26 grudnia, 2024

Powrót do Windhoek. Fundacja AfriCat.

17 listopada 2024. Ostatni odcinek wycieczki: Waterberg - Windhoek. Po drodze wstępujemy na tereny Fundacji AfriCat:


To organizacja zajmująca się ratowaniem dzikich wielkich afrykańskich kotowatych, przede wszytskim gepardów, a od niedawna również lwów. Jeżeli kocia matka wybierze się na polowanie do prywatnej farmy, to zostanie tam zastrzelona. Wtedy kociaki giną. To właśnie ratowaniem takich małych gepardów i lwów zajmuje się Fundacja. Troszczą się też o zwierzaki chore, poranione i niezdolne do samodzielnego życia. Podchowane małe, jeżeli uda się wzbudzić w nich instynkt łowiecki, są wypuszczane na wolność w ogromnym terytorium należącym do Fundacji; pozostałe mieszkają na zamkniętych terenach Fundacji, gdzie są dokarmiane. Schronienie znajduje tu dużo innych zwierząt. Przy wodopojach ustawionych przy drodze wjazdowej obserwujemy gazele i zebry, znane nam z Atoshy:









Przewodnicy Fundacji zabierają nas jeepami na spotkanie z gepardami:



To rodzinka, brat i dwie siostry, ale przygarnęli jeszcze jednego samotnika i tak w czwórkę trzymają się razem.

Jeden z nich miał wyraźnie dość naszego podglądactwa, wstał i wyruszył na poszukiwanie innego miejsca na południowy spoczynek. A my za nim:








Po kawie i przekąsce ruszamy w dalszą drogę. Po drodze mijamy dwie sąsiadujące ze sobą Góry Omatako (w lokalnym języku: pośladki), sięgające prawie 2300 m npm, a 700 - 800 metrów ponad płaski teren dookolnego płaskowyżu:

Różnica poziomów szczytów i płaskowyżu to miliony lat erozji, która jednak nie dała rady twardym skałom wulkanicznym tworzącym wierzchołki gór (kupiłem sobie po drodze książkę "Namibia - Fascination of Geology. A Travel Handbook" Nicole Gruenert i dlatego tak się wymądrzam).

Zatrzymujemy się w tym samym hotelu co pierwszego dnia po przylocie, a następnego dnia ostatni kurs samochodem - na lotnisko. 

17 grudnia, 2024

Park Narodowy Waterberg: Żyrafy

16 listopada 2024. Przejeżdżamy z Parku Narodowego Etosha do Parku Narodowego Waterberg na kolejne safari. Waterberg to góra a właściwie rozległy płaskowyż z urwistymi ścianami dookoła. Tak wygląda z drogi:



Instalujemy się w domkach i po lunchu jedziemy jeepami na safari po płaskowyżu. Odwiedzamy kilka (sztucznych) wodopojów, ale jedynymi gospodarzami są żyrafy (których nie widzieliśmy w Atoshy). Przewodnicy prowadzą nas do specjalnego schronu przy wodopoju, gdzie można wyglądać na zewnątrz przez szeroką szczelinę:

Długie dojście od parkingu do schronu jest ogrodzone i zabezpieczone od góry siatką:

A z drugiej strony ściany schronu:


Przy innym wodopoju zastajemy tylko jedną młodą żyrafę. Jest bardziej zainteresowaną solą niż wodą:






 

Zbieranie czegoś z ziemi wymaga od żyrafy niezłej gimnastyki, ale pozująca nam żyrafka świetnie sobie radzi (uwaga: filmik):


Kilka zdjęć z pobytu na Waterberg: widoki na otoczenie, skalne urwiska, piaszczyste drogi:







Te czerwone skały i powstały z nich czerwony piasek, to według geologów, skamieniałe wydmy. Warto też zwrócić uwagę na świeżą zieleń - zaczyna się pora deszczowa. Nasi przewodnicy tłumaczą brak zwierząt przy wodopojach tym, że mogą już one znaleźć wodę w naturalnych kałużach i zbiornikach wodnych.

W drodze powrotnej, po zjechaniu z płaskowyżu, już po zmroku, trzy widmowe żyrafy maszerujące wzdłuż płotu rezerwatu:

08 grudnia, 2024

Safari w Parku Narodowym Etosha

15 listopada 2024. Śpimy w państwowym (parkowym) ośrodku na terenie parku narodowego Etosha. Ma to ciekawe konsekwencje. Popijając herbatę przed domkiem nagle zorientowałem się, że obok przechodzi gazela. Spacerując po okolicy natknąłem się na dwa szakale (albo jakieś lisowate). Ktoś z naszej grupy wychodząc rano przed domek nadział się na żyrafę. Ale najważniejsze jest safari po (małej) części parku - wsiadamy do trzech jeepów otwartych, ale z daszkami od słońca i deszczu, mniej więcej po 6 - 7 osób.

Na początek dwa lwy leżące pod drzewem w głębokim cieniu. Podobno upolowały małego nosorożca i teraz go powoli konsumują, strzegąc przed innymi chętnymi na padlinę. Kręcił się tam szakal, nagle porwał jakiś kawałek i w nogi. Lwy go zignorowały, ale w pogoń puściły się dwa inne szakale, ukrywające się w pobliżu. Zgubił w końcu zdobycz - musiał podzielić się z kolegami. Jeden z lwów podniósł się i dobrze go widać:



Jedziemy dalej - antylopy (prawdopodobnie impala: "black-faced impala"):



 Następnym okazał się być nosorożec biały:






Droga, nawet asfaltowa, im nie przeszkadza. Na niej zresztą tylko jeepy z turystami, które jeżdżą za nim jak za jakim celebrytą.

Z kolei antylopy springboki:


To je widzimy najczęściej przy drogach: nieduże, płochliwe, uciekają skokami, pełne gracji.

No i słoń:



Znowu numer z przejściem przez drogę. To stary samiec, ma jakiś problem z jednym z ciosów, czyli kłów.

Zebry nizinne:


W odróżnieniu od zebr górskich (znacznie rzadszych): szerokie pasy w małej ilości, brak pasków na dolnej części nóg).

Znane już z pustyni Namib antylopy oryksy: 


Podjeżdżamy do wodopoju:







Nosorożec, dla odmiany czarny, słoń (chyba ten sam), springboki i strusie.

Na lunch (we własnym zakresie) zatrzymujemy się w małej miejscowości na terenie parku; na jednym ze zdjęć widać nasze jeepy:




Po posiłku dalszy ciąg safari i nowy zwierzak:



To niebieska dzika bestia (blue wildbeast), o ile się nie mylę, czyli po polsku niebieska antylopa gnu.

I malutki fragment Etosha Pan, czyli Patelni Etoshy: pozostałość po jeziorze, które kiedyś tu się znajdowało. Pozostała idealnie płaska i równa płaszczyzna pokryta skamieniałą solą:



 

W drodze powrotnej znowu dwa lwy pod drzewem (tym samym? nie wiem). Tym razem jeden wybrał się na spacer, prawdopodobnie do wodopoju, ale obserwujemy go tylko kawałeczek. Poniżej filmik "Proszę bardzo, panie lwie": 


 Nie wiem jak ten film będzie się odtwarzał, więc dodaję kilka zdjęć:




I to by było tyle z safari w Etoshy, ale jeszcze nie koniec obserwacji zwierząt w czasie tej podróży.