Niedziela, 27
sierpnia czasu lokalnego. Muszę uczciwie stwierdzić, że moje uwagi na temat
powszechnego występowania otyłości wśród Polinezyjczyków nie dotyczą populacji
Mauke, a przynajmniej jej subpopulacji katolickiej, a przynajmniej tej części
katolików, którzy przyszli na mszę o godz. 07:30 u św. Marty (w niedzielę jest
jeszcze jedna msza o 09:30 u św. Michała). Według niektórych tusza jest w
Oceanii oznaką wysokiego statusu społecznego, więc może po prostu, jak pisał
św. Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian, "Niewielu tam mędrców według oceny ludzkiej, niewielu możnych, niewielu szlachetnie urodzonych."…
W nocy i przed
południem wiało bardzo mocno, morze zbielało od grzywaczy. Nie miałem ochoty
wystawiać się na wiatr i siedziałem w domu. Czytałem i zastanawiałem się, czy
nie warto by pojechać na Markizy, zahaczając po drodze o Wyspy Towarzystwa
(Tahiti). Jest tam bardzo dużo pozostałości kamiennych budowli i rzeźb. Daje już
chyba o sobie znać zmęczenie podróżowaniem, chociaż starałem się ostrożnie miarkować zwiedzanie. W takich chwilach ucieczka w planowanie następnej podróży daje
miłe wytchnienie. Paluch zaczyna z powrotem przypominać ludzi, katar
rozkładowo się wycofuje, więc taka niechęć do silnego wiatru jest trudno
wytłumaczalna.
Po południu wsiadam na rower i gnam na umówione zwiedzanie
wyspy. Okazuje się, że jedzie z nami ten drugi turysta na wyspie:
Spędza on tu dwa tygodnie swojego urlopu i potem jeszcze będzie tydzień na innej wyspie, Mitiaro. Jest tu już po raz drugi.
Jedziemy do wnętrza
wyspy. Podobnie jak na Atiu, podmokłe tereny pomiędzy wulkanicznym wnętrzem a makateą
są intensywnie uprawiane. Część powierzchni uprawnej jest jednak zarośnięta
chwastami, bo ludzi na wyspie niewielu i zapotrzebowanie na lokalną żywność też nieduże. Na Mauke mieszka teraz niecałe trzysta osób. Każdy uprawia tylko dla
siebie. Wiele wyjechało. Nasz przewodnik
wrócił z żoną z Auckland, ale ich dzieci są dalej w Nowej Zelandii. Niektóre z
tych mokradeł znajdują się w głębokich dolinach pomiędzy klifami:
Widoczne są uprawy
taro. Odwiedzamy dwie jaskinie, obie znajduję się w wyraźnych zapadliskach:
i mają zalane wejścia:
W obu nurkując można
się dostać do dalszych części, podobno bardzo ciekawych. W jednej z nich znaleziono
kanu. Nikt nie ma pojęcia, jak i kiedy ono się tam dostało. Póki co, to
podziemne jeziorko, które jest bliżej wioski, jest częstym miejscem zabaw
dzieci.
Zarośla banyanu (Ficus benghalensis) są jedną z atrakcji przyrodniczych wyspy:
To właśnie banyan utworzył kurtynę przy wejściu do jaskini kopeka na Atiu, jak się teraz zorientowałem.
Podobnie,
endemiczny na Mauke (chociaż poprzednio występował na kilku Wyspach
Cooka, ale nigdzie indziej) gatunek pandanusa:
i jego owoc:
Poniżej, na
pierwszym planie krzak kawy arabika, pozostałość po próbach jej wprowadzenia (tu
się nie udało, ale kawę uprawia się na Atiu).
W drodze powrotnej
nasz przewodnik pokazuje mi jeszcze jedno marae, ale nie chce tam iść.
Niektórzy patrzą krzywym okiem na odwiedzanie pogańskich miejsc w
niedzielę, ale jutro będę mógł tam spokojnie zajść. Niedawno powstało też nowe
marae należące do jego rodziny. Pokazuje mi je, ale nie zatrzymuje się.
Zatrzymam się więc jutro. Wyjaśnia się sprawa tego "marae". które zauważyłem wczoraj."Marae" to było imię jednego z wodzów (ariki), a jego imieniem nazwano ośrodek zdrowia, znajdujący się obok; kamienie ustawiono dla ozdoby.
Wracam dłuższą drogą dookoła
wyspy, bo nie byłem jeszcze na południowo-wschodnim wybrzeżu. A tam… pechowiec:
Ten statek rozbił się
w 2010 roku na rafie. Większość ładunku uratowano dzięki pomocy mieszkańców,
którzy utworzyli żywy łańcuch od rafy przez lagunę do brzegu. Któryś z późniejszych
sztormów miotnął pusty wrak na nadbrzeżny klif.
Jeszcze kilka
morskich pejzaży:
I kilka zdjęć
koralowej skały z nadbrzeżnej makatea:
W lewym dolnym
rogu: kolczate muszle malutkich ślimaków udatnie udają otaczającą je skałę.
A kraby:
są gotowe skakać do
morza na mój widok :-).
Dan na Rarotonga,
28 sierpnia czasu lokalnego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz