12 listopada, 2018

11 listopada

Warszawa, 11 listopada 2018. Widziałem ten pochód kiedyś w telewizji, rzeka biało-czerwonych flag zrobiła na mnie duże wrażenie. Postanowiłem też się na niego wybrać w tym roku, zwłaszcza, że to sto lat po zaborach, a i sam mały paluszek do tej niepodległości przyłożyłem.
Już w metrze w to niedzielne popołudnie tłok jak w zwykły dzień o ósmej rano. Ze stacji wyjść można tylko na stronę przeciwną miejscu zbiórki, ludzi wszędzie pełno, niczego nie słychać, do centrum wydarzeń trudno się dopchać. No i wszędzie flagi:
Waiting for the march
W końcu, długo po odśpiewaniu hymnu, tłum wokół mnie powoli ruszył. Małe grupy młodych ludzi wznoszą okrzyki znane ze stadionów. "Bohaterom cześć i chwała" i "Bóg, honor, ojczyzna", są one natychmiast podejmowane przez wszystkich. Z pewną rezerwą spotyka się "Czerwoną hołotę raz sierpem raz młotem", choć nie jest pozbawione swoistego humoru pojawiającego się w okupacyjnych piosenkach na temat Hitlera. No i oczywiście stadionowe "Biało-czerwone barwy niezwyciężone".
Idę z pochodem tylko do mostu, gdzie tempo znacznie spada, bo trasa ulega znacznemu zwężeniu. Przy Rondzie Dmowskiego i w Alejach Jerozolimskich:
Let us walk
Jeden incydent jest wart zanotowania. Naprzeciwko dawnego domu partii stoi pikieta oddzielona od marszu potrójnym szpalerem, Na brzegu chodnika wolontariusze w pomarańczowych kamizelkach. Odsunięci od nich do tyłu na szerokość chodnika komandosi (?) w czerwonych beretach, bez broni. Za nimi szeroki, wznoszący się do góry trawnik, porośnięty częściowo krzewami. Nad trawnikiem szpaler policjantów w czarnych mundurach i białych kaskach, z tarczami i prawdopodobnie resztą ekwipunku na podobne okazje. Wyglądają wspaniale. Z nad policjantów wystaje jakiś transparent, na którym udało mi się odczytać tylko jedno słowo "konstytucja". To chyba ta słynna pikieta. Dojście do niej zablokowano też z boku, jak potem stwierdziłem wycofując się od mostu. Na widok pikiety młodzież w pochodzie znowu zatęskniła za sierpem i młotem, ale po chwili wszyscy zaczęli śpiewać "Jeszcze Polska nie zginęła póki my żyjemy". Zupełnie mnie zatkało. Spontaniczna reakcja na dobrze znane z historii skutki sprowadzania obcych do rozstrzygania polskich sporów?
W sumie, dobrze było pobyć z tymi, którzy cieszą się z niepodległości Polski.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz