16 lutego, 2018

Do Kostaryki

Czwartek, 15.02. Rano znowu ulewa, odczekujemy i kiedy się kończy płyniemy do miejscowości Almirante (czyli Admirała) na stałym lądzie:
Our baggage was almost flying from the Colon Island to Admirante (Admiral) on the mainland. But the boat with us was the fastest!

Łódki nieco większe niż wczoraj, nie tylko z daszkiem ale i bocznymi osłonami - to jedyne połączenie Bocas z lądem, nie licząc samolotu i promu, który wozi auta. Przechodząc przez most na granicy Panama - Kostaryka musieliśmy zmienić czas: Kostaryka jest jedną godzinę do tyłu w stosunku do Panamy; mam wiec teraz siedem godzin opóźnienia w stosunku do Was. A oto słynny most graniczny w Sixaola:
We make a line while crossing the bridge on the border river Sixaola between Panama and Costa Rica to let a truck to pass by. Only trucks and pedestrians are allowed, so you have to take care about your luggage.
A new parallel bridge is being constructed.

Dalej dzień przebiega według planu, który streściłem w poprzednim poście. Z jednym dodatkiem: wizytą w centrum opieki nad leniwcami. Poranione lub porzucone młode leniwce są tu przywożone do prywatnej kliniki i odchowywane by wrócić do lasu, a jeżeli to niemożliwe, na przykład z powodu kalectwa, znajdują w centrum swój dom. W ramach biletu (40 USD, zysk idzie na utrzymanie centrum) krótka przejażdżka łódką po małej rzeczce i poszukiwanie leniwców na drzewach. Podobno jeden się pokazał, ale z moim wzrokiem...
This sloth lives in a basket inside the shop of the Sloth Rescue Center. It is impaired and not able to survive in nature.
During a short boat trip in the reserve that surrounds the Center we were not able to locate sloths on the trees but instead we found a crocodile in the river.

Powolne wznoszenie się z nadbrzeża atlantyckiego na wyżynę zajmującą centralną część Kostaryki przeprowadza nas przez pas mgły i deszczu, ale na górze pogoda jest lepsza, powietrze w nocy nawet chłodne.  
To był najtrudniejszy dzień wycieczki, tak przynajmniej twierdzi nasza przewodniczka. Wyjazd o ósmej rano, nieco opóźniony z powodu deszczu, przyjazd do San Jose' (czyli Świętego Józefa) na krótko przed ósmą. Jesteśmy na wysokości ponad 900 m npm. Trwa tutejsza zima.
A ja cały dzień chodzę dzisiaj senny...

2 komentarze:

  1. Jeśli idzie o leniwce, i to nie na drzewach, jestem zawsze do dyspozycji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja będę drugi. Nie musi być na drzewach. A ponieważ lenić się można tylko pojedynczo, więc nie będę Ci przeszkadzał. One też żyją w pojedynkę, ale mają swoje ulubione drzewa. Z bycia leniwcem trzeba zresztą być dumnym, bo ich przodek, stojąc na tylnych łapach, mierzył osiem metrów wysokości.

      Usuń