Ale najpierw jeszcze trochę wspomnień z Atiu. Pogoda się zmieniła i na Atiu, poza dniem mojego przylotu, już nie wiało tak mocno jak na Aitutaki, a chwilami wiatr zupełnie ustawał. Mieszkałem na wzgórzach, ale w miejscu gdzie zaczynają one opadać do morza, na granicy lasu. Między domkami (to akurat mój, ale wszystkie są podobne, zdjęcia zrobione od strony wejścia i od strony werandy):
starannie zadbana
parkowa dżungla, jeżeli można tak powiedzieć. No i basen.
Mojego drugiego
wieczoru na Atiu, kiedy ustał szum wiatru, ze zdziwieniem usłyszałem cykady.
Poza tym było cicho. Kolejnej, również bezwietrznej nocy, oprócz cykad słychać
było morze. Powtarzający się jakby szum silników lecącego samolotu, chwila
ciszy, znowu szum i tak w kółko. Szum był na tyle oddalony, że nie zagłuszał
cykad. Cykl szumu i ciszy bierze się, jak wydedukowałem, z cyklu fal
uderzających o brzeg. Trzy wysokie fale, z których pierwsza jest najwyższa,
fala średnia i trzy fale niskie. Cykl ten jest kluczowy dla rybaków, którzy
wypływają z laguny na morze lub z niego wracają przez rafę. Można tego dokonać
tylko w pewnych miejscach i trzeba wykorzystać okres trzech fal niskich, żeby
nie rozbić łodzi o rafę. Ale dlaczego nie słyszałem morza poprzedniej nocy? Nie
wiem, może to zależy od stanu pływów lub wilgotności powietrza? Na przykład, w
pewne noce wyraźnie słyszę na Kabatach szum aut na szosie Wilanów – Konstancin,
a w inne potrafi być zupełnie cicho.
Poranki dosyć
często są tu pochmurne, chociaż trafia się także słońce od samego świtu. Dzisiaj
jest wyjątkowo pochmurnie, wieje kapryśny wiatr, zarówno na Atiu jak i na
Rarotondze. Czy to oznacza zmianę pogody?
Było
rzeczywiście pochmurno cały dzień, oba moje loty (na Rarotongę i na Mauke) cały czas nad chmurami, prześwity rzadkie. Jestem jedynym białym w samolocie na Mauke. Pozostali pasażerowie
wiozą wspaniałe konstrukcje kwiatowe, jest sporo wolnych miejsc (leci 8 osób na
15 miejsc), więc jest je gdzie poustawiać. Na lotnisku tradycyjne przywitanie,
wieńce z kwiatów i pocałunki. Pogoda nieco się poprawia. Niektórzy paradują w wieńcach na szyję z białych,
mocno pachnących kwiatów i w kolorowych wiankach na głowie:
Ośrodek, w którym mieszkam, jest
położony 100 m od portu lotniczego. Dostaję znowu domek z kuchnią i łazienką
(gorący prysznic, jak zawsze), ale tym razem mam w rozpisce wszystkie posiłki.
W zasadzie poza porami dowożenia posiłków jestem zupełnie sam. W pobliżu nie ma
żadnych domów oprócz budynków portu lotniczego zupełnie pustych poza godzinami
przylotu samolotu (trzy razy w tygodniu). Absolutny spokój, poza kogutami,
które zaczynają piać o piątej rano, świniami, które pochrumkują w ciemności, kozami, które meczą, i
wiatrem, który ucichł w nocy. Mam piękny widok na ocean, ale przez ogrodzony
pas startowy. Szumu fal nie słyszę; makatea Mauke na tym odcinku wybrzeża jest podniesiona kilkanaście
metrów nad poziom morza, a laguna bardzo wąska, więc
prawdopodobnie wysoki brzeg zasłania akustycznie odgłos fal przyboju.
Po południu biorę
rower… łatwo tak napisać, ale sprawa okazała się skomplikowana. Oba rowery
ośrodka mają uszkodzone dętki, w końcu przywożą mi jakiś inny rower na
sprawnych gumach, ale hamulce nie działają. Słyszę „Nie będą ci potrzebne”.
Rzeczywiście wyspa jest prawie idealnie płaska, z niewiele tylko wypiętrzonym
środkiem (27 m npm). Oglądam sklep, kupuję herbatniki i makaroniki instant na wszelki
wypadek. Podziwiam dużą ilość kościołów różnych wyznań. Znajduję też kościół
katolicki:
i port:
Następnego dnia
budzi mnie piękne słońce. Wybieram się do centrum wyspy sprawdzić, czy w
okolicy miejscowego Telecomu uda mi się wysłać ten post.
Dan na Rarotonga, 28
sierpnia czasu miejscowego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz