Poniedziałek, 14
sierpnia/niedziela 13 sierpnia. Ten odcinek podróży upłynął mi spokojnie. Leciałem… nie zgadniecie!
Qantas? Nie. Air New Zealand? Nie. Po prostu lecę moją obcykaną już Virgin
Australia. Na materiały wybuchowe tym razem nie sprawdzali. Wylecieliśmy o 16:45, lot
trwa 3 godziny i 40 minut, mniej więcej tyle samo, co przelot z Sydney do
Auckland. Przylatujemy więc o 20:25. Posuwam, tak jak w Auckland, zegarek o
dwie godziny do przodu. Ale to nie wszystkie zmiany. Przekroczyłem linię zmiany
daty. Cofam zegarek o 24 godziny, jest niedziela, 13 sierpnia, 22:25. Zarobiłem
jeden dzień, jak pan Fogg z powieści Verne’a „W osiemdziesiąt dni dookoła
świata”. Ale on o tym nie wiedział. Ja już nie będę kontynuował mojej podróży dalej
na wschód (chociaż takie przymiarki robiłem), wracam tą samą drogą i stracę ten
zyskany w dacie dzień. Jak na razie, jestem cofnięty w stosunku do Warszawy o
12 godzin. Mój laptop pokazuje mi warszawski czas 2:30 rano, 15 sierpnia, a
komórka 14:30, 14 sierpnia. Nawiasem mówiąc, Plus nie ma partnera na Wyspach
Cooka (jest tu tylko jeden operator CK KOKANET).
Pobyt na Wyspach
Cooka zorganizowała mi tutejsza firma Island Hopper Vacation, podałem jej czasowy
schemat mojego pobytu i pozostawiłem dobór ośrodków, lotów miedzy wyspami, itd.
Odwiedzę cztery wyspy. Jedyna regularna komunikacja między nimi to samolot.
Działa tu tylko jedna linia lotnicza, Air Rarotonga.
Wyspy Cooka są
niepodległym państwem od 1965 roku, zamieszkują je Maorysi posługujący się
swoim, kukańskim, wariantem maoryskiego. Poprzednio, od 1901 roku, było częścią
Nowej Zelandii. Wyspy Cooka zostały zasiedlone przez tychże Maorysów nie wcześniej niż ok. 500 roku po Chrystusie.
Waluta, wojsko i sprawy międzynarodowe mają wspólne z Nową Zelandią.
Po przylocie
zgłaszam się na lotnisku do firmy przewozowej, która zapewnia mi transfer do hotelu. Dostaję butelkę
wody i wieniec z białych mocno pachnących kwiatów na szyję. Odwożą mnie i kilka
innych osób do ośrodka wypoczynkowego nad brzegiem oceanu, bo tak chyba
najlepiej jest ten twór nazwać.
Dan na Rarotonga, Wyspy Cooka, 14 sierpnia.
Wieniec z białych kwiatów? Stara maoryjska tradycja. Tam zawsze wieszano taki wieniec na szyjach jeńców, przeznaczonych na ofiarę bogom.
OdpowiedzUsuńMogło tak być. Cooka i paru innych przecież złożyli na ofiarę. Ale teraz raczej oczekują ofiary z naszej kasy.
Usuń