15 sierpnia, 2017

Z Auckland na Wyspy Cooka


Poniedziałek, 14 sierpnia/niedziela 13 sierpnia. Ten odcinek podróży upłynął mi spokojnie. Leciałem… nie zgadniecie! Qantas? Nie. Air New Zealand? Nie. Po prostu lecę moją obcykaną już Virgin Australia. Na materiały wybuchowe tym razem nie sprawdzali. Wylecieliśmy o 16:45, lot trwa 3 godziny i 40 minut, mniej więcej tyle samo, co przelot z Sydney do Auckland. Przylatujemy więc o 20:25. Posuwam, tak jak w Auckland, zegarek o dwie godziny do przodu. Ale to nie wszystkie zmiany. Przekroczyłem linię zmiany daty. Cofam zegarek o 24 godziny, jest niedziela, 13 sierpnia, 22:25. Zarobiłem jeden dzień, jak pan Fogg z powieści Verne’a „W osiemdziesiąt dni dookoła świata”. Ale on o tym nie wiedział. Ja już nie będę kontynuował mojej podróży dalej na wschód (chociaż takie przymiarki robiłem), wracam tą samą drogą i stracę ten zyskany w dacie dzień. Jak na razie, jestem cofnięty w stosunku do Warszawy o 12 godzin. Mój laptop pokazuje mi warszawski czas 2:30 rano, 15 sierpnia, a komórka 14:30, 14 sierpnia. Nawiasem mówiąc, Plus nie ma partnera na Wyspach Cooka (jest tu tylko jeden operator CK KOKANET).  

Pobyt na Wyspach Cooka zorganizowała mi tutejsza firma Island Hopper Vacation, podałem jej czasowy schemat mojego pobytu i pozostawiłem dobór ośrodków, lotów miedzy wyspami, itd. Odwiedzę cztery wyspy. Jedyna regularna komunikacja między nimi to samolot. Działa tu tylko jedna linia lotnicza, Air Rarotonga.

Wyspy Cooka są niepodległym państwem od 1965 roku, zamieszkują je Maorysi posługujący się swoim, kukańskim, wariantem maoryskiego. Poprzednio, od 1901 roku, było częścią Nowej Zelandii. Wyspy Cooka zostały zasiedlone przez tychże Maorysów nie wcześniej niż ok. 500 roku po Chrystusie. Waluta, wojsko i sprawy międzynarodowe mają wspólne z Nową Zelandią.

Po przylocie zgłaszam się na lotnisku do firmy przewozowej, która zapewnia mi transfer do hotelu. Dostaję butelkę wody i wieniec z białych mocno pachnących kwiatów na szyję. Odwożą mnie i kilka innych osób do ośrodka wypoczynkowego nad brzegiem oceanu, bo tak chyba najlepiej jest ten twór nazwać.
Dan na Rarotonga, Wyspy Cooka, 14 sierpnia.

2 komentarze:

  1. Wieniec z białych kwiatów? Stara maoryjska tradycja. Tam zawsze wieszano taki wieniec na szyjach jeńców, przeznaczonych na ofiarę bogom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogło tak być. Cooka i paru innych przecież złożyli na ofiarę. Ale teraz raczej oczekują ofiary z naszej kasy.

      Usuń