14 maja, 2024

Serce rośnie patrząc na te czasy

10 maja 2024. Tak Jan Kochanowski zaczął swoją Pieśń II o wiośnie i dobrym sumieniu. Przypomniał mi się ten fragment w czasie demonstracji Solidarności przeciwko Zielonemu Ładowi. Idę Krakowskim Przedmieściem w stronę Placu Zamkowego mając nadzieję na złapanie czoła pochodu. Mijam policyjne wozy... i są, idą:






Braci w obiektywie też nie brakuje :)

Region za regionem, zakład za zakładem:













Wyłapuję co ciekawsze transparenty, a niektórzy podeszli do sprawy krótko i rzeczowo :) :


 Rolnicy ciągną kostuchę:

Są i inne propozycje (akurat bliższe mojemu sercu):



A ludzie idą i idą:


Nie będę stał ciągle pod Bristolem, przesuwam się powoli w stronę Placu Zamkowego i widzę ponad flagami Chuligana z Honorem: książę Pepi:





Ciągle były problemy, że on mieczem pokazuje na Zachód, ale może jednak ma swoją chuligańską i honorową rację:


i obstawę dostał z naszych (policja też stała).

Trochę dalej zadumany wieszcz:




Zielony ład nie cieszy się tu sympatią. Niektórzy sięgnęli do klasycznych motywów:

Inni bardziej intymnie:




Ktoś przysiadł (lub przystanął) na ławeczce lub barierce:





Ważne sprawy są przy okazji omawiane:





Celebryci chodzą między ludźmi, jakby byli u siebie w domu... 

I Kopernik, i Pan Jezus (coś jakby w przeciwną stronę chciał iść, ale On zawsze tak: miłosierdzia szuka):


A ludzie idą i idą, a ja z nimi:









Tu się z nimi rozstałem. Jechali nieraz od świtu przez pół Polski, żeby przez cztery godziny przejść z Placu Zamkowego pod Sejm. Szacun.

6 komentarzy:

  1. Jasne, że na podróżniczym blogu nie mogło zabraknąć tej najpiękniejszej i tak mocno tkniętej przez historię ulicy czyli Krakowskiego Przedmieścia, dawniej wyznaczającego trakt między nową a starą stolicą Rzeczpospolitej. Dla Warszawy jest jak Piotrkowska dla Łodzi, Floriańska dla Krakowa, Długi Targ dla Gdańska, choć w kontekście historycznym raczej nieporównywalna, bo tu każdy obiekt, niemal każdy kamień kojarzy się natychmiast z historycznym kalendarium. Jeden z wielu możliwych przykładów to widoczny na fotkach pomnik konny księcia Poniatowskiego, który pierwotnie miał stanąć na dziedzińcu Pałacu Namiestnikowskiego - ostatecznie pojawił się tam generał Iwan Paskiewicz - przez dłuższy czas ozdabiał taras pałacu Paskiewiczów w Homlu, pewnie w ramach ówczesnego "ruskiego mira". Po uzyskaniu niepodległości, zgodnie z postanowieniami układu ryskiego, pomnik został zwrócony Polsce i ustawiony przed kolumnadą Pałacu Saskiego. Wysadzony w powietrze po powstaniu warszawskim, został odtworzony z gipsowych odlewów w Kopenhadze i podarowane przez Królestwo Danii Polsce. Ten kłopotliwy w PRL dar ustawiono na początku przed Starą Pomarańczarnią w Łazienkach i dopiero w 1965 został przeniesiony na pierwotne miejsce , na które notabene wydał zgodę Mikołaj I. Po tej to historycznej roszadzie książę wskazuje mieczem na zachód, miast jak przed wojną wskazywać na zawsze groźny i niebezpieczny wschód. To też należy do historycznej hipoteki Krakowskiego Przedmieścia i przypomina politykę historyczną PRL. Nadto raczej nie nazwałbym księcia a zarazem marszałka Poniatowskiego chuliganem - ten epizod ukazał m.in. Wajda w swoich "Popiołach" za Żeromskim, lecz dotyczy on pewnego epizodu w życiu księcia, między klęską powstania kościuszkowskiego a Księstwem Warszawskim, gdy jak wspominają pamiętnikarze, w hulankach i zabawie chciano utopić ostatnie klęski i utratę niepodległości. Tym bardziej należy docenić tak szybkie ocknięcie i tak radykalna przemianę. Ale to tylko ad rem. Sporo by tu jeszcze można dodać o tej kipiącej życiem i turystami ulicy, wspomnieć rzadko odwiedzane uliczki Kozią i Bednarską (niewskazaną dla rowerzystów), wiadukt Markiewicza osiągalny z Karowej, ławeczkę niezapomnianego ks. Jana Twardowskiego na skwerze jego imienia, pomnik Prusa, niestety przesunięty w ostatnich latach, choć był piewcą tej ulicy, konny pomnik kondotiera Bartolomeo Colleoniego przed pałacem Czapskich (oryginał w Wenecji), ale brak tu miejsca na takie varsavianistyczne wspominki. Warte jest Krakowskie Przedmieście zwiedzania i przejścia się, z każdym rokiem coraz bardziej masowego, oczywiście pod warunkiem odpowiedniego przygotowania oprowadzających, bo nieraz mi się zdarzyło, a często tam bywam, wysłuchiwać rozmaite brechty i ambaje, wyssane z palca, a przekazywane przez przewodników.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj chciałoby się przespacerować Krakowskim z takim ekspertem! Ustawiam się w kolejce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że komentarze wpłynęły na rozległe wody, na które ja, przynajmniej na tym blogu, z reguły nie wypływam. Mój cel był skromny: chciałem tylko zwrócić uwagę, że z reguły tego typu grupy wycieczkowe najczęściej wybierają historyczne i warte zwiedzenia trasy. W moim archiwum mam dokumentację fotograficzną ponad dwudziestu tego rodzaju, nieraz dość licznych wycieczek, z lat 2015-2023. Wiodły one z reguły, z pewnymi innowacjami, podobną trasą, jak na załączonych fotkach. Można założyć z góry, że tak się dzieje w wielu krajach naszego (i być może nie tylko?) naszego kontynentu. Spójrzmy bowiem na taki Paryż. Z reguły grupy wycieczkowe trafiają do takich miejsc jak np. Łuk Tryumfalny na Placu Karuzeli (niestety bez uszanowania dla historycznych reliefów) lub Placu Republiki. Nie warto nawet wspominać o wielu niezwykle ciekawych miejscach wartych przy okazji odwiedzenia: Centrum Pompidou, Le Marais, Muzeum Picassa itd., itp. Gdyby wcześniej spacerowicze otrzymali profesjonalnie opracowane wskazówki, co przy takiej trasie warte jest zobaczenia, skorzystaliby bez porównania więcej, a przecież należy zakładać, że tego rodzaju grupy wycieczkowe składają się z turystów przybyłych z wielu odległych rejonów kraju. Być może sprzyjałoby to pogłębieniu wielu refleksji i poglądów uczestników, wprowadziłoby nieco dystansu do bieżących wydarzeń oraz uproszczonej wizji świata. Chciałoby się w tym miejscu nieco strawestować stare motto Jerzego Waldorffa: "Sztuka i kultura łagodzi obyczaje". Czyż nie tak?

      Usuń
    2. Oj tak, tak. Zdarza się jednak, że nawet najbardziej zagorzali turyści przysypiają zamiast słuchać przewodnika, gdy zmiana strefy czasowej i wczesna pobudka ich zmoże. A z innej mańki, turystyka rzadko komu wyczerpuje życie. Sprawy wspólnoty też wzywają, przynajmniej niektórych.
      Ale pomysł jak najbardziej popieram: dwa w jednym to lepiej niż jedno w jednym (choć nie zawsze!).

      Usuń
  3. Co to za Solidarność?Gdy uchwalali Zielony Ład za pisu to siedzieli cicho.Teraz protestują.Co to za związek zbratany z partią?

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie to akurat nie dziwi, bo oni wyrośli z tego samego korzenia, więc i myślą podobnie. Martwi mnie natomiast, że inne związki nie protestują - to dałoby rządowi lepszą pozycje w negocjacjach.

    OdpowiedzUsuń