06 lutego, 2021

Przerwa na zimę

03 lutego 2021. Dla samej przyjemności pisania, oglądania i wspominania śniegu i posuwu narty biegowej, kilka impresji z biegania po Lesie Kabackim:


Tej zimowej przerwy w ogólnym ociepleniu nie było w okolicach Warszawy dużo, jak na razie dwie kilkudniowe odsłony. I śniegu było ledwo ledwo na dobre bieganie. Nie tylko lata są u nas ostatnio suche, ale i pozostałe pory roku. Deszczowych dni jest niewiele, a i to rzadko leje. Dokładnie tak samo jest ze śniegiem, który w dodatku po 3 - 4 dniach (najwyżej) błyskawicznie znika. Pierwsze moje wyjście na narty miało miejsce w pochmurny dzień:




Zawalone drzewami ścieżki nie są tak wyślizgane przez buciarzy i lepiej się po nich biega niż po drogach, ale nie zawsze można się rozpędzić :). 

Uwieczniłem mój sprzęt, powoli dobiega 30 lat i staje się obiektem muzealnym. Nie jestem pewien czy w ogóle są jeszcze w sklepach takie wiązania i pasujące do nich buty:

Drugi spacer narciarski, już w czasie drugiej odsłony zimy, odbył się w pogodny dzień; rozwidlenie ścieżek (wybieram zwykle mniej wydeptaną:

Skraj lasu:


Na głównych drogach wcale nie jest pusto, chociaż to poniedziałek, dzień roboczy:

Przy jednej z nich grób nieznanego żołnierza AK:

Normalnie biegam na nartach w nocy, po powrocie z pracy - zawsze pali się tu znicz (palił się też, kiedy robiłem zdjęcie, ale w nocy widać go z daleka). To nie wszystkie pamiątki z wojennych czasów, często mijam miejsce straceń, zawsze zadbane, teraz akurat malowniczo zaprane śniegiem:

Ukryte w głębi lasu, przy jednej z "zawalonych" ścieżek. Oboma tymi miejscami opiekuje się młodzież ze społecznego liceum im. Batalionu AK Parasol. Dzielnej młodzieży dedykuję orzełka, którego ktoś zrobił na śniegu pod moim oknem. Kiedy śnieg zaczął topnieć, orzełek ujawnił się w pełnej krasie:

 

5 komentarzy:

  1. Miło powspominać niegdysiejsze śniegi... Aktualnie jakby przymarzło i gdzie nie popatrzeć - lodowa tafla, nieraz skrzętnie pogruchotana przez spacerowiczów. W Łazienkach nawet wywieszki z napisem: Prosimy nie wchodzić na lód (kiedyś sam wchodziłem), ale na Agrykoli już łyżwiarki na Kanale. Ale bez puchowego śniegu trenu, to już nie to...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, po śniegu została woda, jeszcze trochę popadał deszcz. i utworzyły się olbrzymie kałuże, które zamarzły. Przechodząc przez Pole Mokotowskie zastanawiałem się, czy nie przyjechać tu z łyżwami, tak pokuśne były te olbrzymie tafle lodu (było to w piątek, może potem weekendowi buciarze też je pogruchotali jak w Łazienkach). Obawiam się jednak, że cienki lód na stałym podłożu może kruszeć pod łyżwą i... bęc. Kiedyś trzeba będzie to sprawdzić. Ale znowu ma padać śnieg i to już dzizisaj w nocy. Zobaczymy.

      Usuń
  2. No i napadało. Wybrałem się pod wieczór na krótki rekonesans, ale zrobiłem ostatecznie swoją standardową turkę - odwiedziłem Wydmę Wdowę. Ociepliło się trochę - tylko -8 C, śnieg lekko prószył, a wiatru w lesie praktycznie nie było.
    Śnieg jest sypki, buty go tylko mieszają, więc narta nawet na chodzonych drogach musi rzeźbić swój ślad. Ziemia jest tak zmarznięta, że ostrza kijków ślizgają się po niej, a śniegu jest za mało żeby podtrzymać kijek przy próbie odbicia się. Trzeba ciągnąć na nogach. Narciarze nie zawiedli, buciarzy też trochę było.
    Zima zapowiada trochę dłuższą przerwę, zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lód pogruchotany, ale w Morysinku, jako buciarz sam nieco gruchotałem tafle na drodze. Myslę, że jeszcze kilka dni mrozu i będzie można jeździć na łyżwach na stawach wilanowskich (jak kto umie) i jak kiedyś bywało.

      Usuń
    2. Tez lubię gruchotać... Mróz i brak wiatru spowodują zamarznięcie wielu jezior i stawów. Lód musi mieć przynajmniej 6 cm grubości, żeby mógł wejść na niego człowiek. A wypadki załamania lodu niestety często kończą się fatalnie. Warto uważać, chyba że lód jest już dobrze "przejeżdżony".

      Usuń