10 sierpnia, 2017

Sydney 2

Przerywam na chwilę spisywanie przygód z Czerwonego Środka, aby nadgonić czas i opowiedzieć, jak z tego środka wyleciałem i co robię teraz na obrzeżach w Sydney.
Poniedziałek, 7 sierpnia, Znowu wczesna pobudka, samolot odlatuje o 9:35. Na lotnisku znowu podpadam, sprawdzają mnie na obecność materiałów wybuchowych. Czujnik raz pokazuje "Yes" a raz "No". Wymieniają go, znowu to samo. W końcu każą mi podpisać zgodę na przeszukanie i robią kipisz w plecaku, wyciągając wszystkie rzeczy i układając na kuwetach do ponownego prześwietlenia, buty też. W końcu mnie puszczają, a do badania biorą jakąś kobietę. Komentują, że już mają dwa pozytywne. Na pocieszenie kupuję książkę z fragmentami dzienników pierwszych (od XVII wieku, Holendrzy, do połowy XX) eksploratorów tego kontynentu. Fragmenty są wybrane pod kątem spotkań z tubylcami. Bardzo ciekawe.
Siedzę przy oknie od zachodniej strony (słońce jest jeszcze na wschodzie) i mogę obserwować tereny, nad którymi przelatujemy. Czerwona pustka, przerywana skalnymi uskokami, które potrafią ciągnąć się setki kilometrów. Przypominają czasem kręte rzeki i długo miałem wątpliwości co to za twory:

A wy jak to interpretujecie? Na pustyni wcale nierzadko przejeżdża się przez koryta wyschniętych rzek, a i przy takich okresowych rzekach powstawały osiedla (oj, może polać zdrowo i na pustyni. El Ninio?). W Adelajdzie 4 godziny czekania (piszę post), w samolocie przetrzymują nas pół godziny ze względu na silny wiatr w Sydney, ale w końcu lecimy.
Wtorek, 8 sierpnia. Rano, kiedy robię zakupy, jest zimno i wieje silny wiatr. Ale w końcu wiatr cichnie, słonko przygrzewa i w Ogrodzie Botanicznym kładę się za przykładem Australijczyków na trawie. Kilka impresji z mojego drugiego spaceru po Sydney. Mauzoleum poległych w wojnach światowych:
Pod katedrą spotykam w końcu rodaka:
Pomnik ufundowali tutejsi Włosi, pisząc mu "Pope John Paul the Great".
W Wooloomooloo Bay ciekawe apartamenty:
Natykam się tam na taki interesujący zakaz:
Moja interpretacja: tylko wędkujący mogą tu pić alkohol. A Wasza?
W środę wybieram się w Blue Mountains.
Dan w Econo Lodge, Auckland, NZ. Jak widać, zaległości narastają.

4 komentarze:

  1. Szczerze mówiąc nigdy nie łowiłbym w takim miejscu między jachtami, choć jak ostatnio widziałem na Mazurach nawet kąpiący się wędkarzom niektórym nie przeszkadzają. Co kto lubi... Zakaz może dałoby się tez zinterpretować, iż aby złowić, trzeba się wcześniej nawalić jak ruski czołg. Ja jednak reprezentuje zdecydowanie inną szkołę myslenia: dobrze schłodzone piwo, owszem, ale do złowionych rybek. Co do zdjęć pustyni, to przynajmniej pierwsze przypomina mi niektóre marsjańskie focie słynnej "Curiosity". A dziś ma być 33 C. Zazdroszczę australijskiego chłodu!

    OdpowiedzUsuń
  2. ja już pod Długą Białą Chmurą, jak NZ nazywają Maorysi. Tutaj, podobnie jak w Sydney, w dzień 16 - 18 C, w nocy 8 - 10, ale słonce potrafi podgrzać atmosferę. Wolałbym jednak ze 22-25 w dzień i 18 w nocy (?).
    Co do upodobań wędkarskich dyskusji nie podejmuję, ale może są jeszcze inne interpretacje tego napisu?

    OdpowiedzUsuń
  3. Rybka lubi pływać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ba, niektórym rybkom udało się wyleźć z wody, a teraz niektórzy ich potomkowie tęsknią za pływaniem.

      Usuń