19 marca, 2020

Jednak się nie ruszyłem 2

Marzec 2020. Juliusz Słowacki. To jego tak nosiło po świecie. Mógłby być patronem tego blogu. Niedługo przed śmiercią pisał do matki: "Ja z mego podróżnego stanu i charakteru już wyjść nie mogę i tylko jako podróżny aż do śmierci być muszę." Może miał coś więcej na myśli, niż zwiedzanie i wdrapywanie się, coś, co św. Paweł wyraził słowami "... jak długo pozostajemy w ciele, jesteśmy pielgrzymami, z daleka od Pana." Słowacki nawrócił się w czasie pobytu w Palestynie i już do końca życia pozostał wierny Panu.
Jest też bardzo na czasie z innego względu: przebył kilkunastodniową kwarantannę (22.12.1836 - 02.01.1837) na granicy Egiptu i Palestyny; w Egipcie panowała cholera, ale nie wystraszyło to Słowackiego i jeszcze trójki innych Polaków, którzy wtedy tam podróżowali. W czasie kwarantanny usłyszał od lekarza historię Ojca zadżumionych. Warto wracać do tego poematu, wspaniałej egzemplifikacji poezji tragicznej (tylko co na to moje dictum powiedzą poloniści?).

Inne wrażenia Słowackiego w Egipcie? Popatrzmy - "Do Teofila Januszewskiego", fragment opisu Aleksandrii:

Chciałbym się teraz zbliżyć teleskopu szkiełkiem
Do brzegu — spoić z tęczą kolorów i zgiełkiem.

Tu przeszywany złotem, przetkany bławatem
Chce być człowiek, bawiącym oczy twoje kwiatem,
Nawet w ubiorach ludu taka rozmaitość,
Że cię wkrótce dusząca opanuje sytość,
I szukasz znużonemi oczyma błękitu,
Lecz próżno! — bo dom szczytem przyrasta do szczytu;

Bo ledwo się oglądniesz, zaraz ciebie horda
Oślarzy za złotego zwąchała milorda
I osiołkami drogę zwężoną przegradza -
Chwyta — piastuje — z ziemi podnosi - i sadza
Na szybkolotnym ośle, razów mu nie szczędzi,
Aż biegnąc, pod złotego orła cię zapędzi.
Szczęśliwy, kto tak gnany, pod rozsądek ścisły
Oczy podda i wszystkie razem zwiąże zmysły!
Nieszczęsny, kto na boczne bramy się ogląda!
Schyl głowy!... osioł wleciał pod juki wielbłąda -
Patrzysz... nad tobą arka tłómoków i skrzyni -
Rozbiłeś się na lądzie — a okręt pustyni
Popłynął.

               — I znów idzie całunem nakryta
Jakaś trumna, szeroka, czarna — to kobiéta!
Płaszczami rozszerzona na całą ulicę,
Z oczami błyszczącemi jako dwie gromnice
Przez dwa białe otwory, z jedwabiu szelestem
Biegnąca... zda się tobie, że pyta: kto jestem?

W łokciach ufaj, jak ryba pływająca w skrzelach.
Rozpychaj tłum — błękitny ustępuje felach.

Tu pilnująca głową równowagi dzbanka,
Wyprężona przy murach staje Egipcyanka,
Podobna karyatydzie w ścianę wmurowanej;
Jej koszula, posłuszna piersi z bronzu lanej,
Nad łonem się podnosi i na dół opada,
O każdy kształt jak wodna łamiąc się kaskada.

Tu europejski ubior, wielki równacz stanów,

Dalej żebrzące stado postaci bocianów
Goni za tobą, prośbą grzechoczącą klaszcze -
Czarne, wychudłe, w białe obwinięte płaszcze.
Ledwoś wyrobił w tłumie ulicowym szczerby,

Ledwoś dopadł do bramy: — przy bramie, jak herby,
Żywe wielblądy okiem przerastając kratę,
Wodą w skórzanych workach zamkniętą skrzydlate,
Stają ci się przed progiem domowym zagrodą,
Odstraszając sączącą się przez skóry wodą.

Nim się myślą o wiekach ubiegłych zasępię,
Bawi mię to, co widzę i słyszę na wstępie:
Dziś ludzi, kolorami rozkwiecone klomby -
Nim się myślą o wiekach ubiegłych zasępię,
Jutro ujrzę pomniki - trumny - katakomby -
Wszystko, co pozostało na tym piasku z wieków
Od Egipcyan przez Rzymian podbitych i Greków.

(pisownia oryginalna; rozbiłem ten wiersz na poszczególne scenki zlewające się w oryginale)

Może to lepsze od kilku zdjęć? A przynajmniej inne...

Wiersz-list do innego podróżnika po Egipcie - "List do Aleksandra H (Pisany na łódce Nilowej)":

Rozdzielił nas gościniec płynnego szafiru,
Ty w Tebach, ja dopiero wypływam z Kairu.
Spodziewałem się niegdyś, że miło nam będzie
Złączyć na Nilu skrzydła okrętów łabędzie,
Razem odwiedzać mumiów balsamiczne składy,
Razem oczy w nil owe rzucać wodospady,
I razem, jako dawniej, kończyć spór zacięty.
O cień Chrystusa z drzewa przez Woltera zdjęty.
Dziś próżno cię wyglądam i próżno mię czekasz;
Wiatrem, który mnie niesie za tobą, uciekasz;
A twój brak tak mi serce w podróży oziębia,
Żem przedsięwziął do ciebie pisać przez gołębia.
Nad leniwą więc myślą używając musu,
Już zapisałem listem listek papyrusu.
Kupcząca ludzkiem ciałem łódź, płynąca z Nubii,
Dostarczyła posłańca, co błękitem lubi
Nosić listy, wracając pod rodzinne palmy;
Tak więc piszmy do siebie; przeczytawszy - spalmy.

(Znam tę tęsknotę za bratnią duszą... Kiedy nie było blogów, pisywano listy, a że nie było też satelitów, posyłano je przez gołębie pocztowe. Na pewno były to zwyczaje bardziej romantyczne niż nasze.
Warto tu wspomnieć, ze Słowacki nie podróżował sam ale z Zenonem Brzozowskim, a adresat listu Henryk Hołyński ze swoim bratem Stefanem; cała trójka to młodzi, bogaci ziemianie z "kresów wschodnich". Słowacki wyraźnie lekceważył swojego towarzysza i nigdzie w poezji z tej podróży o nim nie wspomina [ale jest wyjątek: patrz niżej], natomiast wyraźnie brakowało mu kontaktów z Henrykiem, erudytą wiozącym z sobą dzieła starożytnych historyków. Ta tęsknota jednak nie przeszkadza, żeby Słowacki nie podkreślił różnic między ich temperamentami:)

Piękność Nilu dla ciebie małą jest zaletą,
Którego Nilem wiodą Strabo i Manetho.
Epok nie mierzysz dniami, ni wypadków calem,
Era Franków: gdy jeszcze cesarz był kapralem,
Małą dla ciebie, który dziś patrzysz z wysoka,
Dalej niż ludzie krótszej pamięci i oka.
Ja także będę z tobą jak w rozmowie szczery;
Należę do liczących czas na krótsze ery.
Ja chcę prędkich rozkwitnień owoców i zgonów!
Gniewa mię nieruchomość długa Faraonów;
Wolę dzisiejsze czasy burzliwsze, choć dla nas
Król jest każdy, jak dziwnie rosnący ananas;
Zerwiesz koronę, owoc odkąsisz — o wiośnie
Z korony odkąszonej nowy król odrośnie.

(Wcale złośliwa krytyka porewolucyjnej Francji.
Po streszczeniu historii Egiptu i opisie wrażeń z grobów faraonów, poeta znowu wraca do swojego credo:)

Wyznam ci, że mi widać głębiej i wyraźniéj
Gmachy, stawiane myślą w krajach wyobraźni,
Jakże się piękną zdaje przy dumań pochodni
Makbet, ta granitowa piramida zbrodni!
Ludziom na nią wchodzącym bledną z trwogi twarze.
Płaczesz nad piramidą nieszczęścia w Learze.
Z niczego, a zazdrością już szatana blizki
Otello, jak bodzące niebo obeliski.
Jeśli gmachy piramid miały otwór ciemny,
Skąd gwiazdy niebios człowiek wyśledzał tajemny,
W Szekspira gmachach równie zostawiona droga
Patrzącemu się oku na błękit i Boga.

(A więc miota poetę nie tylko po ziemskim globie, ale i po globie kultury!
Na koniec, z wielu refleksji zawartych w wierszu wybiorę tę, która dotyczy hieroglifów, wtedy dopiero co częściowo odczytanych:)

Jako skarby zaklęte, strzeżone przez gryfy,
Stoją dotąd nieznane światu hieroglify.
Trup od wieków uśpiony, gdy zeń wieko spada
Zdaje się, że w balsamach śpi i przez sen gada,
Lecz nie możesz zrozumieć! Z długiemi przestanki
Idąc, prawie połowę drogi uszli Franki.
Już wiadomo, że w tamtą stronę czytać znaki,
W którą lwy ryte patrzą, w którą lecą ptaki.
Sto razy napisane Psametyk i Psychon,
Wyświeciły dziwaczny wieków akrostychon,
Od zwyczajnego pisma narodów odrodek,
Zlany z liter, wyrazom trzymających przodek.
Lecz taki sposób pisma miał sobie zaletą,
Że pisarz mógł się zrobić w literach poetą.
Tak w imieniu wyrytem nad marmuru brusem:
L rycerskie lwem było — dziewicze lotusem.

Słowacki prowadził w czasie tej podróży notatnik (z wieloma rysunkami), nigdy jeszcze porządnie nie opracowany przez fachowców. Zawiera między innymi cytowane tu wiersze, a więc jest to rzeczywiście poezja z drogi (jeszcze jeden powód, żeby skorzystać z niej w tym blogu, tak dla porównania). Notatnik ten zaginął w czasie II wojny światowej i został już w XXI wieku odnaleziony w bibliotece w Moskwie. Trwają obecnie prace nad jego krytycznym wydaniem, finansowane między innymi przez nasze Narodowe Centrum Nauki. Ciekawe uwagi o tym fragmencie twórczości Słowackiego, sformułowane przez egiptologa z Uniwersytetu Warszawskiego, prof. Adama Łukaszewicza, można znaleźć w Pamiętniku Literackim CIX. 2018. z. 2, str. 119-138, doi: 10.18318/pl.2018.2.6 (cały numer czasopisma w jednym pdf). Dziękuję, Aniu, za link do tego artykułu!

Na zakończenie obiecany wiersz "Wielmożny Panie... [Do Zenona Brzozowskiego]" pisany na Nowy Rok w czasie kwarantanny na granicy Egiptu i Palestyny (ten wiersz jest znany tylko z odpisu sporządzonego przez adresata):

Wielmożny Panie,
Powinszowanie
Nowego Roku
Co pęta w kroku
Na tej pustyni,
Niech Cię uczyni
Bardzo wesołym;
Że okiem gołym
Widać, jak rusza
Ten czas i dusza
Na życie wieczne
Bardzo bezpieczne,
Gdzie ani panna,
Ni kwarantanna
Nie przyda troski,
Ani też włoski,
Panie Brzozowski,
Znudzi makaron.
Tymczasem Charon
Niechaj nieprędko
Złowi Cię wędką
I na łódź wsadzi,
I tam poprowadzi,
Gdzie idą inni,
Bo iść powinni.

Żyj mi lat krocie
I przyjm w namiocie
Moję kolędę,
A ja przybędę
Sam osobiście
Harbuza liście
W maśle smażone,
Słodkie i słone,
Jeść na śniadanie.
Ściskam Cię, Panie! 

Niech więc kwarantanna i nam nie przydaje (zbyt dużo) troski!

11 komentarzy:

  1. Sądząc z komentarza do "Ojca zadżumionych" to przyszły wieszcz jednak nieco marudził, co do kwarantanny: "Wymysłem to jest dziwnym (sic!) Mohameda Ali, że między dwoma swoimi państwami naznaczył myślą na błędnym piasku granicę i pod karą miecza zmusił wolne beduiny rozbijać w tem miejscu namioty i żyć przez dni kilkanaście pod dozorem strazy i doktora; inaczej zaś z Egiptu do Syryi dostać się nie mogą". (Inteligentny był jednak ten basza, choć okrutnik!). W listach do matki już jednak tych dziwnych nieco narzekań nie znajdujemy. Co do religijności autora "Beniowskiego" raczej określiłbym ją jako synkretyczną, bo swój mocno formacyjny katolicyzm i praktykowanie dzielił z konglomeratem metempsychicznych i genezyjskich konstrukcji, prezentowanych w "Królu-Duchu", "Samuelu Zborowskim" i "Genezis z Ducha". Ale to temat-rzeka, nie na to okienko. Aha, też mam małą zgadywankę. Kto ponad pół wieku przed Julem dotarł do Kairu (gdzie dla odmiany ludność dziesiątkował głód), popłynął Nilem i oglądał piramidy, choć niestety ani nie oglądał korytarzy ani nie wlazł na szczyt? - dziwne nieco biorąc pod uwagę wojskową krzepę. Ale nie tacy jak wiadomo pękali.W sumie zadowolił sie wydrapaniem pamiątkowego napisu o nieco banalnej treści. Mój Boże, ileż wieków wcześniej Sęp napisał "Epitafium Rzymowi", prościej i ładniej.. Odpowiednie screeny przesyłam autorowi bloga już tradycyjną pocztą, no bo jak inaczej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jan Hrabia Potocki (też literat, ale i naukowiec, m. innymi pisał artykuły na temat historii Egiptu) i straszny wiercipięta, w roku 1784 wyrył na piramidzie napis "Gmachy te niewzruszone sam czas zmordowały", o czym wspomina w swoim dziele "PODRÓŻ DO TURCYI I EGIPTU Z WIADOMOŚCIĄ O ŻYCIU I PISMACH TEGO AUTORA", wydanym w Krakowie w 1849 roku, a więc dopiero pośmiertnie (?). Ten wyskrobany napis był cytatem, co sam Potocki przyznaje, z poematu "Ogrody" Jacques'a Delille'a w przekładzie Niemcewicza (?). Gdyby kogoś zainteresowały wspomnienia Potockiego (z wstawkami "powieściowymi") to podaję link:
      https://pl.wikisource.org/wiki/Podr%C3%B3%C5%BC_do_Turcyi_i_Egiptu/ca%C5%82o%C5%9B%C4%87 .
      Wcześniej zajrzał do Egiptu w 1583 roku Książę Mikołaj Krzysztof (Sierotka) Radziwiłł i też zostawił opis swojej podróży w "Hierosolymitana peregrinatio" (wydane 1601), a więc też, jak Słowacki, był w drodze do (lub z) Jerozolimy. Więcej informacji, jak i możliwość lektury :-), na http://dlibra.bibliotekaelblaska.pl/dlibra/docmetadata?id=44653&from=publication

      Usuń
    2. Jeszcze co do książki Potockiego: została napisana po francusku i po raz pierwszy wydana w 1788 roku. Historię wcześniejszych wydań można znaleźć w cytowanym przeze mnie wydaniu z 1849 roku jak następuje: "Voyage en Turquie et en Egypte, fait en l'année à Varsovie, et se trouve à Paris chez Royer libraire, quai des Augustins. 1788; w 12ce. Drugie wydanie poprawne i pomnożone tegoż dzieła wyszło pod tytułem: Voyage en Turquie et en Egypte, fait en l'année 1784. Seconde édition revue corrigée et augmentée. Voyage en Hollande, fait pendant la revolution de 1787, à Varsovie 1889 (przez omyłkę zamiast 1789) w drukarni wolnéj na krajowym papierze; w 8ce kart 2, str. 160. — Tłomaczenie polskie ma tytuł: «Podróż do Turek i Egiptu, z przydanym dziennikiem podróży do Holandyi podczas rewolucyi 1787, z francuskiego przełożona; w Warszawie w drukarni wolnéj roku 1789;» w 8ce, kart 2, str. 169."

      Usuń
    3. Nic dodać, nic ująć. Zdejmuję z głowy wirtualny kapelusz i gratuluję poprawnej odpowiedzi!

      Usuń
    4. Nie chcę uchodzić, za mądrzejszego niż jestem. Wszystkie moje wiadomości o Potockim i Sierotce pochodzą ze wspomnianego artykułu Łukaszewicza. W tym samym numerze Pamiętnika Literackiego jest też artykuł o Malcie z czasów pobytu tam Potockiego, który jak wiadomo wstąpił do Kawalerów Maltańskich (na ok. rok).
      A jeżeli już zjechaliśmy na egipskie polonica, to nie można nie wspomnieć o głośnym kilkadziesiąt lat temu odnalezieniu w nad-nilowych piaskach mumii krakowiaka. Odkrycie to zgrabnie opisał Waligórski Andrzej a upowszechnił Chyła Tadeusz. Więcej informacji na ten temat i czym to odkrycie się skończyło można łatwo odnaleźć na YouTubie wpisując "Ballada o Mumii".

      Usuń
    5. A ja z kolei przypomniałem sobie, że na półce mam starą książkę Mączaka "Życie codzienne w podróżach Po Europie w XVI i XVII w". Szkoda, że tylko po Europie, ale i tak są tam ciekawe rzeczy. Koszty podróży. Tu okrzyk Szekspira z "Jak wam się podoba": "Podróżny! Masz, wierę, dobre racje dla smutku: boję się, żeś sprzedał własne ziemie, by zobaczyć cudze". Trochę się jakby w tej materii polepszyło. Cały rozdział poświęcony jest "Chorobom, zarazom , śmierci". Jak się broniono w takim XVII wieku przed roznoszeniem zarazy? Ano istniały np. Bolletino di sanita, w którym władze miasta, z którego ruszyłeś poświadczały twoje zdrowie i stwierdzały, "że w mieście, dzięki dobroci Pana Boga, nie ma zarazy". Bez owych ceduł groził 40dniowy pobyt w lazaretto. Z drugiej strony samo pojęcie epidemii rozmaicie traktowano i rozmaite tu były kryteria. Zastanawia mnie np. relacja wieśniaka walońskiego, który mówił w 1693 r. angielskiemu podróżnemu, "że choroba panująca w Liege dosięga około trzystu co dnia i że zaczynają (!) się martwić, że przerodzi się to w zarazę". Pewnie traktowano choroby zakaźne jako , by rzec sportowo, stały fragment gry, w odróżnieniu od naszych czasów. Co do owej "Ballady", to owszem, też mi się przypomniała, ale lepiej sobie nie przypominać i raczej odpominać - to pod adresem naszej generacji - bo rozmaici twórcy spod znaku "Wielkiej Lechii" natychmiast włączą tę radosną przyśpiewkę jako kolejny tekst źródłowy.

      Usuń
    6. Z "piramidalnych" poloników można by jeszcze dołożyć - choć trze by było to zweryfikować" - wspomnienia adiutanta Napoleona, Józefa Sułkowskiego, który spisał swoje wspomnienia pt."Notes sur l’expedition d’Egypte". W IBL jest polskie tłumaczenie: "Jenerała Józefa Sułkowskiego życie i pamiętniki historyczne, polityczne i wojskowe : o rewolucyi polskiéj w latach 1792-1793, kampaniach włoskich w 1796-1797, wyprawie tyrolskiéj i kampaniach egipskich / napisał i zebr. Hortenzyusz de St. Albin ; przeł. z fr. Ludwik Miłkowski. Niestety, zarówno Biblioteka IBL, jak i siłą rzeczy ja, są w tej chwili niedostępne.

      Usuń
    7. Na razie niedostępne, ale jak widzę zapowiadają się pasjonujące badania źródłowe. Powodzenia! Żołnierze napoleońscy kochali zresztą podpisać się na piramidach, a potem wspominali to barbarzyństwo w pieśniach: "Pamiętasz jak na piramidach/ każdy z nas śmiało się podpisał?" (oczywiście po francusku, Potocki też wypisał swoje motto po francusku). Znowu informacja od Łukaszewicza (nie będę już wspominał o Prusakach).
      A z tej Lechii to bym tak łatwo nie rezygnował - pokolenia naszych historyków łamały sobie głowę nad zagadnieniami "Polski bajecznej", jak te mity nazywano już kilkaset lat temu.
      A w nawiązaniu do aktualnej sytuacji i historycznych wzmianek Anonimowego: Wszystkich przybywających na Maltę (w czasach Potockiego, długo przed i po) obowiązywała 40-to dniowa kwarantanna.

      Usuń
  2. Jeszcze a propos tych kilku tekstów, tym razem z punktu widzenia historyczno-literackiego. Czym zajmuje się umysł Jana Potockiego, podróżnika, pisarza, ale i badacza , który kształcił się w Lozannie i Genewie, w latach 70. XVIII wieku, a więc jego światopogląd uformowała, siłą rzeczy, myśl Oświecenia? Od razu zaczyna mierzyć, przeliczać, konstruować, słowem piramidy traktuje jako zagadnienie sztuki inżynieryjnej i budowlanej. Wystarczy porównać jego dośc, przyznam, pobieżne notatki, z wielowątkowymi refleksjami Słowackiego, by odczuć tę zmianę w światoodczuwaniu, którą wprowadził romantyzm, rozmaite Byrony, Shelley'e i Lamartiny. Potocki w swoich rachunkach zresztą antycypuje nieco samego Napoleona, który od razu wyliczył, że blokami 3 piramid mógłby otoczyć Francję murem o wysokości 3 metrów 30 centymetrów. Godna podziwu matematyczna sprawność bez kalkulatora, acz nieco bezpłodna. Bardziej praktyczni Anglicy wywozili stamtąd raczej nie piramidy, tylko znaleziska archeologiczne, np. kamień z Rosetty, który miałem okazję kiedyś obejrzeć w naturze, dawno już po rozszyfrowaniu hieroglifów egipskich przez Champolliona. Byłem więc w lepszym położeniu niż nasz wieszcz, który, sądząc z wiersza, relacjonował dopiero aktualny stan badań nad pismem. Choć przyznam się, że bardziej zaintrygowała mnie w tym wypadku forma niż treść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, forma, zgadzam się. Ciekawe, że wiersze egipskie uchodziły za najsłabsze w dorobku Słowackiego (może z wyjątkiem "Smutno mi Boże", też pochodzącego z egipskiego notatnika); powtarzam za Łukaszewiczem. Według mnie widać tu już lwi pazur niekwestionowanego mistrza poezji dygresyjnej; "Beniowski" powstanie za kilka lat.
      Co do pomiarów i obliczeń to pozwolę sobie zwrócić uwagę, że zawdzięczamy im wiele wzruszeń i wspaniałych form, bo cywilizacja i kultura (duch) potrzebują też materii, o czym i Słowacki pisał.

      Usuń
    2. Zaszło małe kfi pro kfo, bo ja miałem na myśli w tym akurat wypadku kamień z Rosetty: treść raczej mało interesująca (poza egiptologami). Ale sam kamień to właściwie całkiem ładna rzeźba, jak popatrzeć na to jak na artefakt. Co do wczesnych wierszy Słowackiego to jak wczesniej zauważyłem, nie mogłem ich znaleźć w mojej edycji z 1979 - jest "Rozmowa z piramidami" i ów "Hymn". Podobnie jest z Mickiewiczem: tylko w starych wydaniach (np. mam takie jeszcze mojego ojca z 1910, Chmielowskiego) znajdziesz jego wierszyki z obchodów imieninowych (Czyjeż dziś mieniny... nastawiono flaszek... Dzisiaj świętego Piotra! jedno, co Pietraszek.... Innemi teraz na was pozieram oczyma, Bo mie to wino... przebóg! ... czy nie potroiło? - stan znany nie tylko romantykom, zauważę) i inne tego rodzaju juwenilia. Mało kto tam do nich, poza badaczami, zagląda. A z pomiarami bym się zgodził, ale jedynie w tym wypadku, gdy nie stają się celem samym w sobie: tu niestety Potocki, którego talent w tym czasie jeszcze drzemał, stanowi realny przykład zbanalizowania czy zarżnięcia tematu. Jak oddać ogrom tych budowli, stanowiących wyzwanie dla czasu i natury? Oczywiście przez ścisłe wyliczenia i pomiary. Słowacki był już z innej generacji, znał "Wędrówki Child Harolda" czy "Reisebilder" Heinego, to już zupełnie inny zapis obcowania z tymi pomnikami historii i trwania, inny ich obraz i, choć to dopiero poetycki rozbieg, to już widać pazur, jak słusznie nadmienia mój poprzednik.

      Usuń