05 grudnia, 2018

Tsavo West

środa, 5 grudnia. Internet jest ale dosyć wolny, a poza tym wrażeń i zdjęć tyle, że trudno je opanować. Pomijam na razie opis wycieczki do Mombasy, ale również wszystkie zwierzaki, które dzisiaj widziałem w drodze od bramy wjazdowej do Parku do Severini Tsavo Camp (96 km żwirówki, wcześniej 200 km szosą, razem ponad 7 godzin), gdzie mieszkam w namiocie z trzcinową strzechą, toaletą, prysznicem i dwoma olbrzymimi łóżkami. Po zmroku nie wolno samemu opuszczać namiotu - teren nie jest ogrodzony, a leoparda już dzisiaj pstryknąłem - i zaraz będę musiał zadzwonić po strażnika, żeby mnie podeskortował na obiad.
Więc tylko przesyłam pozdrowienia i dla podsumowania: słoń, żyrafy, leopard, zebry, małpy, antylopy różnych nazw i rogów (gnu, onyks, gazela, dig dig, reszty nie spamiętałem), i jeszcze nosy i oczy hipopotamów. Krokodyle są w kałuży (water hole) 30 metrów od jadalni, ale tam nie pozwalają podchodzić.
Jutro poranne safari (start o 06:00), więc trochę chciałbym się przespać. A wejście do namiotu można zostawić zabezpieczone tylko siatką. Zresztą niedaleko jest latarnia, ale o 23 wyłączają prąd. Jakby co, to strażnika trzeba wezwać gwizdkiem (latarka też na wyposażeniu, ale mam i swoją).
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i przepraszam za opóźnienia w relacji. 

2 komentarze:

  1. Mam nadzieję, że gwizdek nie był potrzebny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gwizdek zawsze może się przydać. Na przykład próbowałem przy jego współudziale cichutko zagwizdać Wlazł kotek na płotek, ale z braku zainteresowanej publiczności po chwili dałem spokój.

      Usuń