16 sierpnia, 2017

Rarotonga 1



Poniedziałek, 14 sierpnia, czasu lokalnego. Rozpoczyna sie druga polowa mojej wędrówki po pustyniach i oceanach. Dokładnie 3 tygodnie temu wyleciałem z Warszawy. 
Widok z mojego apartamentu w parterowym szeregowcu na Rarotonga mam swojski, kwoka z kurczętami i strzechy:
A za płotem ocean. Dlaczego go nie pstryknąłem?
Po południu robię spacer do Avarua, stolicy tego państwa. To jakieś 3 – 4 km od mojego kurortu. Tu nikt nie chodzi piechotą, jeżeli już nie jedzie samochodem to jedzie na skuterze lub motorowerze. Ale trzeba mieć kask i prawo jazdy, nawet jeżeli ktoś chciałby pojeździć na rowerze, bo i tacy się zdarzają wśród dzieci i turystów.
Rarotonga jest wyspą wulkaniczną, ale obrosłą dookoła rafą koralową. Szczyty wyglądają zachęcająco, najwyższy przekracza 600 m npm:



Są też wysokie drzewa (zagadka botaniczna: jak się nazywają? ja nie znam odpowiedzi):
W Avarua znajdują się wszystkie budynki rządowe, w tym i ministerstwo sprawiedliwości:
Znajduję również katolicką katedrę:
A więc jest i diecezja kukańska! Msze tylko w niedziele.
Cały dzień wieje bardzo silny i niezbyt ciepły wiatr. Jedyna dwójka ludzi, jakich widzę w wąziutkim (z 50 m od brzegu jest już rafa) i płytkim atolu przy moim ośrodku, ma na sobie piankowe kombinezony, a jedyną osoba w basenie jest hinduska dziewczynka kąpiąca się zwyczajem hindusek w podkoszulku. Ja też nie kwapię się do wody, ciągle czuję w sobie wirusa.
Jutro lecę na moją drugą wyspę tego archipelagu, Aitutaki, gdzie spędzę sześć dni. W końcu może trochę wakacji? Szkoda tylko, że prognozy pokazują na najbliższy tydzień bardzo silny wiatr i deszcz. 
Dan na Aitutaki, Wyspy Cooka, 15 sierpnia.

6 komentarzy:

  1. Czy to czasem nie jest Twoja ulubiona paproć drzewiasta, Cyathea dealbata (tzw. srebrna paproć; ponga w języku maori)? Ponoć dorasta, jak czytam, do 10 m., ale może to taka paproć typu "Bartek"? Widoki faktycznie Wysp Szczęśliwych, a ponoć są tam i całkiem bezludne (w co trudno raczej uwierzyć, ale kto wie). Ministerstwo Sprawiedliwości sympatycznie się prezentuje, pewnie rozmiar adekwatny do ilości spraw. Przeczytałem zachęcającą relację jakiegoś żeglarza z Palmerston: można je obejść w kwadrans ponoć. Na wyspie rządzą 3 rodziny, takie wspomnienie po Angliku Mastersie z XIX wieku. Są tam pyszne świeże kokosy no i olbrzymie kraby, co je rozłupują szczypcami (pewnie mają dziadka do orzechów). Klimat sympatyczny, ani gorąco ani zimno, więc cały rok w szortach i sandałach. Coś dla mnie, ale te 16 tys. kilometrów... Jednak co nieco bliżej była Wkra...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na paprotkę mi to drzewo nie za bardzo wygląda, gałęzie rosną do góry. Może to z tych drzew Maorysi dłubali swoje łodzie oceaniczne na 80 osób z prowiantem, świnkami i kurami?
      Przez 16 tys km można obejrzeć kilka fajnych filmów, więc tak naprawdę nie ma sprawy.
      Jak chce się zaludniać wyspy to należy z sobą przywieźć kilka żon, przynajmniej dwie jak Masters, który szybko dodał do rodziny trzecią miejscową, albo i więcej jak Maorys, który zasiedlił Aitutaki z 4 żonami i 20 "royal maidens", nie licząc swoich braci z rodzinami.

      Usuń
    2. Co do zaludniania, różnie bywało. Pitcairn zaludniono po buncie na "Bounty", tyle że po wiekach kiepsko się to skończyło: spadkiem populacji do 50, no i procesami karnymi. Tak to bywa, jak zadziera się z Koroną Brytyjską...

      Usuń
  2. A Bounty był tu na jakiś tydzień przed buntem.
    Akurat inny wariant podsuwasz, bo ci faceci żadnych żon sobie nie przywieźli na Pitcairn. Może więc i nic dziwnego, że nie najlepiej to wyszło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żon nie przywieźli, tylko porwanych z Tahiti mężczyzn i kobiety. I jak się zdaje, kiepsko na tym wyszli. Podejrzewam, ze zamierzali odtworzyć typowy dla swojego czasu układ panowie - niewolnicy. Ale pies z nimi tańcował.

      Usuń
    2. Kapitana im wyraźnie zabrakło... A kpt W. Bligh i jego załoga z Bounty byli pierwszymi białymi na Aitutaki, jacy się tu pokazali, dokładnie 17 dni przed buntem.

      Usuń