11-12 listopada 2024. Jadąc przez pustynię do Walvis Bay spotykamy pierwszych amatorów pustyni. Antylopa Oryx:
Strusie:
Drzewo kołczanowe rozrasta się tworząc podwójne rozgałęzienia:
Pień ma dobre własności izolacji cieplnej i jest używany przez Buszmenów jako lodówka:
Z liści natomiast wytwarzają kołczany na zatrute strzały do łuków (stąd nazwa drzewa):
W Walvis Bay zatrzymujemy się na dwie noce. Jedyny naturalny port na namibijskim wybrzeżu, chroniony przez mierzeję, zajęli Anglicy, kiedy tylko zorientowali się, że Niemcy kombinują ze swoją kolonią na tych terenach. Wcześniej Walvis Bay był dużym portem wielorybniczym. Port (nie obsługujący niemieckich statków) i miejscowość (obecnie ok. 100 000 mieszkańców) pozostał brytyjski do 1994 roku, czyli jeszcze cztery lata po uzyskaniu przez Namibię niepodległości.
Przed południem płyniemy w rejs po zatoce z wyjściem na ocean. Obserwujemy pelikany:
foki, które też gościmy na pokładzie:
delfiny (nie mam zdjęcia) i wieloryby (których mam tylko mało efektowne ujęcia, a pokazywały też pięknie płetwę tylną wysoko nad wodą, nurkując pionowo w dół):
No i farma ostryg (podobno osiągają tu rekordowe szybkości wzrostu), akurat czyszczenie klatek:
Ciekawe formy przestrzenne wymyślane przez człowieka, akurat stojące na redzie portu:
Platforma wiertnicza (niedawno odkryto olbrzymie złoże ropy w szelfie kontynentalnym Namibii, koncesję na poszukiwania i wydobycie mają Chińczycy):
Na zakończenie rejsu podpływamy do foczej kolonii na mierzei:
Po południu wycieczka fakultatywna jeepami na olbrzymie nadmorskie (żółte) wydmy, ale nie korzystam i odpoczywam.