20 lutego, 2018

Małpi gaj

Wtorek, 20 luty. To wszystko jest bardzo proste. Najpierw pakują człowieka w majtki wspinaczkowe i kask:
Everybody is happy about our new gear for traversing canopies. The girl surrounded by guys is our mother, father, boss, nurse and guide; beware: she speaks Spanish and jumps with bungee.
a następnie bardzo sprawnie przesyłają sobie takie paczki z jednej platformy umieszczonej wysoko na drzewie na kolejną. Mają takich platform jedenaście. Najpierw jednak trzeba wdrapać się na zbocze góry, aby nabrać wysokości do licznych zjazdów. Najczęstszy jest zjazd na wagonik: jedzie się siedząc, a właściwie półleżąc, z niewielkim spadkiem liny:
Sliding along the line from platform to platform placed in in the canopies.
Na tej niższej platformie obsługa sprawnie wyłapuje nadjeżdżających, bez tego trudno byłoby im wyhamować, zwłaszcza, że nieraz brak wprawy prowadzi do obracania się ciała wokół jego pionowej osi. Atrakcją są skoki z platformy pionowo w dół. na trasie mamy trzy takie zjazdy lub skoki:
 Sliding down using rope.
Another system to get down: you simply fall back from the platform.
Obsługa szaleje, dodając nam animuszu:
Our staff likes to jump, make figures during sliding and threaten us.
I ostatnia metoda, na motylka (już w innej uprzęży):

A new dress.
Ready?
Flyyyy!

Fortunately for us, there is a good brake at the end.
Dowożą do tego małpiego gaju, trwa to ze czterdzieści minut jazdy busikiem w jedną stronę, po drodze trzeba przebyć w bród szeroką rzekę (most woda zabrała w zeszłym roku), dają śniadanie, a po emocjach fruwania można jeszcze obejrzeć motyle i węże. Na przykład takiego żółtego przyjemniaczka:
Yellow snake in the local terrarium.
Wyjechaliśmy około ósmej rano, wróciliśmy w południe. Po drodze minęliśmy busa z kolejną grupą (ok. 20 osób, podzielonych w lesie na dwa oddziały). No i byliśmy u podnóża gór! Za jedne 85 USD - była to wycieczka fakultatywna, uczestniczyło w niej dziewięcioro naszych. Reszta na plaży albo katamaranie (inna wycieczka fakultatywna). Po południu urządzam sobie sjestę.
Jutro moja indywidualna wycieczka do muzeum kamiennych kul z czasów przedkolumbijskich i powrót do San Jose'.

2 komentarze:

  1. E tam. A gdzie wyjce? Miał być małpi gaj, a jest okropna żmija...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjce to mistrze, a my się staramy jak możemy na tych drzewach, ale niewiele możemy. A żółta żmija też na gałęzi i pluć potrafi, więc się może jakoś zrymuje z wyjcami.

      Usuń