02 czerwca, 2019

Altiplano i Atacama z powietrza

Piątek, 31 maja. Zdecydowana niechęć do jedzenia, ale miejsce w samolocie La Paz - Santiago de Chile mam przy oknie. Od razu czuję się lepiej. zaraz po starcie widok na El Alto, czyli jakby dzielnicę La Paz położoną na Altiplano, ale administrowaną jako oddzielne miasto (to tu znajduje się lotnisko):
El Alto, La Paz in the smoggy hole, and white mountains
Altiplano w pobliżu La Paz jest tak zwanym przez nas "użytkiem rolnym":
Agriculture on Altiplano
Powoli jednak teren się zmienia:
Altiplano turns to desert
Pojawiają się pierwsze, jeszcze małe, wulkany:
First, quite low, volanoes
Potem trochę większe wulkany:
More volcanos
Po drodze przelatujemy nad słynnymi "salinas" czyli wielkimi powierzchniami pokrytymi solą lub, zwłaszcza w porze deszczowej, słonymi jeziorami:
Salinas surrounded by volcanos, Andean Cordillera in the background
Wulkany potrafią być kolorowe:
Colorful volcanos
Na co wyższych wulkanach pojawia się śnieg:
Snowcaped volcano
Dużo tu kopalni, jesteśmy już blisko pustynnej Atacamy, bogatej w miedź i inne smakowite metale:
Mines in the desert
Wlatujemy powoli nad Atacamę:
Atacama desert
Snowy volcano, lava field and Cordillera in the background
Pojawia sie miejscami trochę więcej śniegu:
Winter is coming!
A w końcu też chmury:
And clouds
Chmury wkrótce zakryły wszystko. Dopiero przed lądowaniem pokazało się znowu trochę ziemi, ale to było już Chile i jak widać zupełnie inny klimat:
Close to Santiago de Chile the landscape is different
Rozpocząłem ten wpis w sobotę koło południa przy chai tea latte koło Starbucksa w Santiago de Chile a kończę w identycznych warunkach w niedzielę przed południem na londyńskim Heathrow. W Santiago wyspałem się jak mops, co nie pozwoliło mi nawet zmrużyć oka w czasie lotu. Obejrzałem za to już prawie wszystkie filmy Disneya z ostatnich kilku lat. Apetyt jeszcze nie wrócił.

2 komentarze:

  1. Trochę tam za sucho jak na mój gust. Ale jest tam Cerro Paranal z hotelem, który całkowicie demoluje James Bond w Quantum of Solace plus wyprawia w podróż krajoznawczą niejakiego Greene z jedną puszką oleju samochodowego, gdyby poczuł pragnienie. Ponoć gdzieniegdzie nigdy tam nie padało. Jest gdzie jechać, przynajmniej dla sztuki przetrwania - to jak przypuszczam stanie się coraz bardziej modną dyscypliną. No a poza tym - witamy znów na pokładzie i życzymy powrotu apetytu - zaczęły się truskawki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałem w jakimś czasopiśmie relację faceta, który wędrował przez Atacamę kilka dni (chyba 5 - 6 dni) wzdłuż jakiegoś pasma pagórków niosąc z sobą zapas wody i uzupełniając go po drodze w kopalniach. Trzeba mieć rzeczywiście krzepę i dużo samozaparcia.

    OdpowiedzUsuń