12 maja, 2024

Luksor: Świątynia w Karnaku

15 kwietnia 2024. Po południu zwiedzamy świątynię w Karnaku. Jest to w istocie kompleks świątyń budowanych, rozbudowywanych, częściowo burzonych i odbudowywanych przez okres dwóch tysięcy lat, położony w starożytnych Tebach na prawym (wschodnim) brzegu Nilu. Poświęcona na pierwszym miejscu słonecznemu bogowi Amon-Ra, była to najważniejsza świątynia w Egipcie w okresie Nowego Państwa, a obecnie jest podobno drugim (po piramidach w Gizie) najczęściej odwiedzanym obiektem turystycznym w Egipcie:

To ciągnące się przez całą świątynię przejście między pylonami ma symbolizować Nil płynący między krawędziami pustynnych wyżyn.  

Kawałek Alei Sfinksów:




Te akurat mają głowy baranów (my chyba nie doceniamy tych zwierząt) a miedzy łapami trzymają figurkę faraona.

Kolumny Hali Hipostylowej (czyli kolumnowej):


 

W czasie wylewów Nilu kolumny stały w wodzie do wysokości 2 - 3 metrów.

Olbrzymi posąg faraona:

ale nie zapomniano też o jego żonie:

Obelisk Hatszepsut - najwyższy w Egipcie (ten z lewej, w głębi):


 Święte jezioro:

Kapłani odbywali tu rytualne kąpiele dwa razy dziennie i raz w nocy,

Trochę szczegółów z mniej słynnych zakamarków tego zespołu świątyń:
















07 maja, 2024

Luksor: Wieczór i poranek

15-16 kwietnia 2024. Mieszkamy w hotelu tuż przy Nilu; widok z mojego balkonu:



(wykąpałem się, a jakże: w basenie) 

Tłok na rzecze robi się przed zachodem słońca: pojawiają się dziesiątki feluk (egipskich żaglówek) i małych motorówek - to turyści żądni sentymentalnego widoku:




A oto słońce znikające za krawędzią Pustyni Zachodniej (zdjęte z balkonu):



Rano inna atrakcja (też obserwowana z balkonu):







05 maja, 2024

Pustynia przez szybę samochodu: droga z Khargi do Luksoru

15 kwietnia 2024. Oaza Kharga leży ok. 200 km na zachód od Nilu, ale nasza droga jest bardziej skomplikowana. Jedziemy najpierw na południe do miejscowości Bagdad (sic!) i dopiero tam skręcamy na zachód z lekkim odchyleniem na północ. Według informacji Itaki mamy do przejechania 340 km. To chyba w Bagdadzie, zatrzymani na punkcie kontrolnym, obserwujemy skrzyżowanie wielbłąda z motocyklem :) :

 

To hodowla wielbłądów i szkoła biegania w wyścigach, popatrzmy na te okręty pustyni:



Jest z nami w samochodzie oficer policji, podobno na nasze życzenie, bo pozwoli to nam nie stosować się do ograniczeń szybkości. Poza tym przyspiesza znacznie przejazd przez policyjne punkty kontrolne.

Jedziemy znowu przez pustynię; to dalej Pustynia Zachodnia, zmienna w formach i kolorach:























Droga jest tu znacznie węższa niż na odcinku z Kairu do Dachli, kilka razy natrafiamy na popękany asfalt (jakość asfaltu? technika jego kładzenia? typ podłoża?), na szczęście dosyć krótkie:

oraz "wtręty" piasku na nawierzchni szosy:





Pustyni nigdy nie dość (przynajmniej jeżeli chodzi o mnie):











Ale to się musi skończyć... Jesteśmy w dolinie Nilu, jedziemy wzdłuż jednego z kanałów:



Przejeżdżamy Nil na jego wschodni brzeg:

(o mało co nie przegapiłem tej rzeki) i lądujemy w luksorskim hotelu. Po raz ostatni nasze walizki są zdejmowane z dachu jeepa - żegnamy się już z naszym kierowcą i jego samochodem: ma jeszcze dzisiaj przed sobą jazdę do Kairu, 600 km. Od jutra będziemy poruszać się (mini) mini-busem.