02 września, 2017

Auckland 6: Rangitoto



Sobota, 2 września. To już właściwie pożegnanie z południową półkulą. Jutro wsiadam do samolotu i ląduję na półkuli północnej, w Dubaju.
W nocy pada, rano pada. Idę jednak do portu. Powinienem skonsumować deser tej podróży: wulkan Rangitoto, który wyłonił się z morza 600 lat temu. Tak wygląda z One Tree Hill:
Nie jest wysoki, 260 m npm, ale stanowi oddzielną wyspę. Jak widać na zdjęciu, oprócz głównego krateru ma jeszcze dwa boczne, każdy w swoim stożku. Takie wielokraterowe wulkany to nie jest rzadkość – mnóstwo małych kraterów otaczających główny stożek widziałem np. na Hala-san w Korei. Przy narodzinach Rongitoto byli już ludzie – znaleziono odciski stóp w popiele wulkanicznym. 
Kiedy kupuję bilet nieco się rozpogadza, ale decyduję się ostatecznie na Rangitoto volcanic tour, czyli podróż po wyspie „road train” z 4WD jako lokomotywą. Road train ma daszek nad „wagonem” i podwozi bezpośrednio pod stożek wulkaniczny, po drodze informacje o wyspie, przyrodzie i historii udzielane przez kierowcę - przewodnika. Podejście piesze od mola zajmuje tylko jedną godzinę, ale wolę nie ryzykować przemoknięcia. Kiedy odbijamy od brzegu, znowu pada.
Ale gdy dobijamy do Rangitoto, rozpogadza się. Na niecałe trzy godziny, jak się okazało. Akurat starcza na wejście na szczyt i powrót. Lub odbycie przejażdżki i wejście na szczyt. Część idzie, ja już konsekwentnie jadę. To 4WD okazuje się być traktorem:
Wyspa jest jednym wielkim polem lawy pokrytym obecnie lasem pohukutawy (nowozelandzkiej choinki), ale bogatym w wiele innych gatunków drzew i krzewów. Są jeszcze mchy. Jest to podobno największy las pohukutawy na Nowej Zelandii:
 
Jeszcze 200 lat temu była tu wyłącznie zastygnięta lawa. Jedno z większych, jeszcze nie zarośniętych pól lawy:
Traktor objeżdża główny stożek wulkaniczny dookoła. Drogi na wyspie zbudowali więźniowie w latach 20 – 30-tych XX wieku. Odbywali tu ostatnie pół roku kary, pracowali bez żadnych maszyn, ale mieli trochę luzu, mogli na przykład łowić ryby i robić sobie z nich obiad. 
Wejście na szczyt od trasy wycieczkowej odbywa się  po drewnianych schodach:
Drewno jest pokryte drucianą siatką, żeby uniknąć poślizgnięcia się. Pomysłowe rozwiązanie.
Szczyt, najwyższy punkt na krawędzi krateru, był wykorzystywany jako punkt obserwacyjny w czasie II wojny światowej, stąd ten budyneczek za triangulem:
Jest tu zresztą więcej pamiątek po wojskowych, ale jest to teraz rezerwat ścisły, wyłapuje się nawet szczury i inne myszowate gryzonie oraz wprowadza rodzime gatunki ptaków. Ostatni raz złapano szczura w jedną z wielu takich pułapek:
dwa lata temu. Uważa się więc, że wyspa jest wolna od gryzoni. Widoki ze szczytu są wspaniałe:
 
a ścieżka wokół krateru bardzo pouczająca:

Również wnętrze karteru jest już bogato zarośnięte:
 
Trochę widoków z pól lawy złożonej z poprzednio wspomnianej skorii w postaci powierzchniowej, czyli oddzielnych kamieni:

Kiedy kończymy jazdę, chmurzy się i wkrótce zaczyna padać.Robi się zimno. Na pociechę kierowca informuje nas, ze temperatura na Rangitoto jest zwykle o pięć stopni wyższa niż w Auckland; wulkan jeszcze grzeje. 
Deszcz pada przez cały wieczór, ale jutro, na odlotne, ma się rozpogodzić.
Dan w Auckland, 2 września.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz