10 lutego, 2021

Gra w "Zima Odzyskana"

10 lutego 2021. Jeszcze raz sypnęło; wystarczy na biegówki, przynajmniej na trochę. Używam nart dosyć systematycznie od poniedziałku w porze lunchu (już trzy dni w tej odsłonie), co oznacza dla mnie kończenie o zmierzchu.

Zima bawi się z nami, ale nie ustępuje. Zapowiadane dalsze opady śniegu zamieniły się w prószenie śniegu, temperatury w dzień komfortowe: minus cztery - pięć. Śnieg się trzyma, chociaż tam gdzie śniegu mało a ludzi dużo jest już przemieszany z piaskiem. Na szerokich drogach w lesie funkcjonuje na poboczu ślad narciarski, śnieg już trochę się uleżał i trzyma kijki, można więc trochę podbiec. Ale ja i tak raczej człapię niż biegnę, co nie przeszkadza, że dzisiaj odwaliłem orła na małej górce z lodem do zjeżdżania dla dzieci i rodzicami obstawiającymi pobocza, i musiałem wyhamować nosem. Aż się zdziwiłem, że mam całą głowę.

Nowych zdjęć niedużo; las po trzecim opadzie śniegu tej zimy:


Pomnik na miejscu straceń (pokazany już wcześniej), tym razem z chorągiewką szkoły, która się tym miejscem opiekuje. Nie wiem czy to zaskakujące, ale Batalion AK Parasol (do zadań specjalnych, wśród jego akcji był też zamach na Kutscherę) miał na swojej odznace... parasol:

I dwie impresje zimowe (bez zdejmowania biegówek :) ):


18 lutego, po sporym opadzie śniegu poprzedniego dnia i w nocy, o poranku:


Padało bez wiatru, ładnie wszystko obsypało. Zdjęcia z leśnego ogrodu w Radości...


3 komentarze:

  1. 11 lutego. Dzisiaj też biegałem. Temperatura w porze lunchu minus dziewięć - czuć już chłód, zwłaszcza, jeżeli trzeba zdjąć rękawiczki. Ślady narciarskie utrzymują się, można pobiegać klasycznym, ale niektórzy najwyraźniej lubią iść śladem narciarskim pomimo szerokiej ścieżki obok.
    Widziałem w tych dniach ambitną, mocno zgrzaną mamę pchającą przez śnieg olbrzymi wózek z dzieckiem. Widziałem mamę udającą, że ciągnie na lince wózek pchany od tyłu przez tatę. I widziałem wózek przeniesiony na płozy i ciągnięty przez tatę w specjalnej uprzęży zasuwającego na biegówkach; mama, też na biegówkach, asekurowała dziecko z boku.
    Moja komórka rozładowuje się w niskiej temperaturze jak piorun, będę jednak musiał przeprosić się z aparatem fotograficznym.
    Zrobiłem nieco krótszą trasę niż zwykle - moje zastałe mięśnie odczuwają jednak skutki codziennego wysiłku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A my niedawno, bo 16 i nie w Kabatach, tylko na Polu Mokotowskim, bo metro nawaliło. Słońce nieźle grzało, co ostatnio trzeba wysoko cenić. Zdobyliśmy trawersem Koziniec, którego stok służy za tor saneczkowy dla dziatwy, zamarznięte Morskie Oko i ruiny dawnej bacówki przy Leszowej. Swoją drogą Pola tak nużące rozległymi w lecie wyleniałymi trawnikami, w zimie stanowią całkiem niezły teren pod biegówki. No nie powiem, trochę się nóżki czuło, jak to na początku sezonu, ale nie ma to jak znaczyć świeży śnieg - a jest jeszcze taki na polach. A w czwartek o ile metro naprawią - w końcu pilno nam odwiedzić te stare Kabaty.

      Usuń
  2. Koziniec, Morskie Oko, bacówka - to brzmi bardzo ambitnie :).

    Po Polach Mokotowskich sam bym biegał, gdybym gdzieś w okolicy mieszkał. Ślady narciarskie dobrze przetarte i niezadeptane, a dzisiaj około południa widziałem nawet narciarza.

    Biegałem za to po Lesie Kabackim jeszcze w czwartek 11 lutego i w poniedziałek 15 lutego. Zapowiadane opady śniegu rozmyły się w lekkie przyprószenie, ale i to dobre bo równoważy przynajmniej sublimację śniegu.

    Za to kolejna prognoza się sprawdziło, trochę śniegu w środę dopadało i mróz chwycił (dorzucam zdjęcie z czwartku rano w głównym wpisie), więc w czwartek wieczorem kolejna runda po lesie. Młody księżyc świecił, nawet po polu można było biec nie szorując po ziemi, w lesie cienie drzew na śniegu, ale jedno odgałęzienie ścieżki zgubiłem po ciemku. W sumie: zgoniłem się nieźle.

    Dzisiaj już odwilż i popaduje deszczyk. Jak na razie osiem razy na nartach tej zimy - całkiem nieźle jak na globalne ocieplenie. A może jeszcze raz dmuchnie z Syberii albo z północy?

    OdpowiedzUsuń