01 września, 2019

Halle

Niedziela, 1 września 2019. Świat mnie ciągle zaskakuje: chyba po raz pierwszy lecę samolotem pilotowanym przez kobietę. Embraer 195, Warszawa - Monachium. Dalej kontynuuję Canadair Regional Jet 900, a wracać będę Airbus Industrie A320 Sharklets (Rekinki?). Już w Warszawie zaczynam przyglądać się różnorodności tych mało-średnich samolotów pasażerskich parkujących przy bramkach odlotowych. Niektóre konstrukcje zadziwiają. Warto zwrócić na nie w przyszłości więcej uwagi.
Polska nasza cała z powietrza (nigdy nie mogę się dość nacieszyć tą szachownicą pól, kiedy ją widzę):

Czy ktoś chciałby może mieszkać w takim osiedlu domków jednorodzinnych (o rzut beretem z Warszawy a woda i las blisko)?:
A to już Bawaria:
Widać, że po atmosferze dają nie gorzej od nas. Trochę geometrii:
A może ktoś chciałby mieszkać w takim miasteczku (kawałeczek od Monachium i kościół na miejscu):
Z Monachium wylądowałem w Halle, a właściwie na lotnisku Lipsk-Halle, 17 minut pociągiem od Halle. Kiedyś wydobywano tu sól i stąd pierwotna nazwa Saale, potem przemysł chemiczny,  a teraz? Podobno Halle wyludnia się w tempie 2000 osób rocznie. Najsłynniejszy obywatel Halle to Haendel, nic więc dziwnego, że na głównym rynku stoi jego pomnik:
A to trochę ciekawsza artystycznie rzeźba, czy ktoś zna jej bohatera?:
Marktplatz czyli Plac Targowy czyli nasz Rynek (Główny) z charakterystycznymi pięcioma wieżami:
Te cztery skupione wieże to jeden kościół, który powstał przez połączenie dwu mniejszych, a ta piąta na środku placu, zwana Czerwoną Wieżą, pochodzi z początku XV wieku, tak ciut po Grunwaldzie. Przy wejściu na plac architektoniczna niespodzianka:
Z haendlianów jest jeszcze dom, w którym Haendel się urodził (obecnie muzeum i Towarzystwo Haendlowskie):

A niedaleko tzw. DOM czyli katedra. To kościół dominikański z początków XIII wieku, potem wielokrotnie przebudowywany i rozbudowywany, który biskup obrał sobie w pewnym momencie na katedrę. Obecnie ewangelicki:
Przed kościołem rzeźby, którym warto przyjrzeć się bliżej:
I jeszcze zbliżenie na centralną postać:

Ha! To Matka Boska z Dzieciątkiem Jezus, na kuli ziemskiej, otoczona ludzkością, depcząca Węża Starodawnego, któremu na imię Śmierć i Diabeł. To chyba rzeczywiście koniec, sądząc po jego minie:
A że wszyscy goli? Takie czasy... Zresztą niech każdy szuka własnej interpretacji. Podobno po to jest sztuka...
Nad rzeką to, co zostało po przemyśle solnym (warzelnia?); podobno w weekendy produkcja jest uruchamiana:

Rzeka Saala nie jest zbyt duża:
I jeszcze raz mistrz Haendel:
czyli nowoczesna sala koncertowa (operowa?) jego imienia. Na zakończenie spaceru powracamy do zabytków. Czterowieżowy (na zdjęciu tylko trzy) kościół z przeciwnej (do Rynku) strony (tak go widać z wejścia do mojego hotelu):
Halle, jak wszystkie miasta tutaj zostało mocno zniszczone w czasie wojny, i teraz co krok nowe miesza się ze starym, na przykład tak:
albo tak:
Na obu zdjęciach za tło służy kościół św. Maurycego, budowany w latach 1388-1511.
Na koniec przestroga:
Dbajmy o to, co nasze, bo będzie smutno.
Spacer niespodziewanie arcyciekawy (warto tu jeszcze wspomnieć o młodym człowieku z oboma nogami kończącymi się nad (nieobecnymi) kolanami, ale za to z potężnym torsem w koszulce gimnastycznej, siedzącego na deskorolce i odpychającego się od ziemi olbrzymimi dłońmi, który z uśmiechem zgrabnie lawirował pomiędzy ludźmi utrzymując zadziwiająco dużą prędkość), ale tak ogólnie to Halle nie ma opinii ciekawego miasta. Więc po co tu przyjechałem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz