04 września, 2017

Powrót: Dubaj

Poniedziałek, 4 września. Na lotnisku w Dubaju wylądowaliśmy kilka minut po piątej rano. Świtało, lekkie zamglenie, temperatura trzydzieści trzy Celsjusza (to dla tych, którzy tęsknią za latem). Te siedemnascie godzin lotu głównie przedrzemałem, ale obejrzałem też trzy i pół filmu, w tym półtora Disneya (może skończę w drodze do Warszawy).
Rzadko się zdarza na pokładach samolotów dobre jedzenie (z moich doświadczeń wynika, że w tej konkurencji najlepszy jest Air France), ale tym razem Emiraty zafundowały nam na obiad wspaniałą rybę hoka. Gorąco polecam. I lecę dalej, wkrótce muszę być przy bramce, żeby przypadkiem nie odlecieli do Warszawy beze mnie.
Dan na lotnisku w Dubaju, 4 września.

2 komentarze:

  1. Mieliśmy już 33 C i jak dla mnie wystarczy skromne 25 C. Teraz niestety pogoda zrobiła aluzję do jesieni, mocno, moim zdaniem przesadzoną, ale cóż robić. Nie da się regulować, jakby sobie wymarzyły dzieci. Hania olsztyńska właśnie mi napisała, ze jej dwuletnie wnuczka kiedyś próbowała paluszkiem przesuwać obraz w oknie. Jeszcze mały komentarz do Mauke i tamtejszego podzielonego kościoła. Jeśli tak załatwiali inne sporne sprawy to można tylko podziwiać. Szkoda, ze to już ostatni odcinek, czekam na następny blog, czego serdecznie życzę wraz z pomyślnym lotem (co już pewnie się odbył).

    OdpowiedzUsuń
  2. Może by tak przenieść metodę załatwiania sporów z Mauke do naszego sejmu? Jest jednak jeden problem: tam chodziło o kościół chrześcijański i ozdóbki. Jak słusznie uważano (np. św. Tomasz z Akwinu), w tym co konieczne jedność, w tym co niekonieczne wolność.

    OdpowiedzUsuń