07 października, 2017

Irlandia: Dublin

Dublin, miasto założone przez Wikingów. Mało mieli takich fundacyjnych sukcesów, przeważnie zajmowali się rabowaniem i burzeniem wszystkiego, co się im napatoczyło pod rękę. A tutaj zatrzymali się na zimę, żeby mieć więcej czasu na rabowanie zamiast tłuc się bez żadnego pożytku po morzach do Skandynawii i z powrotem. I zostali. Był 841 rok po narodzeniu Chrystusa kiedy powstał ich ufortyfikowany obóz i tak już ciągnęło na ponad 250 lat z krótką przerwą. Grabieżcy powoli zamienili grabież na handel (Dublin był między innymi jednym z największych targów niewolnikami w Europie), w pobliżu osiedlali się miejscowi, bo na takim dużym i bogatym zbiorowisku obcokrajowców można było nieźle zarobić, i powoli powoli wszystko się mieszało. Poza Dublinem rządzili irlandzcy królowie większego i mniejszego zasięgu, od czasu do czasu próbując odbić to szybko rosnące miasto. Aż przybyli w 1169, wezwani przez kogoś do pomocy w sąsiedzkich zatargach, Anglo-Normanowie (czyli przynajmniej częściowo sfrancuziali wcześniej Wikingowie) i zajęli Dublin na dobre dla Anglii domagając się jednocześnie uznania swoich rządów w całej Irlandii. Rożnie z tym bywało, ale stopniowo rzeczywiście Anglicy objęli pełną kontrolę nad wyspą do 1921 roku, kiedy Irlandia wybiła się ostatecznie (miejmy nadzieję) na niepodległość.
Po Wikingowym i kolejnym, średniowiecznym Dublinie pozostały tylko wykopaliska, zamek już dawno przerobiono na pałac, Trinity College zatłoczone przez turystów i studentów, do Book of Kells (IX wiek, bogato iluminowana) nie można się dopchać (a zresztą mam kilka książek w domu), dzielnica pubów tonie w dymie papierosowym (wszyscy palacze wychodzą palić na ulicę), nad rzeką Liffey miło się spaceruje ale wieje, w pubach lecą transmisje z trzech meczów jednocześnie, jeść dają nieźle i wszędzie mają bezalkoholowe niemieckie piwo. Więc przekazuję kilka migawek z tego sympatycznego miasta, przypominającego mi architekturą Gliwice (oczywiście znacznie mniejsze i bardziej senne), które odwiedziłem w przeddzień wyjazdu do Dublina.
Fotografowanie wymaga dużego zaangażowania:
A ta wieża to jedyna pozostałość po dublińskim zamku:
Selfie na pałacowym dziedzińcu:








Z dublińskimi przekupkami lepiej się nie targować:

Trochę współczesnych atrakcji w starym protestanckim Trinity College:
Nad rzeką:
 
Most jak harfa wiszący a w tyle Narodowe Centrum Kongresowe:
Turyści przy pomniku Wielkiego Głodu w Irlandii w latach 1845-51 i jednocześnie wielkiej fali emigracji:
I na zakończenie widok z River Bar na centrum centrum, czyli O'Connel Street przy jej skrzyżowaniu z rzeką:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz