Dzisiaj rano wychodzimy z portu, ale silnik pada. Wracamy na żaglach. Silnik idzie do serwisu. Oczekiwanie na wymianę pękniętej części - tydzień. Pożyczamy inny silnik, zobaczymy, wkrótce jego montaż i druga próba wypłynięcia na szerokie wody.
Pogoda jak drut, ja jak zwykle przeziębiony.
Pierwsze koty za płoty, pierwsze śliwki robaczywki.
OdpowiedzUsuńCiekawe, że naprawiony własny silnik też nie zastartował od razu i musiał być odwieziony do warsztatu (to informacja z drugiego turnusu).
Usuń