionymi polskim i słowackim wierzchołkami, Przełęcz Waga, Ciężki Szczyt, dwuwierzchołkowa Wysoka i Ganek. Te dwa zdjęcia z Polskiego Grzebienia były zrobione około 05:30.

I już schodzimy ze Staroleśnego Szczytu, w dole widać Śląski Dom, jest 10:36:


10 lutego, 2021

Gra w "Zima Odzyskana"

10 lutego 2021. Jeszcze raz sypnęło; wystarczy na biegówki, przynajmniej na trochę. Używam nart dosyć systematycznie od poniedziałku w porze lunchu (już trzy dni w tej odsłonie), co oznacza dla mnie kończenie o zmierzchu.

Zima bawi się z nami, ale nie ustępuje. Zapowiadane dalsze opady śniegu zamieniły się w prószenie śniegu, temperatury w dzień komfortowe: minus cztery - pięć. Śnieg się trzyma, chociaż tam gdzie śniegu mało a ludzi dużo jest już przemieszany z piaskiem. Na szerokich drogach w lesie funkcjonuje na poboczu ślad narciarski, śnieg już trochę się uleżał i trzyma kijki, można więc trochę podbiec. Ale ja i tak raczej człapię niż biegnę, co nie przeszkadza, że dzisiaj odwaliłem orła na małej górce z lodem do zjeżdżania dla dzieci i rodzicami obstawiającymi pobocza, i musiałem wyhamować nosem. Aż się zdziwiłem, że mam całą głowę.

Nowych zdjęć niedużo; las po trzecim opadzie śniegu tej zimy:


Pomnik na miejscu straceń (pokazany już wcześniej), tym razem z chorągiewką szkoły, która się tym miejscem opiekuje. Nie wiem czy to zaskakujące, ale Batalion AK Parasol (do zadań specjalnych, wśród jego akcji był też zamach na Kutscherę) miał na swojej odznace... parasol:

I dwie impresje zimowe (bez zdejmowania biegówek :) ):


18 lutego, po sporym opadzie śniegu poprzedniego dnia i w nocy, o poranku:


Padało bez wiatru, ładnie wszystko obsypało. Zdjęcia z leśnego ogrodu w Radości...


06 lutego, 2021

Przerwa na zimę

03 lutego 2021. Dla samej przyjemności pisania, oglądania i wspominania śniegu i posuwu narty biegowej, kilka impresji z biegania po Lesie Kabackim:


Tej zimowej przerwy w ogólnym ociepleniu nie było w okolicach Warszawy dużo, jak na razie dwie kilkudniowe odsłony. I śniegu było ledwo ledwo na dobre bieganie. Nie tylko lata są u nas ostatnio suche, ale i pozostałe pory roku. Deszczowych dni jest niewiele, a i to rzadko leje. Dokładnie tak samo jest ze śniegiem, który w dodatku po 3 - 4 dniach (najwyżej) błyskawicznie znika. Pierwsze moje wyjście na narty miało miejsce w pochmurny dzień:




Zawalone drzewami ścieżki nie są tak wyślizgane przez buciarzy i lepiej się po nich biega niż po drogach, ale nie zawsze można się rozpędzić :). 

Uwieczniłem mój sprzęt, powoli dobiega 30 lat i staje się obiektem muzealnym. Nie jestem pewien czy w ogóle są jeszcze w sklepach takie wiązania i pasujące do nich buty:

Drugi spacer narciarski, już w czasie drugiej odsłony zimy, odbył się w pogodny dzień; rozwidlenie ścieżek (wybieram zwykle mniej wydeptaną:

Skraj lasu:


Na głównych drogach wcale nie jest pusto, chociaż to poniedziałek, dzień roboczy:

Przy jednej z nich grób nieznanego żołnierza AK:

Normalnie biegam na nartach w nocy, po powrocie z pracy - zawsze pali się tu znicz (palił się też, kiedy robiłem zdjęcie, ale w nocy widać go z daleka). To nie wszystkie pamiątki z wojennych czasów, często mijam miejsce straceń, zawsze zadbane, teraz akurat malowniczo zaprane śniegiem:

Ukryte w głębi lasu, przy jednej z "zawalonych" ścieżek. Oboma tymi miejscami opiekuje się młodzież ze społecznego liceum im. Batalionu AK Parasol. Dzielnej młodzieży dedykuję orzełka, którego ktoś zrobił na śniegu pod moim oknem. Kiedy śnieg zaczął topnieć, orzełek ujawnił się w pełnej krasie: