24 lutego 2025. Opuszczę na razie relację z pięknej Kartageny, bo na to trzeba więcej czasu. W zamian kilka impresji z dzisiejszej podróży do Palomino nad Morzem Karaibskim. Na tym odcinku dochodzą do morza góry, widzimy ich dolne partie z autostrady:
Najwyższe szczyty tej Sierra Nevada de Santa Marta, zaliczanej do Andów, nieco bardziej w głębi lądu, w chmurach, przekraczają wysokość 5775 m npm. i mają (niewielką) pokrywę lodową.
W Santa Marta przesiadamy się do busików i wdrapujemy na ok. 900 m npm. Spacer do serca plantacji wśród wspaniale rozrośniętych bambusów:
Pochmurno, ale oczywiście ciepło. Hacjenda ma swój herb:
A to krzewy kawowe:
Już bez owoców, bo zbiory odbywają się tutaj w styczniu. Krzewy rosną na zboczach od 900 to 1500 m npm, wśród innych drzew, żeby nie wysychały na słońcu. Ziarna kawy od zebranych (po lewej, te podwójne w grubej skórce) do wyprażonych (po prawej):
Poznajemy tajniki ich uprawy, zbioru i obróbki, oglądamy maszyny i system transportu w czasie ich przygotowywania, a na koniec testujemy kawę. Nie oczekujcie jednak ode mnie wykładu o tym, jak prowadzić plantację kawy. Ale przynajmniej kilka migawek z fabryki:
Na pożegnanie hacjendy różowe banany:
W drodze powrotnej pada deszcz, ale tylko w górach.
W Palomino, gdzie docieramy już po ciemku, w hotelu Dreamer Palomino, znajduję w przydzielonym mi pokoju taki przyrząd do spania:
Mam więc nadzieję, że pozwolicie mi oddać się teraz rozkosznej walce ze skutkami przesunięcia czasu. Jutro śniadanie o siódmej i jedziemy na treking do Parku Narodowego Tayrona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz