07 sierpnia, 2018

Chengdu


Wtorek, 07 sierpnia (czasu lokalnego). W samolocie powoli taję i po jakichś dwu godzinach lotu dociera do mnie powoli świadomość, że znowu jestem w drodze, znowu tłukę się po świecie. I po co? Żeby odpocząć?

tłukę się w kółko
na kuli uwięziony
więzy przecieram

W Warszawie są upały? Wczoraj po południu, kiedy wylatywaliśmy, w Doha było 42, a o pierwszej w nocy, kiedy tam przylecieliśmy, 37, i tak jest co roku. W Chengdu 30 i pada (mają tu trzy zbiory ryżu rocznie).
Z ciekawych rzeczy dotyczących lotu, ciekawych przynajmniej dla wielbicieli Simonki, wspaniały album „Nina Simone sings the blues”, i wiele innej dobrej muzyki, np. blues i rock Van Morrisona.
Aha, jest nas szesnaście osób, ale mam jednak pojedynczy pokój jako jedyny męski singiel.

Po przylocie krótkie zwiedzanie Chengdu (bagatela: 15 milionów mieszkańców). Przede wszystkim świątynia Wuhou z III-IV wieku (realnie stan z XVIII-XIX):
The entrance to Wuhou temple seen from inside
Warto tu zauważyć zewnętrzny mur zasłaniający wejście do świątyni z zewnętrznej strony (w świetle bramy). Jego postawienie było związane z przekonaniem, że duchy naładowane negatywną energią mogą poruszać się tylko po liniach prostych po powierzchni ziemi (coś jak ruch po geodetykach w ogólnej teorii względności :-) ), a więc mur przed bramą skutecznie zabezpieczał świątynię przed ich inwazją. Świątynia jest poświęcona królowi państwa Shu (dzisiejszy Syczuan):
A king of Shu, the temple is in his honour
A tak naprawdę jest tu czczony (w oddzielnym, mniejszym i niższym pawilonie) jego generał i pierwszy minister, Zhuge Liang, który zrobił wiele dobrego dla tak zwanych zwykłych ludzi i bił się dzielnie, ratując króla z niejednej opresji – do tej pory każdy Chińczyk wie, kto zacz:
King's general Zhuge Liang, well known to all Chinese
Wachlarz w jego ręku symbolizuje mądrość, zwłaszcza tę zdobytą przez naukę. Podobno przychodzą tu młodzi ludzie z prośbą o wstawiennictwo generała w sprawie ich przyjęcia na jak najlepszy uniwersytet. Inne bardzo popularne miejsce:
This place is blessed by gods (as stated on the stone)

A ta czerwona uliczka jest chętnie nawiedzana przez filmowców, i jeszcze warto wspomnieć, że w różnych miejscach świątyni tradycyjnie ubrane dziewczyny grają na tradycyjnych instrumentach tradycyjną muzykę - wspaniałe odświeżenie nawet w największe upały):
Flute or mobile?
Potem stara (a właściwie zrobiona na starą) dzielnica z uliczkami pełnymi knajp, knajpek i sklepów z chińskim rękodziełem:
Jinli street: buy and eat
Po kolacji (na ogół jemy tak: okrągły stół na osiem lub więcej osób, na środku obrotowe szkło, na którym stawiają kolejne dania i każdy może sobie nałożyć co i ile chce; dania chińskie, też tak czasem i w Tybecie) jedziemy do hotelu (znany skądinąd IBIS).

1 komentarz:

  1. No cóż, w konkurencji z Katarem, z naszym skromnym 37 C , faktycznie odpadamy w rozgrywkach. Ale w Lhasie jest dzisiaj 22 C, a więc w Lhasie, wytrzymać da się!

    OdpowiedzUsuń