Następnego dnia od świtu słońce. Wyjeżdżamy o naszej tradycyjnej siódmej trzydzieści. Po drodze pokazują się wulkany:
Good weather on Sunday. Some minor volcanos are visible.
Ale są zbyt mało ważne, aby zaznaczyć je na mapie w Lonely Planet.
Przejeżdżamy przez wysoką przełęcz - otacza nas mgła, robi się zimno. Po zjechaniu na dół zatrzymujemy się w miejscowości San Ramo'n, sławnej wydaniem na świat sześciu prezydentów Kostaryki i z artystycznej bohemy:
A street in San Ramo'n, a city where six presidents of Costa Rica were born.
Widoczek typowy dla wielu tutejszych miejscowości.Następna atrakcja to krokodyle. Fotografujemy je z mostu na szosie, którą jedziemy:
Crocodiles seen from the bridge on our road. The secret of their gathering here is the nearby restaurant.
En face.
Na dowód przybycia nad ocean fotka z zachodzącym słońcem i olbrzymim żaglowcem stojącym na redzie portu jachtowego w Quepos:
Pacific, very quiet indeed. Sunset is coming.
A wieczorem, po mszy, nieoczekiwany prezent od Pana Jezusa:
Girls from Los Angeles sing in the Quepos church. Surprisingly modern music! I enjoyed.
Dobrze wiedzieć, że dziewczyny w Los Angeles tak wspaniale śpiewają współczesną muzykę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz