Czwartek, 31
sierpnia. Znowu przekroczyłem linię zmiany daty, ale w przeciwnym kierunku.
Wylecieliśmy z Rarotongi we wtorek, 29 sierpnia, tuż przed północą, zresztą z ponad
30-to minutowym opóźnieniem, lecieliśmy około trzy i pół godziny, a kiedy wylądowaliśmy
w Auckland było wpół do drugiej (dwie godziny przesunięcia w tył, na Rarotondze
było w pół do czwartej), ale 31 sierpnia, czwartek (na Rarotondze 30 sierpnia,
środa). Tak wiec zginęła mi z życiorysu środa, 30 sierpnia. Byłem pół dnia za
wami – kiedy kończył się wasz dzień, ja go dopiero rozpoczynałem (różnica dokładnie
12 godzin w tył). Teraz jestem 10 godzin przed wami – kiedy kończy się wasz
dzień, ja zaczynam kolejny.
Przed rozpoczęciem lotu
pilot poinformował nas, że na trasie występuje turbulencja. I była. Po przeleceniu
strefy turbulencji, pilot poinformował nas, że opóźnienie odlotu było spowodowane
sprawdzaniem w bazie w Auckland, czy w ogóle możemy lecieć w taką turbulencję.
Wyszło, że możemy. W Auckland lało jak z cebra.
Końcowy wieczór na
Rarotondze był o tyle ciekawy, że odbywająca się w hotelu impreza, czyli bufet
obiadowy, tańce i śpiewy, 49 NZD od osoby, rozpoczęła się od … modlitwy.
Oceania to obecnie chyba najbardziej chrześcijańska część świata, taka jest
opinia jej znawców. Daje się jednak zauważyć również powrót do dawnych
obyczajów i wierzeń, określanych często jako „customs”. To też opinia bardziej
bywałych niż ja. Taniec w wykonaniu młodych ludzi, nazywany „Cook Islands step dance”,
przy akompaniamencie bębnów podających rytm, polega na bardzo szybkim tupaniu,
a w przypadku dziewcząt na dodatkowym szybkim kołysaniu biodrami, co wprawia
krótkie i dosyć sztywne spódniczki w szalone chybotanie. Podjadłem, ale nie
doczekałem do końca imprezy, bo czekał już na mnie samolot.
Zanim dotarłem do
mojego lokum i rozgościłem się, zrobiła się piąta nad ranem. Kiedy wstałem o jedenastej
świeciło piękne słońce. Ani śladu po nocnej ulewie. Co prawda jestem w dalszym
ciągu nad Oceanem Spokojnym, ale atmosfera, w której się znalazłem jest już zupełnie
inna.
jak ryba na brzeg
ocean nie zdzierżył
trenuj dalej
Spacer, zakupy,
obiad. Czytam o pobycie Theroux na Wyspie Wielkanocnej. Tam też jest sporo
pozostałości sztuki obrabiania kamienia, a z Tahiti kursują samoloty. Póki co,
czeka na mnie w Auckland kilka wulkanów, ale prognozy pogody nie zachęcają do
aktywności na świeżym powietrzu.
Dan w Auckland, 31
sierpnia.
Popsuła się pogoda, tam chłodno i tu chłodno ( bo zaledwie 22 C), ma popadać, i chyba nici z tego Liwca, co mieliśmy płynąć. Ale po wulkanach da się pewnie pochodzić... Aha, nie ma info o menu.
OdpowiedzUsuńMenu już zapomniałem, pamiętam, że jadłem ryby i miejscowe warzywa (taro) i sałatki, ale do wyboru były tez kurczaki i jakieś inne mięsiwa. No i lody i inne specjały na deser z kilkoma owockami. Napoje na koszt własny, tu akurat miałem ginger beer.
OdpowiedzUsuńTu 18 C, na jutro zapowiadają 14 C.