Poniedziałek, 14 sierpnia, czasu lokalnego. Rozpoczyna sie druga polowa mojej wędrówki po pustyniach i oceanach. Dokładnie 3 tygodnie temu wyleciałem z Warszawy.
Widok z mojego apartamentu w parterowym szeregowcu na Rarotonga mam swojski, kwoka z kurczętami i strzechy:
Widok z mojego apartamentu w parterowym szeregowcu na Rarotonga mam swojski, kwoka z kurczętami i strzechy:
A za płotem ocean. Dlaczego go nie pstryknąłem?
Po południu robię spacer do Avarua, stolicy tego państwa. To jakieś 3 – 4 km od mojego kurortu. Tu nikt nie chodzi piechotą, jeżeli już nie jedzie samochodem to jedzie na skuterze lub motorowerze. Ale trzeba mieć kask i prawo jazdy, nawet jeżeli ktoś chciałby pojeździć na rowerze, bo i tacy się zdarzają wśród dzieci i turystów.
Po południu robię spacer do Avarua, stolicy tego państwa. To jakieś 3 – 4 km od mojego kurortu. Tu nikt nie chodzi piechotą, jeżeli już nie jedzie samochodem to jedzie na skuterze lub motorowerze. Ale trzeba mieć kask i prawo jazdy, nawet jeżeli ktoś chciałby pojeździć na rowerze, bo i tacy się zdarzają wśród dzieci i turystów.
Rarotonga jest
wyspą wulkaniczną, ale obrosłą dookoła rafą koralową. Szczyty wyglądają zachęcająco,
najwyższy przekracza 600 m npm:
Są też wysokie drzewa (zagadka botaniczna: jak się nazywają? ja nie znam odpowiedzi):
W Avarua znajdują się
wszystkie budynki rządowe, w tym i ministerstwo sprawiedliwości:
Znajduję również katolicką
katedrę:
A więc jest i
diecezja kukańska! Msze tylko w niedziele.
Cały dzień wieje bardzo silny
i niezbyt ciepły wiatr. Jedyna dwójka ludzi, jakich widzę w wąziutkim (z 50 m od
brzegu jest już rafa) i płytkim atolu przy moim ośrodku, ma na sobie piankowe
kombinezony, a jedyną osoba w basenie jest hinduska dziewczynka kąpiąca się zwyczajem
hindusek w podkoszulku. Ja też nie kwapię się do wody, ciągle czuję w sobie
wirusa.
Jutro lecę na moją drugą wyspę tego archipelagu,
Aitutaki, gdzie spędzę sześć dni. W końcu może trochę wakacji? Szkoda tylko, że
prognozy pokazują na najbliższy tydzień bardzo silny wiatr i deszcz. Dan na Aitutaki, Wyspy Cooka, 15 sierpnia.
Czy to czasem nie jest Twoja ulubiona paproć drzewiasta, Cyathea dealbata (tzw. srebrna paproć; ponga w języku maori)? Ponoć dorasta, jak czytam, do 10 m., ale może to taka paproć typu "Bartek"? Widoki faktycznie Wysp Szczęśliwych, a ponoć są tam i całkiem bezludne (w co trudno raczej uwierzyć, ale kto wie). Ministerstwo Sprawiedliwości sympatycznie się prezentuje, pewnie rozmiar adekwatny do ilości spraw. Przeczytałem zachęcającą relację jakiegoś żeglarza z Palmerston: można je obejść w kwadrans ponoć. Na wyspie rządzą 3 rodziny, takie wspomnienie po Angliku Mastersie z XIX wieku. Są tam pyszne świeże kokosy no i olbrzymie kraby, co je rozłupują szczypcami (pewnie mają dziadka do orzechów). Klimat sympatyczny, ani gorąco ani zimno, więc cały rok w szortach i sandałach. Coś dla mnie, ale te 16 tys. kilometrów... Jednak co nieco bliżej była Wkra...
OdpowiedzUsuńNa paprotkę mi to drzewo nie za bardzo wygląda, gałęzie rosną do góry. Może to z tych drzew Maorysi dłubali swoje łodzie oceaniczne na 80 osób z prowiantem, świnkami i kurami?
UsuńPrzez 16 tys km można obejrzeć kilka fajnych filmów, więc tak naprawdę nie ma sprawy.
Jak chce się zaludniać wyspy to należy z sobą przywieźć kilka żon, przynajmniej dwie jak Masters, który szybko dodał do rodziny trzecią miejscową, albo i więcej jak Maorys, który zasiedlił Aitutaki z 4 żonami i 20 "royal maidens", nie licząc swoich braci z rodzinami.
Co do zaludniania, różnie bywało. Pitcairn zaludniono po buncie na "Bounty", tyle że po wiekach kiepsko się to skończyło: spadkiem populacji do 50, no i procesami karnymi. Tak to bywa, jak zadziera się z Koroną Brytyjską...
UsuńA Bounty był tu na jakiś tydzień przed buntem.
OdpowiedzUsuńAkurat inny wariant podsuwasz, bo ci faceci żadnych żon sobie nie przywieźli na Pitcairn. Może więc i nic dziwnego, że nie najlepiej to wyszło.
Żon nie przywieźli, tylko porwanych z Tahiti mężczyzn i kobiety. I jak się zdaje, kiepsko na tym wyszli. Podejrzewam, ze zamierzali odtworzyć typowy dla swojego czasu układ panowie - niewolnicy. Ale pies z nimi tańcował.
UsuńKapitana im wyraźnie zabrakło... A kpt W. Bligh i jego załoga z Bounty byli pierwszymi białymi na Aitutaki, jacy się tu pokazali, dokładnie 17 dni przed buntem.
Usuń