18 listopada, 2024

Rośliny, zwierzaki i ptaki Pustyni Namib i Zatoki Wielorybiej

11-12 listopada 2024. Jadąc przez pustynię do Walvis Bay spotykamy pierwszych amatorów pustyni. Antylopa Oryx:



Strusie:


Drzewo kołczanowe rozrasta się tworząc podwójne rozgałęzienia:


Pień ma dobre własności izolacji cieplnej i jest używany przez Buszmenów jako lodówka:

 

Z liści natomiast wytwarzają kołczany na zatrute strzały do łuków (stąd nazwa drzewa):

 

W Walvis Bay zatrzymujemy się na dwie noce. Jedyny naturalny port na namibijskim wybrzeżu, chroniony przez mierzeję, zajęli Anglicy, kiedy tylko zorientowali się, że Niemcy kombinują ze swoją kolonią na tych terenach. Wcześniej Walvis Bay był dużym portem wielorybniczym. Port (nie obsługujący niemieckich statków) i miejscowość (obecnie ok. 100 000 mieszkańców) pozostał brytyjski do 1994 roku, czyli jeszcze cztery lata po uzyskaniu przez Namibię niepodległości. 

Przed południem płyniemy w rejs po zatoce z wyjściem na ocean. Obserwujemy pelikany:

foki, które też gościmy na pokładzie:



delfiny (nie mam zdjęcia) i wieloryby (których mam tylko mało efektowne ujęcia, a pokazywały też pięknie płetwę tylną wysoko nad wodą, nurkując pionowo w dół):

No i farma ostryg (podobno osiągają tu rekordowe szybkości wzrostu), akurat czyszczenie klatek:

Ciekawe formy przestrzenne wymyślane przez człowieka, akurat stojące na redzie portu:





Platforma wiertnicza (niedawno odkryto olbrzymie złoże ropy w szelfie kontynentalnym Namibii, koncesję na poszukiwania i wydobycie mają Chińczycy):

Na zakończenie rejsu podpływamy do foczej kolonii na mierzei:


Po południu wycieczka fakultatywna jeepami na olbrzymie nadmorskie (żółte) wydmy, ale nie korzystam i odpoczywam.

Petroglify w Twyfelfontein

14 listopada 2024. Dzień zaczynamy od wizyty w Twyfelfontein (czyli Zwodniczym Źródle, z afrykanerskiego), znanego z dużego (ok. 2500 sztuk, podobno jeden z największych w Afryce) zbioru petroglifów, z których najstarsze mają mieć ok. 6000 lat i być dziełem łowców - zbieraczy z plemienia San. Wpisany na listę UNESCO. Dużo zwierząt (też morskich i takich, których obecnie się w tej okolicy nie spotyka - jest przypuszczenie, że kiedyś źródło było bardziej spolegliwe i gromadziło się tu wiele zwierząt. Rysunki są wykonane na idealnie płaskich powierzchniach brył czerwonego piaskowca:






Tablica powyżej mogła służyć jako pomoc naukowa dla młodych łowców pokazując im tropy kopyt różnych zwierząt. Inna, poniżej, mogła być mapą - kropki oznaczają miejsca z wodą, jeżeli są obwiedzione kółkiem - woda jest tam na stałe:


I jeszcze więcej zwierząt, zdarzają się też postacie ludzi:














Można odnaleźć strusia z czterema głowami (tak jakby w ruchu), lwa morskiego, a na przedostatnim zdjęciu słynnego lwa z bardzo długim ogonem zakończonym ludzką dłonią (przemiana szamańska?).

Tak wygląda ta okolica - olbrzymie spiętrzenie wielkich piaskowcowych bloków; miejscami pobudowano pomosty, żeby można było obejrzeć powierzchnie z petroglifami:








Pozostały jeszcze ruiny zabudowań farmy, której właściciel nadał jej nazwę. Nie mógł polegać na pobliskim źródle, więc hodował karakuły potrafiące obyć się dłuższy czas bez wody i podobno lubiące takie trudne warunki. Farma funkcjonowała od lat czterdziestych do sześćdziesiątych 20-tego wieku: 


Z tyłu ruin domu, po prawej na zboczu, można dojrzeć zadaszenie, to tam znajduje się słynne źródło. Obecnie wody starcza podobno tylko dla ptaków i pawianów.

Petroglify z Twyfelfontein to był mój numer jeden w Namibii, one właśnie skłoniły mnie do przyjazdu tutaj. Dlatego też, przechodząc do porządku dziennego nad chronologią wycieczki, piszę o nich teraz, siedząc w lobby hotelu w Windhoek i oczekując wyjazdu na lotnisko.

Zdjęcia nie są dobrej jakości, ale oświetlenie było niekorzystne, poza tym zapomniałem mojego ulubionego aparatu, który miał między innymi wizjer, a fotografowanie tylko z ekranem w słońcu niekiedy jest prawie niemożliwe.