04 września, 2017

Warszawa: zakończenie

Poniedziałek, 4 września. Mija dzisiaj dokładnie sześć tygodni od mojego wyjazdu z Warszawy. Od czasów studenckich/doktoranckich wakacji nigdy nie wyjeżdżałem na tak długi urlop. Ani tak daleko. Jednak się ruszyłem, chociaż tym razem decyzja nie była łatwa. Dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierali przy jej podejmowaniu. Dziękuję też tym, którzy podtrzymywali moją wiarę, że warto pisać te posty, a zwłaszcza Anonimowemu, który tak wiernie trykał się z nimi przez te sześć tygodni.
Ruszyłem się. Czy są jakieś skutki tego mojego ruszenia się, prawie na antypody naszej ojczyzny? Podoba mi się w światopoglądzie aborygenów australijskich pogląd, że ważniejsze jest samo malowanie (np. na skale) niż wynik tej czynności. Może dlatego tak często malowali na wcześniejszych malowidłach. Jest to zresztą charakterystyczne dla całej archaicznej sztuki naskalnej tworzonej przez ludzi żyjących przecież tak, jak jeszcze pięćdziesiąt lat temu żyła część aborygenów. Długo było dla nich niezrozumiałe, dlaczego biali tak chętnie zbierają ich dzieła (malowidła na korze, ozdobne pale na kości, rzeźby i malowidła na drewnie, etc) i są gotowi za nie płacić. Może więc, idąc za tą myślą,  ważniejsze jest podróżowanie niż takie czy inne wyniki podróży po w końcu dobrze znanych terenach? Może ważniejsze jest pisanie postów niż ich końcowa wartość? Utrzymywanie kontaktu niż zasób przekazanych informacji i wrażeń? W dodatku, znaczenie podróży i blogu może być inne dla każdego z czytelników i jeszcze inne dla autora.
A na zakończenie kilka widoków z lotu nad Iranem. Przypatrzcie się temu dużemu miastu położonemu właściwie na pustyni:
Jak zróżnicowane są miejsca, w których potrafimy mieszkać! Mała wyspa na oceanie i moloch na pustyni. A pustyń tam nie brakuje; dorzucę jeszcze kilka widoków pustynno-górskich terenów, tak kontrastujących z też przecież pustym przestworem oceanu:
 
 
Te tereny prawdopodobnie nie są zamieszkane. Ale poniżej, jak się dokładniej przyjrzeć, jakoś sobie radzą:
A gdyby ktoś potrzebował wydmę, to niech nie zapomni poszukać i na morzu:
Dan w Warszawie, 4 września 2017.


1 komentarz:

  1. Podzielam wszystkie powyższe sądy Autora o podróżowaniu i pożytkach zeń płynących (Navigare necesse est...). Przyjemności płynącej z przebywania na antypodach nie zepsuła mi nawet tragiczna porażka w Kopenhadze. Podziwiam kondycję Autora, przygotowanie do podróży, no i konsekwentne redagowanie blogu, tak odbiegającego od 99% takich produkcji ("uwaliłem się na materac z pina colada w ręku..."). No i witamy w Kabatach!

    OdpowiedzUsuń