17 lutego, 2018

Kawa, dżungla i jej przyroda, Wodospady Pokoju

Piątek, 16 lutego. Niczego hotel mieliśmy w San Jose', o czym przekonaliśmy się opuszczając go o ósmej rano:
Our luxury accomodation in San Jose', just for one night.
Wyruszamy na północ Kostaryki (zwiedzanie San Jose' jest planowane na ostatni dzień przed odlotem do Panamy); jutro będziemy pod granicą z Nikaraguą. Kostaryka rozciąga się między 8 a 11 stopniem szerokości geograficznej. Program dnia rozpoczyna się wizytą na plantacji kawy Doca, położonej na zboczach gór (czytaj wulkanów) otaczających San Jose', i prezentacją znajdującej się tam tradycyjnej instalacji do obierania i palenia ziaren kawy:
 Coffee bush, now already after harvest that holds from October to January.
The processing starts from wetting the fruits (actually, well ripen ones are red), peeling them in mills and hydraulic selection of beans from the rubbish.
 For stone fans: A dish made of porous stone that was used to separate water from beans.
Drying beans on the sun (or alternatively in rotating cylinders, not shown). For roasting, the beans are typically sent to Hamburg or Canada, except for a small amount roasted locally. 
Dalsza droga prowadzi jeszcze wyżej, wjeżdżamy w chmury, prawie cały czas siąpi deszcz. Zatrzymujemy się przy ośrodku przyrodniczym związanym z wodospadami rzeki La Paz (czyli Pokój). To coś w rodzaju ogrodu zoologicznego połączonego z wielką knajpą, gdzie jemy lunch. Kilka zdjęć:
 Tucan, a funny bird in a jungle zoo.
 A mysterious butterfly.
Blue hummingbird hanging on in the air for a while.
 Ocelot.

Jaguar.

Another one, there are many jaguars in Costa Rica, they say.

Ducks are lovely, aren't they?
I na koniec jeden z wodospadów (jest ich z pięć i jeszcze jakieś majaczą w innej dolinie):
Waterfall on the Paz (Peace) River in the mountain jungle.
Po wyjechaniu z deszczowych gór znowu plantacje narodowych skarbów Kostaryki: ananasy, juka, pomarańcze... Nad oceanami banany, w górach kawa wysokiej jakości. 
Przyjeżdżamy do hotelu w La Fortuna, ważnej miejscowości pod wulkanem Arenal, jednej z większych atrakcji turystycznych Kostaryki: regularnie pluł lawą co dawało spektakularne efekty zwłaszcza nocą. Nieaktywny przez kilka ostatnich lat, znowu ożył. Obecnie na osiem dużych wulkanów Kostaryki czynnych (mas o menos = mniej lub więcej) jest siedem. Byle pretekst wystarczy dyrekcjom odpowiednich wulkanicznych parków narodowych, aby zamknąć je dla turystów. Dzisiaj nawet na niego popatrzeć nie było można - otulił się gęstą chmurą. A planowałem wypad na jego małego towarzysza Cerro Chaco z pięknym jeziorkiem w kraterze... Cóż, pojadę z grupą na rejs po rzece Cano Negro w celu dalszych obserwacji życia dżungli. Pura vida! (to najpopularniejszy zwrot w Kostaryce, oznacza między innymi coś podobnego do naszego "samo życie")

3 komentarze:

  1. Szczerze mówiąc, jako osobnik mocno już uzależniony, najsampierw zwróciłem uwagę na te miłe wory z kawą: ciekawe, po ile taki woreczek kostarykańskiej kawki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaskoczyłeś mnie! O tym nie pomyślałem, może dlatego, że ilość tych worków przywala wyobraźnię. Cena paczki kawy ok. 300 g z tej faktorii kupowana w tej faktorii to dziewięć dolarów amerykańskich równo jak nożem uciął niezależnie od sposobu parzenia i jakości ziarna, degustacja w dowolnej ilości na miejscu. Ale już po ptokach - ja się odzwyczajam i kosztowałem tylko bezkofeinową bez skutków finansowych.

      Usuń
  2. Absolutna taniocha. Tutaj Tarrazu Sn Rafael czy Tirra Washed z Kostaryki - 100 g. 17 zł. Wiadomo - marża.

    OdpowiedzUsuń