Niedziela, 26 maja. Dzisiaj odpoczywam i spaceruję (powoli) po La Paz. Na śniadanie piję herbatę z liści coca firmy Winsdor (do wyboru też nasza zwykła herbata i wiele herbat ziołowych, bardzo tu popularnych) - podobno pomaga na objawy choroby wysokościowej, a i nie tylko (w Cusco dawali termos z gorącą wodą i suszone liście coca).
Większość straganów zniknęła z ulic, poza miejscami targowymi, gdzie handel idzie w najlepsze. Sklepy pozamykane, kościoły też (!). Msza jest tu w niedzielę o ósmej rano (niedzielna też w sobotę wieczorem) i potem wszystkie kościoły są zamknięte, zresztą nigdzie nie ma informacji ani na zewnątrz ani wewnątrz o godzinach mszy, trzeba się dopytać. Na przykład kościół franciszkański:
|
The franciscan church |
Zbudowany w XVI wieku, zawalił po olbrzymich opadach śniegu w XVII wieku, odbudowany w XVIII wieku. A to katedra, obok chyba pałac prezydencki:
|
The cathedral |
Można odnaleźć ładne zabytkowe domy i zakamarki:
|
"Colonial" architecture of La Paz |
Niespodziewanie otwierają się interesujące widoki:
|
Just a street |
La Paz, zamiast metra, ma sieć kolejek linowych:
|
Cable cars move all the time over La Paz |
Jutro jadę do Tiwanaku, znowu umiarkowanie wczesna pobudka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz