Środa, 29 maja. Eksploruję sieć kolejek linowych nad La Paz. Jest tych chyba 10 linii, jeżeli się nie pomyliłem w liczeniu na mapie. Prowadzą z dołu niecki na jej obrzeża, ale łączą również niektóre dzielnice na górze lub dzielnice na dole między sobą. Oznaczone są kolorami, na przykład stacja przesiadkowa linii czerwonej:
|
Red cable car line: intermediate station |
Stacji pośrednich na danej linii jest niedużo, nie więcej niż dwie. Często są one związane ze zmianą kierunku jazdy kolejki, jak w przypadku powyższej stacji linii czerwonej. Wagoniki jadą jeden za drugim, zabierają po 6 - 8 osób, tłoku nie ma, średnio wychodzi mi, że w wagoniku jest 3 -
4 osoby, ale to nie były godziny szczytu. Widoki po wydostaniu się
ponad dno doliny są wspaniałe, na początek kilka zdjęć miejskich:
|
City jungle (after Lonely Planet) |
|
The poetry of roofs |
|
Zona Sur: the bisness center of La Paz |
Warto tu zauważyć bardzo stromy zjazd: stacja końcowa linii zielonej jest widoczna w dole na prawo od słupa kolejki.
|
Football area and amfitheater |
Długa linia boisk treningowych ciągnie się po lewej stronie (na zdjęciu widać tylko jej część), każdy może sobie pograć w nogę lub kosza. Jest też trochę wody:
|
La Paz river |
Rzeka La Paz (ma też indiańską nazwę) jest to właściwie ściek (nielegalnych) odpadów kopalnianych i przemysłowych, pod właściwym centrum płynie w kanale.
|
A colorful quarter |
Rząd dał pieniądze na farbę. A teraz trochę gór nad miastem:
|
Mountains over La Paz |
Na ostatnim zdjęciu w dole właściwe centrum La Paz. Można też znaleźć ciekawe formacje skalne, zwykle odwiedzane w miejscu zwanym Księżycową Doliną, do której się wybierałem, ale nie wyszło:
|
Interesting rocks (the Moon Valley or similar) now surrounded by the city |
Po południu byłem w Muzeum Archeologicznym. Dużo miejsca poświęcono nie tylko Tiwanaku, ale i kulturom poprzedzającym je na tych terenach, pokazując jak Tiwanaku z nich wyrosło, oraz okresowi po upadku Tiwanaku, zwanemu "okresem wielu wodzów", poprzedzającym urawniłowkę prowadzoną przez Inków. Ale znowu nie było wolno robić zdjęć, co wydaje się boliwijskim standardem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz