22 luty 2024. Baaardzo wcześnie się zbieram, prawie 12 godzin lotu bezpośrednio z Warszawy i wczesnym popołudniem (miejscowym) lądujemy w Cancun. Błyskawiczna odprawa na lotnisku, jakby to nie był Meksyk, i zakotwiczamy się w hotelu, żeby odespać podróż, ale tylko co najwyżej do czwartej nad ranem, bo o 04:45 startujemy do Belize na wizytę w pierwszym ze starożytnych miast Majów - Lamanai. W końcu to przecież objazdówka Rainbow pod tytułem "Zaginione miasta Majów". Bardzo intensywna: pięć dużych miast (+ karaibska wyspa + zejście do podziemnego świata Majów) w siedem dni. Pełny autobus, ani jednego wolnego miejsca.
Słońce przez przyciemnioną szybę Dreamlinera:
Podchodzimy do lądowania. Jukatańska selwa (dżungla) rośnie na cienkiej warstwy gleby jukatańskiej płyty wapiennej całkowicie pozbawionej wód powierzchniowych:
W oddali Cancun.
Nasz hotel w Playa del Carmen (na Cancuńskiej Riwierze) nazywa się "Trzynaście pszczół" (liczby już nie jestem pewien); na ścianie pokoju mam takie motto:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz