16 października, 2022

Aqaba: fajkowanie

16 października 2022. Ostatni dzień wycieczki, odpoczynek w Akabie. Decyduję się na czterogodzinny rejs statkiem wzdłuż wybrzeża jordańskiego połączony z kąpielą i snorkelingiem (jest też opcja nurkowania), lub po prostu opalaniem się. Plus lunch. Nie mogę sczytać zdjęć robionych pod wodą (zrobię to, mam nadzieję w domu), więc na razie trochę zdjęć nawodnych. Przede wszystkim dolina Wadi Araba, którą przyjechaliśmy wczoraj znad Jordanu i Morza Martwego:

Po prawej Akaba:



Po lewej izraelski Eilat (byłem tu ze trzydzieści lat temu):



Tylko nieco bardziej w lewo przejście graniczne pomiędzy Izraelem i egipskim Synajem:


i zaraz po egipskiej stronie olbrzymi hotel:

i egipska miejscowość Taba:

Leniwe życie na górnym pokładzie statku w drodze powrotnej:




Schodziliśmy dwa razy do wody po ok. 30 min. Miałem swój sprzęt, ale można go dostać za darmo na statku (co prawda rejs kosztuje 60 USD). Morze było idealnie spokojne (potrafią tu być duże fale), prądów nie ma. Rafa miejscami ciekawa, ale bez specjalnych fajerwerków - mam nadzieję, że jeszcze uda mi się dorzucić trochę zdjęć (zdjęcia wyszły, widzę je na aparacie, ale mam kłopoty z transferem na komputer). 

Jutro wracamy do Polski. 

Relacja z podwodnego świata. Pierwsze zejście pod wodę:







To stanowisko nie było zbyt bogate, a już prawie w ogóle nie było ryb. Ale przydało mi się jako trening: opiłem się wody, maska mi zaparowała, płetwa spadła z nogi, zdjęcia robiłem bardziej na wyczucie, bo mało co widziałem na ekranie aparatu. Przy drugim stanowisku, znacznie bogatszym, było już lepiej z rafą i z moją techniką. 

Wyrzucili nas na głęboką wodę i trzeba było dopłynąć do rafy, pod nami szwendały się jakieś typy:


Korale, jak się dowiedziałem dzielą się na miękkie i twarde, ale kto mi powie które są które:















Nawet kilka rybek udało mi się pstryknąć:















 

A na dnie czaiło się coś w podobie paskowanego węża (to nie sznurówka - ruszało się):

Te zdjęcia to był test mojego nowego aparatu do robienia zdjęć pod wodą, ale tylko do 3 metrów głębokości. Jest to żółty, twarzowy aparat:

Przy okazji tego fajkowania dowiedziałem się, że kamery i aparaty do zdjęć pod wodą, jak i moje przyduże (jak na snorkeling) płetwy, upuszczone pod wodą, wypływają na powierzchnię. Bardzo cenna cecha. :)

3 komentarze:

  1. Jak zwykle ciekawa trasa i komentarz. Zamki krzyżowców do dziś robią wrażenie, również z punktu widzenia ówczesnej techniki wojennej. Pod tym względem ekranizacje tylko wprowadzają w błąd, bo najczęściej oblegane na nich twierdze, nie są na takich wzniesieniach. Ciekawe mozaiki, zdjęcia z chrztu w Jordanie i to wiecznie rozświetlone niebo. Czy mi się wydawało, że po drodze miała być Petra?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O krzyżowcach można wiele, i dobrze, i źle. Moją fascynację ich dziejami obudziła Zofia Kossak - polecam Krzyżowców i Króla Trędowatego, nie mówiąc już o trzeciej części tej trylogii pod tytułem Bez Oręża, poświęconej samotnej wyprawie św. Franciszka do Egiptu (jak wiadomo, miał dostać wtedy od sułtana pozwolenie dla franciszkanów na podjęcie opieki nad miejscami świętymi w Palestynie, tak przynajmniej twierdzą franciszkanie). Jest też sporo fachowej/historycznej literatury (to, co czytałem, było po angielsku).
      Pogoda rzeczywiście wspaniała, trudno było się schować od słońca. Jednak w nocy w Wadi Musa i Ammanie temperatura spadała do 12 - 14 stopni - to przecież jest ładnych kilkaset metrów nad poziomem morza. No i nadciąga zima.
      Petra była we wpisie z 12 października, a jako bonus Mała Petra w kolejnym wpisie :)

      Usuń
    2. Fakt, nie zwróciłem uwagi. Co do literatury, to pewnie wciąż aktualne są "Dzieje wypraw krzyżowych" Stevena Runcimana. Fascynująca lektura, jak pamiętam swoje wrażenia sprzed lat, i przy okazji dużo dająca do myślenia. Choć po trosze podzielam motto Vonneguta, który na pytanie, jakie wnioski ludzkość wysunęła z ostatnich 10 000 lat, odpowiadał: "Żadnych".

      Usuń