15 listopada 2024. Śpimy w państwowym (parkowym) ośrodku na terenie parku narodowego Etosha. Ma to ciekawe konsekwencje. Popijając herbatę przed domkiem nagle zorientowałem się, że obok przechodzi gazela. Spacerując po okolicy natknąłem się na dwa szakale (albo jakieś lisowate). Ktoś z naszej grupy wychodząc rano przed domek nadział się na żyrafę. Ale najważniejsze jest safari po (małej) części parku - wsiadamy do trzech jeepów otwartych, ale z daszkami od słońca i deszczu, mniej więcej po 6 - 7 osób.
Na początek dwa lwy leżące pod drzewem w głębokim cieniu. Podobno upolowały małego nosorożca i teraz go powoli konsumują, strzegąc przed innymi chętnymi na padlinę. Kręcił się tam szakal, nagle porwał jakiś kawałek i w nogi. Lwy go zignorowały, ale w pogoń puściły się dwa inne szakale, ukrywające się w pobliżu. Zgubił w końcu zdobycz - musiał podzielić się z kolegami. Jeden z lwów podniósł się i dobrze go widać:
Jedziemy dalej - antylopy (prawdopodobnie impala: "black-faced impala"):
Następnym okazał się być nosorożec biały:
Droga, nawet asfaltowa, im nie przeszkadza. Na niej zresztą tylko jeepy z turystami, które jeżdżą za nim jak za jakim celebrytą.
Z kolei antylopy springboki:
To je widzimy najczęściej przy drogach: nieduże, płochliwe, uciekają skokami, pełne gracji.
No i słoń:
Znowu numer z przejściem przez drogę. To stary samiec, ma jakiś problem z jednym z ciosów, czyli kłów.
Zebry nizinne:
W odróżnieniu od zebr górskich (znacznie rzadszych): szerokie pasy w małej ilości, brak pasków na dolnej części nóg).
Znane już z pustyni Namib antylopy oryksy:
Podjeżdżamy do wodopoju:
Nosorożec, dla odmiany czarny, słoń (chyba ten sam), springboki i strusie.
Na lunch (we własnym zakresie) zatrzymujemy się w małej miejscowości na terenie parku; na jednym ze zdjęć widać nasze jeepy:
Po posiłku dalszy ciąg safari i nowy zwierzak:
To niebieska dzika bestia (blue wildbeast), o ile się nie mylę, czyli po polsku niebieska antylopa gnu.
I malutki fragment Etosha Pan, czyli Patelni Etoshy: pozostałość po jeziorze, które kiedyś tu się znajdowało. Pozostała idealnie płaska i równa płaszczyzna pokryta skamieniałą solą:
W drodze powrotnej znowu dwa lwy pod drzewem (tym samym? nie wiem). Tym razem jeden wybrał się na spacer, prawdopodobnie do wodopoju, ale obserwujemy go tylko kawałeczek. Poniżej filmik "Proszę bardzo, panie lwie":
Nie wiem jak ten film będzie się odtwarzał, więc dodaję kilka zdjęć:
I to by było tyle z safari w Etoshy, ale jeszcze nie koniec obserwacji zwierząt w czasie tej podróży.
Odtwarza się znakomicie, lew jak żywy. Lezie wolno, jak to po obiedzie. Na turystów wyraźny brak chętki.
OdpowiedzUsuńZgadza się. Wygląda na to, że kałdun ma pełny, może to ten mały nosorożec?
UsuńNa drodze przyspieszył - wolał nie przeciągać pobytu na cywilizacji albo przegrzany asfalt parzył łapy? A przechodząc przed samochodem jednak kontrolował nas cały czas wzrokiem.