Sobota, 10 maja. Dla porządku sprostuję, że samolot miałem o 7:45, ale
transfer z hotelu o 6:15. Mogłem więc zjeść na lotnisku śniadanie. Po drodze na
Markizy lądujemy na Fakarava w archipelagu Tuamotu. Te wyspy to typowe atole z
rafą koralową i laguną w środku, czyli bez wulkanu:
Typical coral atoll, Tuamotu Islands |
Główna część wyspy to pierścień skamieniałego koralu. Prawie nic
tu nie rośnie, choć czasem się to uda kilku palmom kokosowym, ale za to w atolu
pełno ryb (biorą podobno na pusty haczyk) i doskonałe warunki do snorkelingu i
nurkowania. Są też marae, ale jak wynika ze zdjęcia w budynku lotniska, bez
ahu, raczej podobne do tych z Wysp Cooka. Zdarzają się olbrzymie atole, ponad
1500 km kwadratowych, a Fakarava nie należy do najmniejszych (fragment atolu po
starcie samolotu, całego pierścienia nie widać):
Fakavara, Tuamtu Islands, a very big lagoon |
W magazynie pokładowym Air Tahiti artykuł o święcie narodowym Polinezji
Francuskiej, które przypada 5 marca. Jest to rocznica przybycia na Tahiti 30
misjonarzy angielskich w 1796 roku. Według autorki artykułu przyjęcie
chrześcijaństwa to najważniejsze wydarzenie w historii Polinezji. Święto
zostało ustanowione w 1978 roku, kiedy Polinezja Francuska uzyskała pierwsze
formy niezależności od Francji. Obecnie jest określana przez rząd francuski
jako najbardziej niezależne zamorskie terytorium francuskie, co nie wszystkich zadowala,
bo działa tu ruch dążący do pełnej niezależności. Co ciekawe, po dziesięciu
latach działalności misjonarzy angielskich (nie byli zresztą pierwsi, wcześniej
dotarli tu misjonarze hiszpańscy, ale nic nie zdziałali) ich sukces był zerowy,
czyli zero nawróceń. Większość wróciła do Anglii, ale jeden pastor został i
doprowadził do nawrócenia i chrztu króla Tahiti Pomaru II w 1819 roku. Historia
dynastii Pomaru jest ciekawa, bo mogła ona powstać tylko dzięki białym
kondotierom, a dokładniej dziesięciu marynarzom z Bounty (słynny bunt
marynarzy, którzy zamiast płynąć do Anglii postanowili wrócić na Tahiti,
wsadzili kapitana i jego zwolenników do szalupy, i zrobili co chcieli), których
muszkiety umożliwiły w końcu zwycięstwo jednego z klanów do tej pory
trzymających się wzajemnie w równowadze i nie pozwalających nikomu na objęcie
władzy nad całą wyspą. Za władcą poszła reszta ludności, jeszcze po drodze mała
(wygrana) wojna z „dysydentami”, jak ich określa artykuł, czyli zwolennikami
połączenia chrześcijaństwa z miejscowymi kultami, i już Wyspy Towarzystwa były
chrześcijańskie. Do tej pory przeważa tu zdecydowanie protestantyzm, podobno
pierwsze skrzypce grają obecnie adwentyści. Dla odróżnienia Markizy są całe
katolickie, ale i 400 metrów od lotniska w Papeete odnajduję kościół parafii
św. Józefa, a na Raiatea mijamy pod drodze na lotnisko kościół z grotą z
Lourdes. Skąd więc się tu wzięli Francuzi? Ano siedzieli od początku na
Markizach. Kiedy w 1836 roku na Tahiti przybyło dwu misjonarzy francuskich,
oczywiście katolickich, zostali oni aresztowani i deportowani. Francja uznała
to za afront i po długiej a bezskutecznej wymianie not dyplomatycznych wysłała okręt,
który z działami wymierzonymi w Papeete zmusił panującą wtedy królową Pomaru IV
do poddania się. Po kilkuletnim buncie związanym z ucieczką królowej na
Raiatea, skąd wróciła do Papeete po uśmierzeniu buntu, jej doradcami byli już
tylko Francuzi, ale wcale się nie oglądali na jej życzenia. Jej syn, Pomaru IV,
abdykował w 1881, a Francuzi stopniowo zajęli wszystkie pozostałe archipelagi
obecnej Polinezji Francuskiej, choć nie obyło się bez walk. (Rozpisałem się tak
w samolocie, bo za oknem tylko błękit i błękit, a lot trwa cztery godziny).
Co do Nuku Hiva to dla zachęty załączam widok z góry na Taiohae, gdzie
mieszkam:
Taiohae, Nuku Hiva, Marquesas Islands |
Lotnisko jest po przeciwnej stronie wyspy i droga dojazdowa przewija się
karkołomnie przez góry (przełęcz na wysokości 1000 m). Reszta w następnej relacji, bo na mnie już pora spać. Właśnie zaczął padać od dawna tu wyglądany deszcz.
Miło popatrzeć. Zacząłem cos pisać o francuskich próbach nuklearnych na Mururoa, ale mi skasowało przypadkiem. Niestety, mieszkańcy pamiętają i chcą 9 słusznie) odszkodowań. Swoją drogą napaskudzić w tak rajskim pejzażu to gorzej niż błąd. To zbrodnia.
OdpowiedzUsuń