13 listopada 2024. Wzdłuż południowo-zachodniego wybrzeża Afryki płynie bardzo mocny i zimny Prąd Benguelski, niosący mnóstwo planktonu i ryb, ale powodujący częste mgły i sztormy. Do tego dochodzą mielizny powstające i przesuwające się w nieprzewidywalny sposób. Stąd liczne katastrofy statków i nazwanie tej części wybrzeża Namibii Wybrzeżem Szkieletów. Zatrzymujemy się przy "przykładowym" wraku, stosunkowo nowym:
Cały czas towarzyszy nam pustynia, od czasu do czasu pojawiają się pojedyncze zabudowania, jak ta mała fabryczka (?):
Jedziemy wzdłuż wybrzeża dalej na północ do Przylądka Krzyża i położonej na nim kolonii fok. Akurat zaczął się okres porodów i wszędzie już widać małe foczki:
Przez kolonię przechodzi się po ogrodzonej kładce, a foki przechodzą do oceanu pod kładką. Dzisiaj na kładce znalazła się w jakiś tajemniczy sposób foka z małym, więc wszyscy zawracaliśmy w tym miejscu, bo foka potrafi porządnie pogryźć:
Foka zresztą bardzo chciałaby wydostać się z tej pułapki.
A oto krzyże:
Biały człowiek po raz pierwszy postawił stopę na południowo-zachodnim wybrzeżu Afryki akurat na tym przylądku. Byli to żeglarze portugalscy w 1485 roku. Postawili. oprócz swoich stóp, kamienny krzyż na chwałę swojego króla i z informacją, że obejmuje on tę ziemię w posiadanie. Ale widzieli tylko pustynię i w oddali pustynne góry. Nigdy więcej już się tu nie pojawili. W 1893 roku niemiecki żeglarz zabrał krzyż i ofiarował swojemu cesarzowi. Cesarz kazał sporządzić replikę z dopisanym tekstem po niemiecku (pewnie chodziło o to, że on tu rządzi) i ustawić na tym samym przylądku. Ale Niemcy umieścili krzyż obok jego oryginalnej lokacji, co pozwoliło na postawienie w 1980 roku dokładnej repliki portugalskiego krzyża bez niemieckich wtrętów na właściwym miejscu (oryginalne napisy są po portugalsku i łacinie). I tak stoją oba. Trochę zbliżeń:
Miejsce jest bardzo ciekawe geologicznie. Znajduje tu się 10% olbrzymiej płyty bazaltowej (tysiące kilometrów kwadratowych), podczas gdy pozostałe 90% znajduje się w stanie Parana w Brazylii. Wylewająca się lawa osłabiła płaszcz skalny kontynentu Gondwany, a powstałe pęknięcie przesuwało się coraz dalej, doprowadzając do rozdzielenia Afryki i Ameryki Południowej. W piasku widać spękane bazalty tej płyty:
A przy bramie wjazdowej skorpion (nietrudno tu o nie, np. na jakimś postoju skorpion spacerkiem wchodził do toalety męskiej akurat, kiedy i ja tam wchodziłem; ten na zdjęciu był chyba największy jakiego widziałem):
Z Przylądka Krzyża wracamy na południe; pustynia i pustynia, a w oddali pustynne góry, nie powiem, całkiem fotogeniczne:
Przy drodze samoobsługowe sklepy z półszlachetnymi kamieniami (najwięcej kryształów górskich), założone przez miejscowych górników; opłatę wrzuca się do puszek z kłódkami:
Odbijamy na wschód, w głąb kontynentu. Hałdy kopalni cyny w miejscowości Uis:
I największa dla mnie atrakcja tego dnia, granitowy rozległy ostaniec i najwyższa góra Namibii Brandberg (2573 m npm, trochę wyższa niż Rysy):
Pod koniec dnia przygoda z oponą i już jesteśmy na miejscu w Khorixas. Śpimy, jak i następne trzy noce, w lodge'ach, czyli domkach kempingowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz