26 lipca, 2017

Pierwsza noc w Sydney

Pozdrowienia z Sydney. Jest 23:15, pora zbierać się do spania. Przyleciałem dwie i pół godziny temu, trochę czasu zajęła kontrola paszportowa (tylko nasz samolot przywiózł ze 450 osób, a nie był jedyny o tej porze), potem już poszło szybko. Nawet busik, który mnie "przeszatlował" do hotelu, okazał się darmowy, a miał kosztować 7 AUD. I WiFi też jest darmowe, chociaż w opisie hotelu podają, że płatne. Gdyby jeszcze hotel był tańszy...
Wybrałem tym razem nietypowe dla mnie rozwiązanie: IBIS Budget (znany dobrze z Europy i Polski, spałem zresztą w takim IBIS Budget w Oviedo), tuż przy lotnisku. Będę w Sydney tylko jeden dzień, dwa noclegi, i odlatuję rano do Darwin. Pomyślałem sobie, że po co mam się tłuc w nocy po mieście z bagażami, kiedy i tak muszę dwa razy odbyć trasę lotnisko - miasto, więc może lepiej zrobić to na lekko, a nocując przy lotnisku zaoszczędzę trochę czasu na sen. Oby tylko chciał mnie odwiedzić... W samolocie nawet się trochę przespałem, obudził mnie niestety głośny komunikat, który odczytałem jako zapowiedź lądowania, a to była turbulencja. Potem już tylko drzemałem.

2 komentarze:

  1. My też bez kłopotu wylądowalismy w Warszawie. Złego słowa nie powiem o firmie Żak, KTORA OBSŁUGUJE M.IN. LINIĘ sUWAŁKI-Warszawa, autokar wygodny, piętrowy, może tylko ponarzekałbym na brak solidnej klimatyzacji, która raczej jest specjalnością Polskiego Busa. W Łomży można było skorzystać z firmowej kawy i herbaty, ale niestety sfrajerowałem się, nie widząc kubeczków. Potem okazało się, że można było poprosić panie z obsługi biura. W Emilianowie przy S8 było międzylądowanie: wygramoliło się zagraniczne bardziej towarzystwo do busika, co miał zabrać chętnych na modlińskie lotnisko. Ankę wypytywała młoda Niemka czy musi dopłacać (a nie miała już polskich pieniędzy tylko kartę), ale nie bardzo było wiadomo, o jaki airport jej biega, bo raz mówiła "Czopin" (znaczy się Okęcie, bo o Chopinie zdajsie bidulka jeszcze nie słyszała) a raz "Modlin". Filmów nie puszczali żadnych, ku mojemu żalowi, bo kiedyś wracając z Tatr obejrzałem prawdziwie amerykańską komedię "Głupi i głupszy". A spać się nie dało, choć wstałem o 6.30, bo wciąż się dosiadali, no i rzucało troszeczkę. Pogoda psuć się zaczęła za Augustowem, a obecnie leje nieustannie, ale zapowiadają od niedzieli temperatury jak w Darwin czyli deczko ponad 30 C. Loboga! Strzałka absolutnie australijska!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brak solidnej klimatyzacji może nie być zły, bo ja tu przez jej nadmiar mam katar i w gardle coś drapie, u siebie w pokoju wyłączam. No tak, macie jak w Darwin, tu co prawda nie leje, pora sucha, ale wilgotność i tak duża i moje małe pranie schnie w wielkich bólach. Jak widać, Australię i w Polsce można mieć.

      Usuń